Ten tekst jest częścią cyklu poświęconego Henrykowi Berezie z okazji jego 95. urodzin. Pozostałe teksty przeczytaj tutaj.

ZAPISKI 50

(15.12.2005–18.11.2006)

oprac. Paweł Orzeł

w, 20 gr

– spaceruję po Stawisku – idę przez las – od nieznanej strony – słyszę słowa o chorobach – na Stawisko dostawały się przez ogrodzenie – przełaziły przez dziury w ogrodzeniu – dobierały się do córek – zwłaszcza do Teresy – do niej miały łatwiejszy dostęp – Marysię jakby oszczędzały – myślę o nich obydwu – o ich chorobach – coś niepojętego w tym wszystkim – w widzialności chorób – w ich ufizycznieniu, w materializacji – – –

c, 22 gr

– podwórka, ulice – wychodzę z domu lub wracam – słyszę słowa pouczeń, objaśnień – radzi się młodym – jak to jest na świecie – są bardzo starzy – z roczników trzydziestych, dwudziestych – moje zdumienie – to się już tak mówi – z takim zniecierpliwieniem – jestem poruszony nie wiadomo czym – kołowrotem świata – dzieją się dziwności dookoła – słucham, widzę dziejące się dzianie świata – – –

s, 24 gr

– wielka przestrzeń zamknięta – góry, niebo jak ściana – w jednym kolorze – jasna, stalowa szarość – w tej przestrzeni otwarta dziejba – między ludźmi, z moim udziałem – mówi się o cudownym urządzeniu lub leku – istnieje to przez Krystynę Sakowicz – ma znaczenie dla niej – dla nas wszystkich – czuje się dobrodziejstwo tego czegoś – obwieszczamy to sobie, wiemy – – –

n, 25 gr

– mam lekcje z młodą dziewczyną – znam dobrze jej rodzinę – dziewczyna umawia się na lekcje rzadziej – brak mi jej – kręcę się, żeby ją zobaczyć – rodzina chyba myśli co innego – że mi zależy na zapłacie – chcę na nią patrzeć – z nią rozmawiać – sam się sobie dziwię – czatuję na nią – potrzebuję jej – nie chcę o tym myśleć – co to jest – – –

p, 26 gr

– wracam skądś do siebie – w mieszkaniu wielka kupa gruzu – widzę kupę gruzu, plan domu – na planie zniszczone mieszkania – mam iść na spotkanie, zajęcia – jak o tym opowiedzieć – o zniszczeniu mieszkań – w końcu, katastrofie – może to koniec świata – nie do pojęcia straszność – nie do opowiedzenia – strach we mnie – nie wiadomo, czy istnieje miasto – a jeśli już świata nie ma – nie pojmuję niczego – – –

s, 31 gr

– gadanie o czasie wojny – głównie z Bohdanem Czeszką – pytam Bohdana o politykę niemiecką – jakie mieli plany wobec Polaków – Bohdan myśli inaczej niż ja – wiele osób, jesteśmy zamknięci – mamy szklane naczynia – do siusiania w nocy – masa szklanych naczyń – stosownych i do niczego – ilość tego niepokoi – nieświadomość, gdzie jesteśmy – razem, kobiety i mężczyźni – po co gromadzimy tyle szklanych naczyń – nie wiadomo, do czego – dostaję motocykl – mam jechać – wiem, że to proste – ale nic już nie pamiętam – nie wiem, jak motor uruchomić – liczę na cud – że jakoś pojadę, dojadę – – –

Czytaj także:
Wspomnienie Krzysztofa Bieleckiego o Henryku Berezie

– 2006 –

w, 3 st

– mam rozegrać mecz bokserski – bokser podobny do Andrzeja Brychta – będzie to filmowane – ma to znaczenie światowe – nie rozumiem, jak do tego doszło – przecież ja nie mam pojęcia o boksie – jestem całkowity amator – słyszę tłumaczenie – umiejętności same się objawią – one we mnie tkwią w ukryciu – dziwię się bardzo – bardzo się niepokoję – jak to będzie – czy się może udać – emocje u wszystkich ogromne – – –

c, 5 st

– praca w zespole ludzi – mamy opracować słownik – pisarzy, postaci historycznych – kieruje nami kobieta – musi być wiele takich zespołów – praca jest zaplanowana – komplikacje z podpisami haseł – każdy pisze po trzy hasła – ale ma podpisywać dziesięć – sprzeciwiam się – mogę podpisać tylko trzy moje – wszyscy chcą tak samo postąpić – szefowa nie wie, że można podpisywać „redakcja” – jest ignorantką – na to nie ma sposobu – procedury pracy – redagowanie haseł – istny obłęd z tym wszystkim – nie ma naszej zgody – na największe absurdy – – –

c, 12 st

– wydostaję się ze światów – jestem na warszawskich ulicach – w tłumie ulicznym – jakby ulica Marszałkowska – mnóstwo straganów na chodnikach – przechodzę koło straganu z ciastkami – przez ciasność coś spada – niepokój, czy handlarz nie zrobi awantury – przeciskam się między straganami – śpieszę się, chcę zdążyć – z załatwieniem czegoś – z powrotem, do domu – – –

s, 21 st

– zakątek przy szosie Mszczonowskiej – patrzę na kobietę z młodym facetem – towarzystwo coraz to większe – kobieta puszcza kantem młodego faceta – przymila się do mnie – chce mnie za partnera do tańca – w rozmowie wmawia coś we mnie – kupno lub sprzedaż czegoś – nie mogę się od niej uwolnić – rozumiem jej kombinację towarzyską – z młodym facetem i ze mną – nie rozumiem kombinacji finansowej – ona już tylko o tym – jest ciągle koło mnie – ma twarz starej piękności – twarz zmienną – w zależności od sytuacji – od toku rozmowy ————-

