Piotr Mitzner (ur. 1955) – poeta, eseista, literaturoznawca. Redaktor miesięcznika „Nowaja Polsza” w latach 2000–2018. Profesor na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jego pierwszy arkusz poetycki Dusza z ciała wyleciała ukazał się w drugim obiegu w 1980 roku. Od roku 2000 opublikował tomy wierszy, m.in.: Dom pod świadomością, polak Mały, Ulica tablic. W 2019 roku wydał tom Siostra, w 2020 – Przygody chłopca, w 2021 ukazał się wybór jego wierszy Przejścia. Tłumaczony na rosyjski, francuski, czeski, albański, litewski, hiszpański, bułgarski i hebrajski. Laureat Nagrody Literackiej Fundacji Kultury, Nagrody Poetyckiej Orfeusz i Nagrody „Zeszytów Literackich” im. Józefa Czapskiego.
Mój przyjaciel mówi: „Dość mam już Rosji, już i na zawsze”. Ja mu na to odpowiadam, żeby nie mylił Putina z Puszkinem. I od razu czuję niestosowność tej rady. →
Kotas potrafi jednocześnie dać obraz naszego świata z perspektywy dziecka lub kosmity, umie rozbrajać tragizm groteską i doskonale pointować. A celna pointa jest zwycięstwem. →
Matywiecki nie jest apokaliptykiem. Kiedy zorientowałem się, że „Poematy biblijne” w układzie swoim podążają za kolejnymi księgami, jako źle wychowany czytelnik zajrzałem na koniec. Ostatnie słowa są dopiskiem piszącego, jego post scriptum, które brzmi: „Litera / mówi”. →
Kwiatkowski rzeczywiście daje nam „ścinki” i „pozostałości”, ale nie są one przypadkowe, są świadomie wybrane, dane nam do wiadomości, do namysłu, do medytacji. W ten sposób oddaje głos świadkom i to czasami świadkom stojącym po stronie zbrodni lub z boku – banalnym i okrutnym. Zabieg ten oczywiście nie świadczy o próbie ich usprawiedliwienia. W kontraście ze skalą ludobójstwa te głosy same się dezawuują. →
Myślę, że najtrudniejsze do prześnienia są dla mnie te sny, w których odczuwam lęk wysokości: stoję na skraju wzgórza i wiatr dotyka moich pleców, idę po śliskich od deszczu gzymsach szerokich na jedną cegłę. Nie spadam, ale jestem o krok od utraty równowagi. Zimny skurcz przechodzi od stóp przez nogi, podbrzusze i wnętrzności. Do głowy chyba nie dociera. →