Artefakt rzucony w tytule książki niedbale, jakby trochę od niechcenia, ma niesłychaną moc sprawczą. Może przeciąć, odciąć, wyciąć, a nawet pociąć. Przeciąć czyjeś życie. Odciąć przeszłość od teraźniejszości i przyszłości. Wyciąć kawałek minionego czasu. Pociąć go na kawałki. „Nożem można wszystko. Ciachnąć ciało, konkubenta, książkę”. Takie wbicie Noża w polską literaturę, jak zrobił to Krzysztof Bielecki, musi zostawić wyraźny ślad.

***

Nóż to „kryminał czarujący”, jak wynika ze słów autora adresowanych do Delfiny Potockiej. Zwrot ten, będący formą liściku, jest także wstępem oraz instrukcją obsługi Noża. Jednak struktura kryminału nie jest istotą tej literatury, pozwala jedynie zachować pewien porządek w tej surrealistycznej historii (o tym pisze Leszek Bugajski w notce na czwartej stronie okładki). Zbrodnia – morderstwo dokonane na Solskim – jest w Nożu furtką, przez którą trzeba przejść, żeby dotrzeć do wnętrza powieści.

W roli miejsca akcji – Kutno. Miasto powiatowe z ponad czterdziestoma czterema tysiącami mieszkańców. Dzisiaj. Wtedy, w czasie akcji Noża, czyli w latach siedemdziesiątych, latach Deyny, Niemena i Połomskiego, „istniało – nie istniało. W jakichś drgawkach, martwocie, kulejące. Podrywające się do lotu ze świadomością, że nie poleci. Bo jakim prawem miało polecieć – z urwanym skrzydłem? W tym położeniu, w tym fatum – między Łodzią, Płockiem, Łowiczem, Kołem”. Jedno z wielu miast-miasteczek zatopionych w niebycie, kochanych miłością nienawistną swoich zmęczonych mieszkańców. Podzielone na Kutno sprzed torów, stłoczone w blokach, i Kutno zza torów, mieszkające w luźno rozrzuconych domach. Kutno, z którego chciałoby się uciec i Kutno, które pozostawia ślad w tożsamości, które zawsze definiuje pochodzenie, a więc związki z miejscem, nawet jeśli się tego bardzo nie chce. Powieściowe Kutno, mimo silnie sugestywnych odniesień do rzeczywistości, tak naprawdę mieści się w głowie narratora-bohatera i oglądane jest właśnie z tej perspektywy. Nie rzeczywistość jest tu najważniejsza, a to, co – i jak – zrobił z nią Krzysztof Bielecki.

Nie rzeczywistość jest tu najważniejsza, a to, co – i jak – zrobił z nią Krzysztof Bielecki.

Nożowe Kutno ma charakter kosmogoniczny. To miejsce, z którego bierze się porządek subiektywnego świata narratora – wtedy, w latach siedemdziesiątych, kilkunastoletniego dorastającego chłopca, a dzisiaj chłopca z drugiej dekady XXI wieku. Właśnie w takiej kombinacji występuje dwupostaciowy narrator powieści: jest samym sobą równocześnie wtedy i teraz. Ma to w książce także wizualne odbicie – wypowiedzi współczesnego narratora oznaczone są czerwonym kolorem. Jego krótkie, urywane komentarze tworzą coś na kształt rozmowy z samym sobą. „Ty, chłopiec 2018, patrzysz na chłopca 1975 i nie wierzysz. Lusterko cię przerosło”. Ten porządek świata ewoluuje, porasta doświadczeniem i cierpieniem, miłością i śmiercią, wiarą i zwątpieniem. Zapętla się, koresponduje z widzeniem świata sprzed czterdziestu kilku lat, przetwarzając zapamiętane obrazy, emocje i wrażenia w jakąś surrealistyczną imaginację. Ta rewizja siebie, próba oglądania metamorfoz własnego doświadczenia z pozycji zewnętrznej oraz poszukiwania i interpretowania przyczyn różnych zachowań, a także otwarcie teraźniejszości na wydarzenia minione, prowadzi do rytualnego odradzania się czasu powieściowego, przekształcającego się w czas mityczny. Przestrzeń literacka Noża, choć ma oparcie w świecie rzeczywistym, jest sceną fikcyjnych zdarzeń, poprzez które następuje deformowanie rzeczywistości. Jest ono niejako podwójne, nałożone jedno na drugie: chłopiec 2018 próbuje odtworzyć subiektywne widzenie świata chłopca 1967–77, wchodząc w jego myśli, emocje i wrażenia. Na zniekształcony i pełen symboli świat dziecka nakłada się więc wykrzywione, ironiczne, „dorosłe” widzenie tego samego świata. Obok wszystkich indywidualnych spraw bohatera – oczarowania Liz Solską, leżenia w trawie, podglądania przez płot roznegliżowanej matki Odległusza – wydarzają się rzeczy o charakterze co najmniej ogólnokrajowym, jeśli nie globalnym: Górnik gra mecz z Romą, na Wembley rozgrywa się legendarny mecz Polski z Anglią, Neil Armstrong stawia stopę na Księżycu… Sprawy większego świata dzieją sięrównolegle do spraw mniejszego. Oba czasy, ten ogólny i ten indywidualny, pokrywają się. Uczestniczenie w światowych wydarzeniach jest jakby potwierdzeniem uczestniczenia w świecie w ogóle:

