„Słowa są skrajnie niebezpieczne, na każdym kroku zastawiają sidła”
GELLU NAUM, Głuchy brudnopis[1]

Vasco da Gama i inne cykle poetyckie to drugi tom serii „wunderkamera” wydawanej przez Instytut Mikołowski we współpracy z Ośrodkiem Badań nad Awangardą Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zaprezentowano w nim cztery utwory poetyckie czołowego rumuńskiego surrealisty Gellu Nauma (1915–2001) w przekładzie i opracowaniu Jakuba Kornhausera, pomysłodawcy i – jak sam siebie nazywa – „dozorcy” serii. To sugestywne określenie znakomicie ilustruje założenia kolekcji, która ma wprowadzać czytelnika do jednocześnie fascynującego i mrocznego „gabinetu osobliwości” awangardowych twórców z różnych zakątków Europy (zwłaszcza z Rumunii). Kornhauser-dozorca zaprasza nas do surrealistycznej przestrzeni pełnej ożywionych i niepokojących obiektów, przekazuje nam klucze do dziwacznego świata, który na czas lektury przestaje podlegać nadzorowi, a jego granice wyznaczają jedynie ramy czytelniczej wyobraźni.

Cykle poetyckie Gellu Nauma nie są tutaj wyborem przypadkowym, a naturalną kontynuacją przeglądu twórczości Rumuńskiej Grupy Surrealistycznej – serię „wunderkamera” zainaugurowała publikacja Biernego wampira Gherasima Luki. W tym tekście, napisanym w oryginale po francusku, łączącym cechy eseju programowego oraz prozy poetyckiej, Luca prezentuje rewolucyjną koncepcję „obiektu obiektywnie ofiarowanego” („O.O.O.”). Zakłada ona uniezależnianie się przedmiotów od intencji twórcy, ustalając tym samym nowe relacje między przedmiotami, oraz – co bardziej niepokojące – między przedmiotami i podmiotami, obiekty te wyprowadzają bowiem „aktywną nieświadomość zbiorową” z przestrzeni snów do codziennych i bezpośrednich relacji międzyludzkich, burząc w ten sposób ustalony porządek racjonalnego świata. Zarówno Luka jak i Naum uznawani są przez krytykę za teoretyków kierunku, u tego pierwszego trudniej jednak odseparować namysł teoretyczny od praktyki literackiej, stąd też specyficzny status Biernego wampira pośród dzieł rumuńskich twórców awangardowych. W utworach Nauma, opublikowanych w serii „wunderkamera”, nie znajdziemy raczej elementów refleksji teoretycznej, ponieważ te autor zamieścił w tekstach o innym charakterze, na przykład w manifeście Głuchy brudnopis z 1945 roku[2]. Cztery cykle poetyckie z vasco da gamy… można zatem potraktować jako praktyczną realizację założeń programowych Naumowskiego wariantu surrealizmu.

Szeroko pojętą awangardą rumuńską, w tym Naumem i Luką, Kornhauser zajmuje się już od lat, stale publikując eseje oraz artykuły naukowe omawiające tę problematykę; jest w jej zakresie bez wątpienia najwybitniejszym specjalistą w Polsce. Szczególnie interesuje go status przedmiotu w przestrzeni nadrzeczywistej (co czyni figurę „dozorcy” stojącego na straży tej „komnaty z rzeczami i artefaktami” tym bardziej znaczącą) oraz rekonstruowanie strategii estetycznych surrealistów. Najpełniejszy wywód na ten temat prowadził w poświęconych awangardzie monografiach Całkowita rewolucja. Status przedmiotu w poezji surrealizmu (Kraków 2015) oraz Awangarda. Strajki, zakłócenia, deformacje (Kraków 2017). Warsztat literaturoznawczy demonstruje Kornhauser również w serii „wunderkamera”, oba opublikowane tomy opatrzone są bowiem wyczerpującymi komentarzami krytycznymi. Polscy czytelnicy otrzymują więc historycznoliteracki kontekst twórczości rumuńskich surrealistów w pigułce, co stanowi wartościowe dopełnienie lektury.

Polscy czytelnicy otrzymują  historycznoliteracki kontekst twórczości rumuńskich surrealistów w pigułce.

