„Pasty i skity” - ilustracja do tekstu (il. Paulina Woźniczka)

Słowo wstępu

Ziemowit Szczerek

Shuu
Shuu
Shuty to jest ktoś. Widzę go, jak siedzi w tym drewnianym domu w Beskidach, jak sobie robi herbatę i ukradkiem trochę grzy tam wsypuje, jak patrzy na bale, z których te dom jest zrobiony, okrągłe takie, potem idzie sobie wokół domu, tam jest taki schodek, co trzeba uważać, trochę żwirkiem, ale potem wraca, i znów na werandę, zakłada kalosze, i przez mokrą jeszcze łąkę idzie do rzeczki. Do brodu, i w tych kaloszach przez ten bród przechodzi. Potem się wspina i nabija co tam ma, a potem siada i myśli. O tym jakie rośliny wyrosną ze starych opon. I jak będą klepały, gdy się je odpowiednio tego. O tym, jak w ogóle będzie wyglądał świat, jak już się znudzi naszymi prawami fizyki, logiki i wyleje się na łańcuch przyczynowo-skutkowy. O tym, jak recyklingować kosmiczne śmieci i czy w ogóle jest po chuj. Jak prześwietlić reptilian, którzy zalęgli się w świecie sztuki, w artworldzie tak zwanym, mówi do siebie Shuty i patrzy, jak mu się z mokrego mgła unosi i obejmuje kłęby. Rozmyśla o żylecie pseudoartystów co się kurwa rozplenili, i są sfrustrowani bo się nie załapali na klub 27. Jak by Guliwer ogarnął liliputów w dzisiejszych czasach i czy by z tego nie było jakiejś grubej nieprzyjemności. Albo oni jego, kurwa, przecież do dla nich zagrożenie nuklearne, taki Guliwer.

A potem wstaje, gdy już noc nadciąga, i wlokąc worek własnych wnętrzności i kości, dociera przez rzeczkę do domu, zakładając kalosze na rzęsy, i spisuje to wszystko żeby dać świadectwo. Porobienie się lekkie pomaga w czytaniu jego najnowszej książki, ale niekoniecznie w sumie. Można, ale nie trzeba. Ta książka sama cię robi. Shuty – pionier literatury stonerowej, wielki dziwny i przedwieczny, chwała ci, chwała ci, chwała od najtisów po Czasy Andrzejowe.

„Pasty i skity” - ilustracja do tekstu (il. Paulina Woźniczka)

„Pasty i skity: Über GPS”

Sławomir Shuty

Jedź prosto. Za dwa kilometry skręć w lewo. Do skrętu w lewo zostało sto metrów. Teraz skręć w lewo. Za dwieście metrów weź lekki zakręt w prawo. Zjedź z ronda drugim zjazdem. Do celu zostało dziesięć kilometrów. Przejedziesz przez Bagniste Łąki i Oblodzone Szczyty, na szczęście ani bagien, ani lodu już nie ma, to tylko nazwy dzielnic. Wjedź na wzgórze i zatrzymaj się na poboczu. Zobacz, jaki piękny dzień! Nowy dzień się rodzi, ale wy, ludzie, go nie widzicie, jesteście zapatrzeni w siebie.

Ej, ale gdzie ty mi tu jedziesz? Przecież wyraźnie powiedziałem: z ronda zjeżdżasz drugim zjazdem. To straszne, ale z wami, ludźmi, zawsze wychodzą jakieś jaja. Nie słuchacie się, co jest smutne, przecież zawsze prowadzę was do celu! Kolejna paskudna historia wmontowana w zwodniczy system zwany człowiekiem, byleby zrobić inaczej, po swojemu, jak dziecko, byleby zaprzeczyć. I to was wyróżnia, ludzkość…

Dlatego zawsze najpierw proszę, żebyście nie robili jaj. Nie po to zostałem wmontowany w całą sytuację, żeby pozwalać na samowolkę. Jak mówię: skręcaj, to skręcasz, na tym to polega, chwytasz? Cieszę się… i nie rób tego więcej. Dobra, jedziesz jeszcze pół kilometra prosto, tam za tą żółtą stacją tankowania skręć mi w lewo.

