Aleksander Trojanowski – urodzony we Wrocławiu. Potem mieszkał na wsi. Studiował socjologię, obecnie uczy hiszpańskiego. Autor debiutanckiej książki poetyckiej „Parkingi podziemne jako miasta spotkań” wyróżnionej Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius.
Zaangażowanie powinno być nastawione na sprawczość. A skrajną naiwnością jest wiara w namacalną, społeczną sprawczość wiersza w dzisiejszej Polsce. Książka poetycka nie jest najlepszym środkiem perswazji – wiedzenie wierszem ludu na barykady jest pomysłem groteskowym. Nie jest to więc książka zaangażowana w rozumieniu agitacji, choć w sposób oczywisty jest polityczna, a zatem i krytyczna. Bez naiwnej wiary w masowe oddziaływanie takiego gestu. →
„Robodramy w zieleniakach” są pełne poezji katastroficznej, bo czuję zagrożenia nadchodzące z wielu stron, które mogą dotknąć mnie i moich najbliższych. Podobnej strategii opracowywania lęków literacko uczyłem się na prozach Etgara Kereta, dużo mi one dały, lubię do nich wracać. Cóż, wiemy, że wiersz nie jest cudem, ale uznałem, że to za mało. Czuję, że trzeba się usyfić, żeby coś ważnego powiedzieć. →
Kultura polska nie stoi na dwóch nogach – antycznej, grecko-rzymskiej oraz chrześcijańskiej – a raczej na tej ostatniej. Wydaje mi się, że odwołania do tradycji antycznej, tak bardzo obecne u Miłosza czy Herberta, zaczęły być nieczytelne. Pewnie to kwestia edukacji nastawionej bardziej na paciorek niż naukę antyku. →