A jest co czytać: tytułowy poemat Vasco da Gama z 1940 roku, kolażową Przewagę kręgów (powstałą w połowie lat 40. XX wieku, lecz opublikowaną dopiero w 1975 roku), „pohemat” Mój zmęczony ojciec z roku 1972 oraz Uwagi na temat życia codziennego ptaków z tomu Partea cealaltă („Druga strona”) z 1980 roku. Spośród bogatego poetyckiego dorobku Nauma Kornhauser wybiera zatem cztery utwory z różnych (wcześniejszych i późniejszych) etapów jego twórczości, proponując tym samym mikroprzekrój artystycznej działalności rumuńskiego surrealisty. Umożliwia to polskiemu odbiorcy z jednej strony obserwowanie ewolucji stylu poety, z drugiej zaś – dostrzeżenie ciągłości estetycznej jego dzieła.

Gellu Naum to dla kultury rumuńskiej postać szczególna. „Konsekrowała” go noblistka Herta Müller, twierdząc, że jest on „najlepszym, co mogło się przytrafić rumuńskiej literaturze ostatniego półwiecza”, a jego nazwisko znalazło się w zbiorze „Stu najważniejszych pisarzy rumuńskich” opublikowanym pod egidą Związku Pisarzy Rumuńskich w 2003 roku. Istnieje nawet fundacja jego imienia, która wydała kilka zeszytów czasopisma „Athanor” (pod takim właśnie tytułem Naum opublikował w 1968 roku swój pierwszy surrealistyczny tom poezji po dłuższej przerwie milczenia narzuconego przez władze komunistyczne; wyraz „atanor” oznacza specjalny piec alchemiczny). Założyło ją pięcioro uczniów, wielkich sympatyków, badaczy oraz kontynuatorów twórczości pisarza: artysta wizualny Gheorghe Rasovszky, poeci Sebastian Reichmann i Dan Stanciu, poeta, prozaik i dziennikarz Iulian Tănase oraz poetka, prozatorka i eseistka Simona Popescu. Miłośników jego dzieła jest oczywiście w Rumunii o wiele więcej, co stanowi pewien ewenement – Naum stał się najbardziej rozpoznawalnym twórcą całej rumuńskiej awangardy, podczas gdy inni jej przedstawiciele (zwłaszcza tworzący w ramach ruchów działających nad Dymbowicą jeszcze przed II wojną światową, czyli konstruktywizmu i jego późniejszego rumuńskiego wariantu – integralizmu) nie mają tak mocnej pozycji w literackim kanonie, a co za tym idzie – w czytelniczej świadomości.

Dzieło Nauma doczekało się licznych opracowań naukowych w kraju i za granicą (te najważniejsze cytuje Kornhauser w posłowiu do książki), a według Paula Cernata, uznanego badacza rumuńskiej awangardy, obecnie to właśnie Gellu Naum, obok Geo Bogzy oraz George Bacovii, stanowi najważniejszy historyczny punkt odniesienia dla najmłodszej generacji rumuńskich poetów[3]. Ponadto krytycy lubią określać Nauma mianem „ostatniego surrealisty Europy” – poprzez analogię do „ostatniego romantyka Europy”, czyli wieszcza narodowego Mihaia Eminescu – gdzie przymiotnik „ostatni” nie ma wcale wydźwięku pejoratywnego, a raczej symbolizuje domknięcie historii literatury europejskiej na terenie literatury rumuńskiej, co dla tej drugiej, walczącej od dziesięcioleci z kompleksem peryferyjności, stanowi obietnicę stałej i znaczącej obecności w europejskim kanonie literackim.

Gellu Naum to dla kultury rumuńskiej postać szczególna. Herta Müller stwierdziła, że jest on „najlepszym, co mogło się przytrafić rumuńskiej literaturze ostatniego półwiecza”.

