na czas nieokreślony
mieszkam w cichym zaułku
szemranej dzielnicy
aresztu z dzieciństwa
zatrzymana na czas nieokreślony
do zadań
domowych obowiązków
tkwię w diabelskim okręgu
niebieskich płomieni
wśród stalowych ścian
garnków i patelni
puchnie mi palec serdeczny
przytrzaśnięty drzwiczkami
szafki kuchennej
opuszkiem badam jej wnętrze
kawa zbożowa
gwiazdki i kolanka
drobniutkich makaronów
płatki śniadaniowe i kasza
rozsypane bezładnie
na najniższej półce
uchylam rąbka wnętrzności
gdzie wkrada się chłód
wątła mgiełka wyziewów
z mrożonek unosi się
drętwieje mi palec serdeczny
bawole serce białego sera
zimne i mokre
przestaje bić w ogóle
kiedy domykam wieczko
gasnę jak światło w lodówce