Drrrogie dzieci, oto Arrrturrr.

Arrrturrr, choć na pierrrwszy rzut oka trrrudno się zorrrientować, jest brzuchomówcą. (Od rrrazu jednak słychać, że ma niezwykle irrrytującą wadę wymowy, którrra przy dłuższym tekście stałaby się nie do zniesienia).

Jeśli szukacie atrrrakcji na nadchodzący wieczórrr, to wasz człowiek, bowiem Arrrturrr występuje na przyjęciach dla dzieci orrraz na imprrrezach firrrmowych. Klienci chwalą go za dyskrrrecję oraz miłe usposobienie. Cenią też niskie stawki i elastyczność. Jego ulubionym medium społecznościowym, a jednocześnie prrreferrrowaną forrrmą kontaktu ze światem zewnętrznym, jest Twitterrr.

Na tych pierrrwszych — przypomnijmy, że mówimy o przyjęciach dla dzieci — Arrrturrr jest na ogół sympatyczny i trrrochę głupkowaty (do czego, co tu dużo ukrywać, ma znakomite prrredyspozycje), poza tym porrrusza się lekkim tanecznym krrrokiem, na samych palcach, sporrro gestykuluje (co ciekawe, tylko lewą rrręką, prrrawą ma najwidoczniej zajętą), dużo się uśmiecha i wzbudza powszechne zaufanie. Na drrrugich — tym rrrazem chodzi rzecz jasna o imprrrezy firrrmowe — pozwala sobie na trrrochę więcej, to jest kloaczny humorrr i żarrrty z Szoa.

O, a to jest Stefan. Stefan, jak się okazuje, jest lalką.

Jeśli prrragniecie przeżyć niezapomniane chwile, to wasza kukiełka, bowiem Stefan rrrównież występuje na przyjęciach dla dzieci orrraz na firrrmowych imprrrezach, zrrresztą — cóż za zbieg okoliczności! — rrrazem z Arrrturrrem (i to nie żadna bagatela, bo musicie wiedzieć, że zdarza im się dzielić scenę z gwiazdami tej miarrry, co Wielki Krrronopio, którrry zrrresztą, zamiast popisywać się sztuką iluzji — comme il faut — czyta swoje łzawe listy o pożegnaniu, doprrrawdy żenujący typ).

Na tych pierrrwszych — przypomnijmy, że mówimy o przyjęciach dla dzieci — Stefan udaje lekkomyślnego i nieporrradnego, gdy akurrrat nie porrrusza się lekkim tanecznym krrrokiem, lecz co rrrusz potyka się (a śmiechu przy tym co niemiarrra!), na drrrugich — tym rrrazem znowu chodzi rzecz jasna o imprrrezy firrrmowe — opowiada świńskie dowcipy i zdrrradza szczegóły z życia seksualnego Arrrturrra. Zdrrradzanie szczegółów z życia seksualnego Arrrturrra oznacza zdawanie wierrrnych a plastycznych rrrelacji z jego sesji zapamiętałego onanizmu przed ekrrranem komputerrra. Stefan lubi patrzyć, Arrrturrr zaś lubi, jak Stefan patrzy.

Stefan mówi zniekształconym głosem Arrrtrurrra, choć — co zastanawiające — w ogóle nie brzmi jak Arrrturrr. Czasem Arrrturrr akurrrat pije wodę, a Stefan nadal mówi i tylko wtedy, w tych nieczęsto spotykanych momentach, kiedy sprrrawia wrrrażenie, jakby się topił, Stefan brzmi zupełnie jak Arrrturrr.

Arrrturrr i Stefan stanowią doskonały przykład współprrracy między człowiekiem a lalką, komitywy istoty myślącej i bezmyślnego przedmiotu, przyjaźni materrrii ożywionej z rzeczą marrrtwą, brrraterrrstwa ciała i drrrewna. Gdyby byli jedną osobą, byliby chodzącym drrrewnem. Grrraliby w serrrialach. A tak tylko trrrwają w satysfakcjonującym dla obu nienorrrmatywnym układzie człowiek-lalka.

Wybaczcie, kochane dzieci, ale musimy, po prrrostu musimy o tym wspomnieć, mimo iż motyw z brrrodą i wyeksploatowany. Otóż gdy Arrrturrr i Stefan… gdy Arrrturrr prrracuje ze Stefanem, oni… To może, zważywszy na wiek zebrrranych, inaczej. Otóż powszechnie wiadomo, że użytkowanie kukiełki zgodnie z jej przeznaczeniem stanowi motyw już to nadużycia, już to wejścia na poziom rrrelacji intymnej dla większości nieosiągalny. Tak czy inaczej, przyzwyczajony do tego typu atrrrakcji Stefan rrrży wtedy z rrrozkoszy.