Wyjątkowość Gellu Nauma wynika przede wszystkim z „rozpiętości” jego biografii, rozciągającej się właściwie przez cały XX wiek i przez to emblematycznej dla burzliwej historii Rumunii tego okresu, oraz rozpiętości gatunkowo-rodzajowej jego dzieła – Naum był poetą, prozaikiem, dramatopisarzem, eseistą, autorem książek dla dzieci i tłumaczem z kilku języków. Całą jego twórczość łączy jednak niezwykła artystyczna wrażliwość wykraczająca poza ramy wszelkich klasyfikacji. Przez niektórych czytelników i osoby z jego otoczenia był traktowany wręcz jak człowiek obdarzony nadprzyrodzonymi zdolnościami, jako profeta, a nawet mag. Przekonania te nie wzięły się zresztą znikąd – poeta, który wielokrotnie powtarzał, że traktuje surrealizm i poezję jako pewien tryb życia, a nie skodyfikowany system zamknięty w ramach konkretnego ruchu literackiego czy artystycznego, korzystał z różnych technik sięgających do poznania pozarozumowego i wywołujących szczególne stany psychoaktywne. Antropolog, religioznawca i krytyk literacki Andrei Oișteanu przypomina, że Naum ćwiczył się m.in. w postrzeganiu pozazmysłowym, synestezji, hiperestezji, telepatii, pisaniu automatycznym, kontaktach ze światem paranormalnym za pośrednictwem medium[4], czego ślady obecne są w jego twórczości – choćby w prozie poetyckiej Medium opublikowanej w roku 1945 czy w wydanej czterdzieści lat później powieści Zenobia. Poza tym, jak przypomina Kornhauser w posłowiu do vasco da gamy…, Naum „pisał doktorat o scholastyku Pierrze Abelardzie w kontekście teorii alchemicznych” – jego zainteresowania naukowe również oscylowały więc wokół tajemnic ducha i materii. Na potwierdzenie niepojętej mocy intuicji i obecności szóstego zmysłu poeta często przywoływał epizod z życia swojego przyjaciela, rumuńskiego malarza awangardowego Victora Braunera. Ten artysta, lubujący się w surrealistycznych obrazach przesyconych duchem okultyzmu i magii, namalował swój autoportret bez oka, a osiem lat później rzeczywiście stracił je w wyniku przypadkowej kłótni pomiędzy hiszpańskimi malarzami Óscarem Domínguezem i Estebanem Francésem. Obraz ten na zawsze już pozostanie więc symbolem złowróżbnej przepowiedni. Brauner zresztą odegrał w życiu Nauma bardzo ważną rolę nie tylko ze względu na wiele punktów stycznych w ich filozofii życia, lecz także ze względów dużo bardziej przyziemnych – to on namówił bowiem poetę do kontynuowania studiów filozoficznych na Sorbonie. Dzięki temu Naum stał się częścią ważnego zjawiska w historii rumuńskiej kultury, czyli powszechnej w wieku XIX i pierwszych dekadach wieku XX fali emigracji rumuńskich pisarzy i artystów do Paryża. Jednak w przeciwieństwie do większości swoich kolegów (dość wspomnieć trzech najbardziej rozpoznawalnych – Mirceę Eliadego, Emila Ciorana i Eugena Ionescu) Naum decyduje się na powrót do kraju, gdzie w 1939 roku zostaje zmobilizowany do armii i wysłany na front (który opuści z powodu choroby).

Naum ćwiczył się w postrzeganiu pozazmysłowym, synestezji, hiperestezji, telepatii, pisaniu automatycznym i kontaktach ze światem paranormalnym.

W 1941 roku zakłada, wraz ze wspomnianym już Gherasimem Luką, Dolfim Trostem, Virgilem Teodorescu oraz Paulem Păunem, Rumuńską Grupę Surrealistyczną, której intensywna działalność skłoni samego Bretona do stwierdzenia, że oto „centrum świata przeniosło się do Bukaresztu”. Grupa rozwiązuje się pod koniec 1947 roku, a Naum staje w obliczu uczestniczenia w kolejnej przełomowej fazie dziejowej, jaką jest okres stalinizmu w Rumunii. Zmuszony jest wówczas zrezygnować z surrealizmu (tylko oficjalnie, prywatnie zawsze będzie wierny tej estetyce), co skutkuje publikacją kilku tekstów napisanych w poetyce socrealistycznej (jak np. zbiór reportaży dla młodzieży Tabăra din munți [„Obóz w górach”] z 1953 roku). Jednak najważniejszą konsekwencją zakazu pisania w duchu surrealizmu będzie rozpoczęcie przez Nauma kariery tłumacza, dzięki czemu do rumuńskiego obiegu literackiego wejdą utwory takich pisarzy jak Denis Diderot, Gérard de Nerval, Stendhal, Aleksander Dumas, Jules Verne, Franz Kafka, Julien Gracq, Jacques Prévert, Samuel Beckett czy Peter Weiss. Bezlitosne ograniczenia reżimu popchną też Nauma ku literaturze dziecięcej, czyniąc zeń kreatora wyobraźni wielu rumuńskich czytelników – przygody pingwina Apolodora (opublikowane po raz pierwszy w zbiorze Cartea cu Apolodor [„Książka Apolodora”] w 1959 roku z ilustracjami Jules’a Perahima) stały się wspólnym doświadczeniem kulturowym kilku pokoleń Rumunów. Do dzisiaj zresztą wznawiane są wydania tych wierszowanych opowieści, a o ich popularności świadczy ich stała obecność w  teatrze, filmie oraz, przede wszystkim, muzyce i performansie (dzięki artystce Adzie Milei, która podkreśla rytmiczno-muzyczny potencjał Naumowskich wierszowanek, wyśpiewując je i melorecytując podczas licznych koncertów, na które bilety, co również symptomatyczne, należy rezerwować ze sporym wyprzedzeniem).