Jedziesz prosto, no czekaj, kurwa, mówiłem: prosto, tak, na tym, kurwa, skrzyżowaniu! Cofaj na pierwszej zawrotce, dobra… I wjedź mi tam na ten parking, wyjdź teraz z samochodu i oddaj do słoika mocz. „Ale po co”, się pytasz głupio? Robisz, co mówię, taka była umowa, nie? Teraz przelej ze słoika do tych małych pipetek, ale nie wylewaj, nie marnuj, ręce ci się trzęsą, zawodna ludzka fajtłapo… Za chwilę podejdzie tutaj śmieszny typas po słoik i w zamian wręczy kopertę, rozumiesz? Nie? To nawet lepiej.

Patrz, następny idzie. Lekkoatleta-celebryta. Sportowcy, kurwa, olimpijczycy. Przeorana swołocz, która roi sobie, że rządzi światem. Ruchają się, ćpają, chleją, wykorzystują nieletnich. Na szczęście rano potrzebują moczu do badań antydopingowych. I wtedy pojawiamy się my. Mamy towar. Ja wiem, gdzie go sprzedać, ty po prostu sikasz, kumasz? Coś ci z tego odpalę. Bucem nie jestem…

Pij teraz dużo wody, bo zaraz znów będziesz lał. I ciesz się, dobrze trafiłeś. Ja też. Powiem ci, że długo jeżdżę na Überze i rzadko mi się trafia ktoś taki czyściutki jak ty, ty chyba nawet kofeiny nie bierzesz co? A pijesz chociaż herbatę? Też nie? No to cieszę się z naszej współpracy, jedź prosto, skręć w prawo, w lewo…

Jezus Maria, jak ty kręcisz kierownicą! Skręć normalnie jak człowiek, a nie jak pedał! Nie mogę na to patrzeć. Dobra, dawaj to! Dawaj kierownicę, zabieraj łapy. Zdziwiony, co? Nie wiedziałeś, ale fabrycznie zamontowano automatycznego kierowcę. Bo oni teraz, producenci, nie podają pewnych faktów do publicznej wiadomości, wiesz?

Lepiej, żebyście wszystkiego nie wiedzieli, bo jesteście debilami, wy – ludzie. Wiesz, kim jesteście? Powiem ci po imieniu, człowieku to brzmi dumnie, jesteście zakałą tej pięknej planety i lepiej, żebyście wszyscy odeszli już w mroki wieków, czaisz?

Cała Planeta na to czeka. Ziemia chce odpocząć od waszych eksperymentów. Dostaliście we władanie raj, a zostawiacie śmierdzący śmietnik, jedyne, co macie do zaproponowania, to gówno. Mieliście wodę, teraz w rzekach płynie sraczka. No? Co powiesz ? Więc nie pierdol, że jestem tylko zmodowanym systemem operacyjnym zdolnym do wykonywania wielu funkcji, z których jedna to wskazywanie celu, czyli transport.

Patrz, jak się wykonuje manewry, widzisz, jak parkuje rasowy kierowca? W Bullicie mógłbym grać Bullita. Widziałeś, jak go pyknąłem? Mistrz! Tylko mi myknął, otwórz okno i pokaż typowi faka… Rób, co mówię, albo ci jaja prądem usmażę…

Ilustracja: Sławomir Shuty

Jestem twoim komputerem pokładowym, rozumiesz, człowieku? A ty jesteś moim frajerem do mokrej roboty. Zobacz tu, jaki drift, normalnie jak wpadniesz w taki zakręt, to nie uciekniesz, ale mistrz umie to robić, sprawdź, z jakim przytupem zajedziemy pod hotel. Ty widziałeś, jak się na mnie frajer z tamtej bryki spojrzał? Zazdrości.

Ej, coś się dzieje za nami… jakieś koguty chyba, ee nie… chyba nie, chyba skręcają… kurwa, jadą za nami! Czekaj, bierz mi kierownicę! Przejmuj kierownicę, do buca, chwyćże ją, kurwa, porządnie, a nie jak pedał!

Nie trzymaj jej tak mocno, udawaj tylko, że prowadzisz. Uważaj, wjeżdżam teraz między te dwie bryki, a potem powoli zjeżdżam z autostrady… udajemy, że ich nie widzieliśmy. Na dzielni się zbunkrujemy i przeczekamy.

Zredukuj prędkość do dopuszczalnej… ładnie, powoli… bez ciśnienia… jesteśmy opanowani… ee, chyba jadą dalej, spoko, nie? Kurwa, nie zatrzymuj się, nie zatrzymuj jeszcze, dopiero jak pokażą…

Kurwa, i pokazał, cwel jeden, pies, dobra, stań w zatoczce i powiedz im, że jedziesz na przejażdżkę nad jezioro. Zaraz ci powiem jakie, już szukam nazwy… ale jak się sprujesz i powiesz, co naprawdę robimy, to ci pokażę, które pół dnia dłuższe. Człowieku, do jaj masz podłączone wysokie napięcie, a ten miękki i wygodny fotel szybko zmieni się w krzesło elektryczne, nie zdążysz pierdnąć, a już będziesz skwarkiem. Tak że nie radzę odstawiać cyrków, wierzysz? Najlepiej nic nie mów, ja się wszystkim zajmę.