Całość świata tkwiła w zdrobnieniu. Tu jego wdzięk i melodia. W tym, co wyrzekało się zuchwałości i patosu. Co pragnęło cichości ducha i pokornego wymiaru. Bytowania niezauważalnego. Oddechu rzadkiego i krótkiego westchnienia. Bo po co długie? […] Przecież w zdrobnieniu może tkwić jakaś siła. Można mówić wiersz, ale też wierszyk. […] Wojna, ale też wojenka. Dym, ale też dymek. Śmierć, ale też… Boże, tu nie ma zdrobnienia!

Język Noża zagina znaczenia znanych człowiekowi elementów dwóch światów – widzialnego i niewidzialnego. Banalnym, powszednim pojęciom nadaje nowe sensy, tworzy ich historie, umożliwiając dostrzeżenie w nich czegoś świeżego, do tej pory nieznanego. Na tej semantycznej drabinie Bielecki zbudował literacką analogię do „Ceci n’est pas une pipe” – Zdradliwości obrazów René Magritte’a. Nic, co jest widziane, nie jest tym, czym się wydaje. Stąd też tak jawnie podkreślony sens i znaczenie nieobecności, braku, i szukanie języka, w którym ów brak stanie się wyrażalny. Mówią o tym między innymi znajdujące się w książce ramki na ilustracje z umieszczonymi wewnątrz komentarzami typu: „Brak ilustracji z pajęczyną torów i podpisem: «Tu umierały tory»”. Właśnie temu służy (poniekąd eksperymentalna) forma powieści, której nadrzędny sens można by określić jako uwalnianie języka z więzienia znaczeń.

Język „Noża” zagina znaczenia znanych człowiekowi elementów dwóch światów – widzialnego i niewidzialnego.

Jeśli wyprać dzieło literackie ze wszystkich dodatków typu fabuła, pozostanie sama forma. Nie wiadomo, co Witkacy sądziłby o Nożu, jednak obecności jego autorskiej koncepcji Czystej Formy można doszukać się w powieści Krzysztofa Bieleckiego. W prozie tej odradzają się bowiem sakralne obszary życia człowieka (magia i religia), oderwane zupełnie od naturalizmu i psychologizmu. Sferę sakralną w dużej mierze budują małe artefakty, fetyszyzowane przez bohatera, przede wszystkim kolczyk Liz Solskiej i bańka na mleko. Pierwszemu z nich, odciętemu wraz z uchem na prośbę właścicielki, narrator urządza perwersyjny pogrzeb, przywołując wspomnienie między innymi Psa andaluzyjskiego Buñuela. Z kolei bańka na mleko ma głęboko ponadmaterialne znaczenie – za jej sprawą dokonuje się idealna harmonia człowieka z kosmosem:

Weźmy Drogę Mleczną. Czyli moją drogę z bańką na mleko. Dzień w dzień wieczorem. I, Boże czuły, ile to razy czułem, że w bańce niosę wieczność. Taką dziecięcą, owszem, bez okrucieństw, miłą jak lato. […] Bańka była niepokalana. Nie taka ze skazą, jak inne – że gdzieś odprysła emalia […]. Szedłem z bańką i widziałem nad sobą tyle przeczystych gwiazd, co nigdy. I zrozumiałem, że mama ma rację – bańka musi być niebieska, a w środku musi być biała. […] Że tylko te kolory mogą zgadzać się z niebem które nade mną.

Intryga kryminalna, śledztwo w sprawie śmierci Solskiego (toczące się leniwie jak lato ‘77), jest w pewnym sensie zakończeniem wydarzeń wcześniejszych – dzieje się bowiem najpóźniej. Ale jeszcze później rozgrywa się koniec, który autor umieścił na początku, w przeciwieństwie do początku umieszczonego na końcu. Czas, pomimo dat i wydarzeń historycznych, jest tu rozciągły i elastyczny, niejednorodny, nieuchwytny. Wciąga w swoją grę, zastawia pułapki i czyha na ludzkie życie. I na czytelnika. Nóż to powieść, która się nie kończy, mimo dwóch końców umieszczonych na początku.

W tym literackim jam session bohater nieustannie gra w podchody z własną wyobraźnią, próbując odkryć ukrytego wewnątrz siebie… samego siebie. Nóż to książka intymna, czuła, wymagająca od czytelnika wejścia w pisarską improwizację.


Krzysztof BieleckiNóż,
Państwowy Instytut Wydawniczy, 2019, ss. 276.



Katarzyna Wójcik (ur. 1986) – magister filologii polskiej, redaktor książek dla Wydawnictwa Iskry i Państwowego Instytutu Wydawniczego, współpracownik portalu Instytutu Książki, recenzent poezji w „Twórczości”. Wielbiciel szeroko pojętego absurdu i nonsensu.

Maciej Tadeusz Bykowski (ur. 1997) — student grafiki na University of Reading. Motto: „Placet experiri”.