Dopiero w okresie relatywnej swobody kulturalnej początków reżimu Ceaușescu Naum odzyskuje głos jako poeta i wydaje pierwszy po latach zbiór poezji (Athanor, 1968) – od tej pory duch Naumowskiego surrealizmu nie opuści przestrzeni publicznej przez kolejnych trzydzieści lat, autor opublikuje w tym czasie kilkanaście tomów poetyckich, a także kilka powieści oraz utworów dramatycznych. Poeta został doceniony i zauważony przez krytykę już za życia, czego dowodzi pokaźna kolekcja prestiżowych nagród literackich przyznanych mu w kraju i za granicą. Naum był aktywnym twórcą do końca swoich dni, a jego ostatnie dzieło, Calea șearpelui [„Droga węża”], zostało opublikowane pośmiertnie w 2002 roku. Gellu Naum tłumaczony jest na wiele języków, m.in. na angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, włoski, węgierski czy grecki. W końcu również czytelnik polski może w jednym miejscu znaleźć istotny fragment twórczości rumuńskiego surrealisty. Wprawdzie do tej pory w Polsce opublikowano już całkiem dużo jego tekstów, po raz pierwszy jednak poświęcono temu wyjątkowemu twórcy cały odrębny tom.

Poemat Vasco da gama i pozostałe opublikowane w omawianym zbiorze cykle poetyckie w tłumaczeniu Jakuba Kornhausera brzmią znakomicie. Kornhauser czyta Nauma z wyczuciem, we własnej twórczości poetyckiej sięga zresztą często do estetyki surrealizmu, a jednocześnie zdaje sobie sprawę z trudności związanych z pisarstwem Rumuna oraz wyzwań, jakie stawia przed tłumaczem nieoczywista, pełna sprzeczności i nowatorskich rozwiązań rumuńszczyzna tego autora. Polski przekład oddaje niepewność i niepokój języka oryginału, zachowując przy tym jego plastyczność, która pozwala antropomorfizowanym obiektom, wszechobecnym w tekstach Nauma, uzyskiwać bez końca nowe tożsamości, ulegać nieskończonym transformacjom pośród chaosu galopujących obrazów. Pozorna zmysłowość opisów „bioder stających się wielkimi palmami”, „żywicy powoli spływającej na ramiona [kobiet]”, które „delikatnie pachną”, rozbijana jest okrutną dosłownością obrazów „wywróconego na drugą stronę oka przysiadającego na palcu”, „wrzących jelit”, „kur wyżerających nam mózgi” czy „polipów kobiet które wiją się jak robaki”, co sprawia, że świat w Vasco da gamie, choć przeraża, jednocześnie wciąga i fascynuje, trudno więc go opuścić, pożegnać się ze „ślizgającym się w deszczu” „WIELKIM ŻEGLARZEM” i oddać dozorcy klucze do tego intrygującego gabinetu osobliwości.

Poemat „vasco da gama” i pozostałe opublikowane w omawianym zbiorze cykle poetyckie w tłumaczeniu Jakuba Kornhausera brzmią znakomicie.