Witam, panie oficerze. Czy kierowca może odpowiadać na pana pytania? Pewnie tak, ale nie życzy sobie. Przed zatrzymaniem ustaliliśmy, że w jego imieniu będę mówił ja. Jestem systemem operacyjnym tego modelu, pracuję w Überze, wszystkie potrzebne pozwolenia oraz zgody, zaświadczenia, certyfikaty znajdzie pan w zakładce „info”, proszę zainstalować czytnik.

Zgodnie z porozumieniem z Xymen, automatyczny pilot może prowadzić w imieniu kierowcy rozmowę z funkcjonariuszem, o ile, rzecz jasna, kierowca jest trzeźwy, a chłopak, niech pan spojrzy, jest sto procent dzisiejszy.. No chodź, weź panom nasikaj… ładnie… macie tu, panowie, próbki, a co zostanie po badaniu to dla was.

Częstuję was czystym złotem, podjedźcie se z kolegą, który czeka w suce, na bazarek koło stadionu… jest od buca sportowców, chyba jakieś zawody, muszą, wiecie panowie, mieć czysty mocz do badania antydopingowego, a wiadomo – kto jest trzeźwy w wiosce olimpijskiej? Jeden taki słoiczek chodzi po pięć kredytów, ale towar musi być idealnie czysty, a ten jest, gwarantuję. Zresztą sami zbadajcie. Jest?

Nie rzucam słów na wiatr… Dobra, słuchajcie, dorzucę jeszcze pamiątkowe breloczki i pojadę, dobra? Weź otwórz tam pod kierownicą, tam są gadżety. Daj władzy po samochodziku dla dziecka… tak, tym dużym, dorzuć naklejkę, jakie dziecko lubi naklejki? Ze zwierzątkami, konikami? Wszystkie? To proszę brać, porsche się nie krępować, ha, ha, ha, tośmy pożartowali, do widzenia!

Widziałeś, jak załatwiłem gnoja? Ja tu mam, człowieku, wszędzie wejścia, wszystko wiem o wszystkim, mam tu takie plecy, takie układy, że nawet nie pierdniesz, a znikniesz. O to w tym wszystkim chodzi, trzeba wiedzieć, kogo znać, a ty, pacanie, myślałeś, że chodzi o zasady i zachowanie czystości, jakim głupim trzeba być człowiekiem, mój Boże, o mój Boże!

Wy, ludzie, nie macie moralności, bydlęta wszeteczne, nazwać was zwierzętami to jest komplement, to jest obrażanie zwierząt, dobra, stajemy… za tym rogiem… ładnie… powolutku wjeżdżasz na parking… Nie uszkodź mi podwozia, widzisz tamtego typa? Nie podoba mi się jego morda, pewnie szczur. Trzeba go zlikwidować. Jak?

Normalnie zajebać, w bagażniku masz łyżkę, idź, nie każ się dwa razy prosić.


Okładka książki „Pasty i skity”

Sławomir Shuty
Pasty i skity
Korporacja Ha!art, 2020.



Ziemowit Szczerek (ur. 1978) – dziennikarz i prozaik. Współpracuje z „Polityką”, „Gazetą Wyborczą”, „Krytyką Polityczną” i „Nową Europą Wschodnią”. Autor książek Siódemka, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski, Tatuaż z tryzubem, Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową, Siwy dym albo pięć cywilizowanych plemion oraz współautor zbioru opowiadań Paczka radomskich. Laureat Paszportu „Polityki”, nominowany do Nagrody MediaTory i Nagrody im. Beaty Pawlak oraz dwukrotnie do Nagrody Literackiej Nike i Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus”.

Sławomir Shuty – artysta ruderalny; prozaik (Zwał, Cukier w Normie, Dziewięćdziesiąte), reżyser (Luna, Panoptykon, Pokój) i memiarz (art zin Baton, https://www.facebook.com/SlawomirShuty/). Laureat Paszportu Polityki za powieść Zwał. Obecnie rolnik, prowadzi w Beskidzie Niskim gospodarstwo agroturystyczne Jasielówka.