Gdy Stefan opowiada zebrrranym prrracownikom wielkiej korrrporacji, którzy mają akurrrat godzinę na integrrrację, o samotności Arrrturrra i co z tego wynika (przypomnijmy… a zrrresztą lepiej nie przypominajmy), ten czerrrwieni się jak burrrak. Arrrturrr, w przeciwieństwie do Stefana, nie ma dystansu do siebie i swoich niepowodzeń, a poza tym, jak na człowieka przystało, nie przywykł do życiowych porrrażek, w tym tej największej.

By nie myśleć o porrrażkach, w tym tej największej, Arrrturrr poprrrosił Stefana, by ten włączył telewizorrr, ponieważ za chwilę miał się zacząć ich ulubiony prrrogrrram, jeden z najpopularrrniejszych w Sonorze, Wieczórrr z Rrreinaldem, prrrowadzony przez niejakiego Rrreinalda. W zapowiedziach podali, że gościem będzie jakieś medium czy zielarrrka, chłopcy nie mogli tego przegapić, ezoterrryka barrrdzo ich pociągała. Kobieta rzeczywiście miała się pojawić, tyle że dopierrro po brzuchomówcy-samouku z Guaymas. Mężczyzna — już z aparrrycji fiksat i dziwadło — okazał się zwykłym parrranoikiem, przekonanym, że jego lalka jest żywą istotą, dodatkowo oskarrrżającym ją o morrrdercze skłonności. „Moja cholerrrna lalka jest żywą istotą”, przekonywał. „Parrrę razy prrróbowała ucieczki”, zapewniał. „Parrrę rrrazy prrróbowała mnie zabić”, zaklinał się. „Ale jego rrrączki są zbyt słabe, by utrzymać pistolet albo nóż, nie mówiąc już o prrróbie uduszenia mnie”, prrrostował. Na sarrrkastyczną uwagę prowadzącego, że to przecież motyw znany z wielu filmów o brzuchomówcach i ich kukiełkach, ta lalka buntująca się przeciwko człowiekowi, arrrtysta odparł ze łzami w oczach (słowo daję, że prrrawie płakał), że ma tego świadomość, że zna te filmy i te trrropy, że widział je wszystkie, te filmy, najprrrawdopodobnie więcej niż Rrreinaldo i obecna w studiu publiczność, że to nie może być zwykła koincydencja, że coś jest na rzeczy, że skorrro nakrrręcono już tyle filmów na ten temat, to bunt lalek brzuchomówców jest zjawiskiem o wiele częstszym, niż nawet on sam z początku przypuszczał, powszechnym właściwie na całym świecie, świecie brzuchomówców, ich kukiełek i publiczności, że — statystycznie rzecz biorrrąc — co trzy sekundy gdzieś na świecie jakaś lalka dokonuje prrróby zabójstwa, w dwudziestu trzech prrrocentach udanej. Przecież to nie żadna tajemnica, w grrruncie rzeczy wszyscy brzuchomówcy, co do jednego, wiedzą, że ich cholerrrne lalki, gdy tylko uda im się osiągnąć swoistą temperrraturrrę wrzenia, zaczynają żyć własnym życiem, po swojemu, jak tylko chcą, a życie czerrrpią już to z występów, już to z naczyń włosowatych brzuchomówców. Z aplauzów je czerrrpią. A przede wszystkim z łatwowierrrności widzów. Poza tym posiadają porrrywającą osobowość orrraz niezwykle zawiłą, choć krrruchą seksualność, zapisaną w słojach.Nie mogąc znieść tych doprrrawdy kurrriozalnych i pełnych wewnętrznych sprzeczności wynurzeń brzuchomówcy z Guaymas i nie czekając na pojawienie się medium czy zielarrrki, Arrrturrr poprrrosił Stefana, by ten wyłączył telewizorrr, sam zaś skierrrował się w strrronę komputera, rrrozpinając po drrrodze spodnie. (Arrrturrr ma świadomość, że gdyby napisał go Houellebecq, to Arrrturrr miałby na imię Brrruno).

Ogólnie rzecz biorrrąc, podział obowiązków w ich wspólnym, układnym życiu wygląda tak, że Arrrturrr myśli, przynajmniej o sprrrawach najważniejszych i ostatecznych, a Stefan się wypowiada, przynajmniej w kwestiach mało istotnych. Jeśli chcą zakomunikować sprzedawczyni w sklepie, że rrreszty nie trzeba (na przykład jednego grrrosza z pięciu złotych), to mówi Stefan („Rrreszty nie trzeba”, mówi). Jeśli kupują bilety do kina – Stefan („Poprrroszę dwa bilety na Nawet karrrły były kiedyś małe”, mówi), zamieniają się rolami dopiero przy płaceniu, ale tylko gotówką, z karrrtą nadal lepiej radzi sobie Stefan; nie ma nawet znaczenia, czy zbliżeniowo, czy trzeba podać PIN, Stefan ma znakomitą pamięć przestrzenną. Jeśli chcą pójść z kobietą do łóżka, to też Stefan, ma większy urrrok osobisty, nieoheblowany język orrraz, tego byście się po nim nie spodziewali, doświadczenie. Gdyby jednak serrrio zastanawiali się nad adopcją dziecka z Afrrryki czy wsparrrciem rrruchu społecznego, to już musiałby włączyć się Arrrturrr, bo to on jest mimo wszystko tym rrrozsądniejszym, posiada konektom. Arrrturrr, wzorrrem komiksowych Galów, boi się tylko tego, że niebo spadnie mu na głowę. Stefan obawia się wyłącznie inwazji korrrników oraz zimnej rrręki Arrrturrra.