Przewaga kręgów to z kolei seria liberackich werbo-wizualnych kolaży: teksty funkcjonują tu jako maleńkie podpisy pod rycinami wyciętymi jakby z dawnych żurnali i są zupełnie wyabstrahowane z kontekstu – stwarzają go bowiem rysunki elementów ubioru (spódnic, marynarek, czapek, koszul, skarpet, rękawiczek, marynarek, kamizelek), obuwia, szkice mężczyzn i kobiet prezentujących na sobie poszczególne części garderoby, słupki z liczbami określającymi miary i ceny. Nie zabrakło nawet niepokojącego rysunku królika (zająca?), który w dziale „ELASTYCZNE ŚLICZNOTKI” w perwersyjny sposób zachwala samym sobą jakość akcesoriów futerkowych prezentowanych w katalogu. A może to po prostu jeden z zajęcy „obgryzających w całości” Kobietę Knoss w Vasco da gamie, któremu udało się nawet trafić na czarno-białą okładkę polskiego wydania, zaprojektowaną przez Magdę Gardełę? Warto w tym miejscu dodać, że serię „wunderkamera” cechuje spójna oprawa graficzna, a w omawianym tutaj tomie jest to szczególnie widoczne – właśnie za sprawą publikacji kolażowej wersji Przewagi kręgów. Lektura tych werbo-wizualnych plansz to czysta przyjemność, podczas której – motywowana potrzebami racjonalnego umysłu – chęć odgadnięcia znaczenia całości i odnalezienia wiersza ukrytego pomiędzy rycinami staje się w którymś momencie projektem niemożliwym do zrealizowania, dopiero wtedy w pełni odkrywając wywrotowy potencjał wyobraźni Nauma.

„Pohemat” Mój zmęczony ojciec to także utwór z wielu względów niezwykły – Naum dystansuje się tu ironicznie do wszelkich gatunkowych klasyfikacji, rozbijając ustaloną słownikowo grafię wyrazu „poemat” obcym elementem w postaci litery „h” i wpisując tym samym swoją twórczość w ramy „pohezji”, siebie zaś czyniąc „pohetą”, co wyraźnie wyznacza osobność i inność Naumowskiego świata. Po drugie – utwór zdradza filozoficzne inklinacje „pohety”, mottem dla tego quasi-narracyjnego „pohematu” jest bowiem cytat z Heraklita: „…oto woda bardzo czysta i bardzo nieczysta”[5]. W Moim zmęczonym ojcu mamy wprawdzie do czynienia z pewnym rodzajem fabuły, zarysowanymi koślawo akcją i postaciami, jednak Naum wyeliminował stąd jakikolwiek ciąg przyczynowo-skutkowy, co sprawia, że forma tego tekstu przypomina raczej strumień świadomości, na który składają się przypadkowe komentarze, wspomnienia i fragmenty opowieści wyabstrahowane z kontekstu uwagi. Niektóre z nich, czytane oddzielnie, przywodzą na myśl pseudo-aforyzmy: „Każdy czuł w sobie mysz”, „Katastrofa była skutkiem rad filozofów”, „Odbitki pokazały że w sferze zmysłów dzieją się bardzo ważne rzeczy”. Ciążące nad tekstem Heraklitowe stawanie się i przemijanie bytu zdaje się wpisywać w dynamikę świata kreowanego przez Nauma – świata budującego się wciąż na nowo w różnych dziwnych konfiguracjach. Zresztą nawet struktura Mojego zmęczonego ojca, czyli pewna konstelacja zdań nie zawsze powiązanych ze sobą logicznie, może wchodzić w dialog z dziełem mędrca z Efezu, które ocalało jedynie we fragmentach cytowanych w rozmaitych tekstach innych starożytnych filozofów; próba odtworzenia spójnego wywodu ze strzępów myśli Heraklita jest więc z założenia skazana na porażkę, tak jak bez sensu byłoby układanie Naumowskich zdań w jakąkolwiek koherentną całość.

