starszacy po kolei wskazują gwiazdy, mówią, dokąd lecą.

święci z obrazów, wszyscy oni: średni rybacy,
zupełnie nieznani cieśle, martwi koledzy. spokojnie,

zupy dla każdego starczy, każdy zdoła się nią okręcić
jak szesnastoletnim szalem albo nogą swojej pierwszej

szesnastki – szczyt spojrzał w dół, obraca się w
kamień. warstwy suną, warstwy rozpędzają się,

potykają, wpadają na siebie.

ile Norwegów?

pełza za nami zima ciężka od śniegu. oczekuje swoich
pierwszych, prawdziwych wakacji. będziemy oglądać

z nią filmy o Norwegach, jak to przeczekują świat w
swoich ciepłych chatkach z ropą. trafnie zauważysz, że nie

jesteśmy Norwegami, że nie jesteśmy nawet połową Norwega
balansującego na smyczy w centrum jego własnego psa, będzie

to odkrycie przełomowe dla wdzierającej się ulgi, która zawoła:
„o części głodu, którą napoczęłam, a w której dziś zasnę!”

tym, do których się spóźnimy

wyobraź sobie Zosiu, ten łańcuch życia jako taniec żurawia:

czternastu ludzi wielkiej maści pędzi dobić czarnego
konia ostatnich sondaży. Bałtyk milczy nażarty chińskimi

dorszami, windsurfingiem i pozostałym centymetrem Ikara-
trzydziestoletniego, jeszcze łysego pisklaka. czy wiesz jak

śpiewa się w kopytach? jaka to satysfakcja krzyczeć najgłośniej,
wyczerpać możliwości, w końcu drążyć plażę, wyjść?



Julek Rosiński (ur. 2001) – warszawiak, w wolnych chwilach kończy liceum, wychodzi z psem i śpiewa w głos Battistiego. Zażarty kibic Juventusu Turyn. Dotąd publikował w: „Wakacie”, „Stonerze Polskim”, ,,Dwutygodniku”, antologii „Biji Rojava!” i na stronie wydawnictwa j.