No właśnie, Arrrturrr nie ma powodzenia u kobiet. Wydawałoby się, że Stefan ma jeszcze mniejsze (skorrro jest lalką, ma nieoheblowany język i mówi zniekształconym głosem Arrrturrra, choć w ogóle nie brzmi jak Arrrturrr, chyba że Arrrturrr akurat pije wodę, to wtedy i tylko wtedy, w tych nieczęsto spotykanych momentach, kiedy sprrrawia wrrrażenie, jakby się topił, Stefan brzmi zupełnie jak Arrrturrr), ale to nieprrrawda. W końcu to Arrrturrr dwa razy przyłapał Stefana z dziewczyną niemal in flagrrranti, nigdy na odwrrrót. Stefan nic sobie zrrresztą z tego nie rrrobił, tylko patrzył, ach!, jak on patrzył. Wszyscy są zgodni, że gdyby nie Arrrturrr, to Stefan prrrawdopodobnie całkiem nieźle by sobie w życiu porrradził. Tout le monde le sait.

O, a to jest marrrtwe ciało Arrrturrra. Gdy jeszcze było żywym ciałem Arrrturrra, to najprrrawdopodobniej zostało zabite przez nieożywione ciało Stefana. Co prawda, niektórzy sugerrrowali samobójstwo, inni inspirrrację 2666 Bolaño. Nie nam to oceniać. Dość powiedzieć, że marrrtwe ciało Arrrturrra zostało znalezione ze spuszczonymi spodniami przed ekrrranem komputerrra, w tle zawzięcie kopulowała jakaś niemieckojęzyczna parrra, a Stefan siedział nieporrruszony i patrzył. Patrzył, gdy policjanci dokonywali oględzin miejsca zbrrrodni, a technicy rrrobili zdjęcia i zabezpieczali ślady. Patrzył, gdy lekarz sądowy stwierrrdził zgon. Patrzył, gdy przyjechał prrrokurrratorrr i od rrrazu zaczął się awanturrrować, że co się tu kurrrwa wyprrrawia. Patrzył, gdy wynoszono marrrtwe ciało Arrrturrra. Patrzył, gdy policjanci zaczęli zadawać mu (Stefanowi) pytania i krzyczeć na niego (Stefana). Potem zabrrrali go (Stefana) na posterrrunek i wstępnie przesłuchiwali (Stefana) przez dwie godziny, prrróbując obarrrczyć (Stefana) winą za śmierrrć Arrrturrra orrraz pięciu innych osób. Stefan jednak był twarrrdy. Niczego nie potwierrrdził. Uznano, że odmawia składania zeznań. Później znów był wielki rrraban, policjanci wchodzili i wychodzili, żądali wyjaśnień. Niektórzy prrrosili albo stosowali grrroźby, pytali „dlaczego” (jak brzuchomówca z Guymas — ze łzami w oczach), odwoływali się do Boga, sumienia czy prawa naturalnego, inni prrroponowali kawę i papierrrosy, od czasu do czasu jakiś film Jarrrmuscha. A on był nieugięty. Niektórzy dziwili się, że Stefan trrrwa nieporrruszony. Twarrrdy skurrrwysyn, mówili. Każdego można złamać, nawet lalkę z drrrewna, mówili. Tylko rrrękopisy nie płoną, mówili. Przyszedł też prrrokurrratorrr, ten sam, którrry był w mieszkaniu. Znów się awanturrrował, grrroził Stefanowi dożywociem w Polsce, karrrą śmierrrci w Chinach orrraz deporrrtacją do Bangladeszu. A Stefan uparrrcie milczał. W ciągu sześciu godzin przesłuchania ani rrraz się nie odezwał.


W tekście wykorzystano zmodyfikowany frrragment z 2666 Rrroberto Bolaño
w przekładzie K. Okrrrasko i J. W. Rrrajterrra.



Adrian Krysiak – mieszka i pracuje w Poznaniu. W wolnym czasie frenetycznie czyta i słucha jazzu, bo lubi. Pisze, bo może. Ma słabość do eksperymentalnej prozy i metafikcji. Dodatkowo laureat konkursu na sztukę awangardową w ramach obchodów stulecia awangardy w Polsce (organizator: Teatr Nowy im. K. Dejmka w Łodzi).

Aga Lut (ur. 1992) – projektantka i ilustratorka. Przelewa do ilustracji swoje wewnętrzne niepokoje.