Na oniryczną końcówkę zbioru składają się Uwagi do życia codziennego ptaków – trzydzieści dwa fragmenty niepoukładanych wizji pochodzących, jak sugeruje początek tej eksperymentalnej prozy poetyckiej, z mrocznego zakątka, „tam w szlamie między muszlami”, a więc na przeciwległym biegunie przestworzy kojarzonych zwyczajowo z ptakami i lataniem. Nie dziwi, że Naum odwołuje się w tytule do ptaków – istot pobudzających ludzką wyobraźnię od zarania dziejów i paradoksalnie tak bardzo podobnych do człowieka: tak jak my chodzą one na dwóch nogach, korzystają głównie ze zmysłu węchu i słuchu, wstają skoro świt, a podstawą ich egzystencji jest komunikacja. Ornitologiczne zainteresowania artysty odsyłają w pierwszej chwili do kontekstów twórczości Maxa Ernsta czy Brunona Schulza. U Nauma jednak obecność ptaków jest ledwie zarysowana, a cały utwór sprawia wrażenie opowiadanego z „lilipuciej perspektywy życia ludzkiego”, tak jakby rumuński poeta próbował pokazać, zacierając granice między światem zwierząt i ludzi, nową, nieznaną, niezwerbalizowaną dotąd naturę człowieka i wyobcowanie cechujące jego egzystencję.

Dziś, kiedy kultura rumuńska w Polsce (i w całej Europie) znana jest głównie za sprawą przedstawicieli filmowej Nowej Fali (Cristiego Puiu, Corneliu Porumboiu, Radu Jude, Călina Petera Netzera), a więc nurtu cechującego się surowym realizmem, momentami ocierającym się wręcz o estetykę paradokumentu, oraz w dobie najnowszej prozy rumuńskiej sięgającej skwapliwie do minimalistycznej poetyki codzienności (co widać chociażby w tekstach Lavinii Braniște, Adriana Schiopa, Dana Lungu, Filipa Floriana czy Bogdana Răileanu), lektura utworów Gellu Nauma, składających się na jeden wielki „manifest idei antymimetyzmu”[6] może być tym bardziej inspirująca. Przypominają nam one o potężnej sile świata nadrzeczywistego i o potędze (niebezpiecznych, bo wyrywających czytelnika z językowych przyzwyczajeń) słów, które ten świat stwarzają. Potęga wyobraźni staje się tu najpełniejszą ekspresją wewnętrznej wolności. Twórczość Nauma otwiera przed nami ponadto furtkę do ogromnego i nadzwyczaj ważnego fragmentu literatury rumuńskiej XX wieku, posiada więc nie tylko istotną wartość estetyczną, ale także poznawczą – kluczową dla zrozumienia rumuńskiego procesu historycznoliterackiego. Naum ogłosił swego czasu, że „są książki, które potrafi otworzyć jedynie wiatr” – cieszę się, że polski czytelnik będzie mógł w końcu zweryfikować znaczenie tych słów, sięgając po vasco da gamę i inne cykle poetyckie.


[1]  Gellu Naum, Głuchy brudnopis, przeł. J. Kornhauser [w:] Antologia manifestów awangard Europy Środkowej, red. J. Kornhauser i K. Siewior, WUJ, Kraków 2014, s. 526.
[2] Zob. tamże.
[3] Zob. Paul Cernat, Vase comunicante.(Inter)fețe ale avangardei românești interbelice, Polirom, Iași 2018, s. 239.
[4] Zob. Andrei Oișteanu, Narcotice și halucinogene în cultura română modernă. Istorie, religie și literatură, Polirom, Iași 2011, s. 311.
[5] To, zdaje się, trawestacja zdania: „Woda morska najczystsza i najbardziej zanieczyszczona: dla ryb pitna i życiodajna, dla ludzi nie do picia, trująca” (za: Heraklit z Efezu, Zdania, przekład, opracowanie i wstęp Adam Czerniawski, słowo/ obraz terytoria, Gdańsk 2005, s. 6).
[6] Zob. O. Morar, Avatarurile suprarealismului românesc, Editura Universitas, București 2003, s. 204, cyt. za J.Kornhauser, Całkowita rewolucja. Status przedmiotów w poezji surrealizmu, WUJ, Kraków 2015, s. 180.


Gellu Naum, vasco da gama i inne cykle poetyckie
wyd. Instytut Mikołowski, 2019, ss. 180.



Olga Bartosiewicz-Nikolaev (ur.1987) filolożka romańska, tłumaczka, literaturoznawczyni. Za przekład na język polski powieści Adriana Schiopa, Żołnierze: opowieść z Ferentari (2018), otrzymała translatorską Nagrodę „Literatury na Świecie”.