W końcu pojawia się autobus. Kupuję bilet u kierowcy i jedziemy w las. Po drodze mijam przystanki, na których w przyszłości będę wsiadał do tego autobusu. Dzieciaki wchodzą i wychodzą, a za każdym razem, kiedy drzwi się otwierają, powietrze wlatujące do środka jest coraz chłodniejsze. Mało co widzę przez zaparowane okno. Naprzeciwko mnie siada chłopiec z dziadkiem. Chłopiec jest przerażony, to najpewniej jego pierwszy dzień szkoły. Trzymaj się przyjacielu, myślę sobie, jeszcze w chuj gówna przed tobą.
→