ś, 25 st

– zakątki, skierniewickie, warszawskie – ktoś wymyśla sztukę – ma to być groteska, parodia – nie wiadomo, co to jest – właściwie nic nie ma – patrzę jak na pusty ekran – słyszę same deklaracje – myślę o tym, co słyszę – co to mogłoby być, gdy niczego nie ma – nic się nie materializuje – popadam w zadziwienie – – –

p, 27 st

– dziejby jak za ścianą – jak w jasnej mgle, w niewidoczności – powtarzam śmietnikowe słowa – z reklam, z porzekadeł – śmieję się w sobie – z tej głupoty, z tego pohańbienia – „Goździkowa przypomina, na ból głowy polopiryna” – z czegoś takiego zrobiono modlitwę – tak się ludzie zagadują – mój wewnętrzny śmiech totalny – – –

n, 29 st

– miałbym wygłosić referat – o jakimś pisarzu, poecie – organizuje to Bohdan Zadura – sam ma coś wygłaszać – nie jestem na imprezie – nie rozumiem, dlaczego nie jestem – nie wiem, gdzie to się odbywa – czekam na powrót Bohdana – Bohdan wrócił – będzie u mnie spał – nie wiem, dlaczego tak ma być – patrzę na leżącego Bohdana – nie było referatu Złotopolka znakomita – nie wiem, co to ma znaczyć – to może miał być mój referat – podobno komentowano moją nieobecność – nie wiem z tego nic – medytuję nad słowem Złotopolka – nie da się do niczego dojść – trzeba dać sobie spokój – spokoju nie ma – jak to właściwie było – jak miało być – – –

w, 31 st

– rozmowy, sądy o ludziach – patrzy na mnie dziecko – wygląda na roczne – ma brzydką twarzyczkę – siedzi może na rękach matki – patrzy na mnie bystro – mówi o mnie – dziwne słowa – jaki jestem – jakie mam wady – słucham ze zdumieniem – nie mogę z nim się spierać – nie miałoby to sensu – narasta we mnie zdumienie – co to za dziecko – jak to wszystko możliwe – – –

n, 5 lt

– jak we mgle, ludzie, słowa – rozmawiam z kimś – jakby z Aleksandrem Małachowskim – on ma odsłoniętą górną część ciała – jego nagość mnie prowokuje – do odruchów dzieciństwa – szturcham go w żebra – zdarza się to po raz drugi – myśl we mnie – on może sobie myśleć – że nagość mnie podnieca – to byłoby absurdalne – myślę o tym chłopięcym odruchu – o moim dzieciństwie – – –

c, 9 lt

– kłopoty z Edkiem Stachurą – trzeba go wozić do szpitala – ktoś do mnie zadzwonił – wozi się go taksówkami – do przychodni, na badania – trzeba mu wynająć pokój, na wsi – może to będzie załatwiać Tkaczuk – pieniądze na to z instytucji – martwię się Edkiem – robię, co mogę – gościna u kogoś – atrakcje bycia goszczonym – dużo ludzi – dba się o nas – mikrowydarzenia gościnne – gesty przyjaźni, gesty hojności ————-

c, 16 lt

– rozglądam się po Spatifie – nie do poznania – puste sale, bez mebli – widać wejście na zaplecze – myślę, co tu właściwie jest – nikogo tu nie ma – wychodzę, miasto – zaułki, ciemności – nigdzie ludzi – miasto pustynia – przestrzenie miasta, świata – przepływ przestrzeni ————-

p, 27 lt

– wędrowanie, odkrywanie – dotarłem do centrum Samic – przy drodze do młyna na Rawce – oglądam archaiczne budowle – nie domy, drewniane świątynie pogańskie – z czasów prasłowiańskich – jakby w tym ślady greckie – wszystko wygląda niewiarygodnie imponująco – domyślam się, że to w miejscu gospodarstwa Urbanków, Woźniaków – oglądam budowle z niedowierzaniem – z niezmiernym podziwem – idę w kierunku północnym – z biegiem niewidocznej Rawki – – –

w, 28 lt

– przebywam w Wiedniu – w głowie mam rozliczenia telefoniczne – za telefony moje z Wiednia – za telefony do mnie – niepojęta natura tych rozliczeń – mam przekonanie, że jestem w porządku – nikogo nie obciążam – jakbym o niczym innym w Wiedniu nie myślał – zajmuję się tylko rozliczeniami – – –

Czytaj także:
Michał Trusewicz o tym, jak dziś czytać Henryka Berezę

c, 9 mc

– u początków rzeki – jakby początki Rawki – to już spora rzeka – młoda kobieta – o dziwnej urodzie – przyjeżdżał tu Tomasz Mann – myślę o rzece, lesie, kobiecie – o jej chłopskiej rodzinie – we wszystkim coś zadziwiającego – dziwię się, jak tu trafiłem – przyjeżdżam tu po raz drugi – poznaję lepiej młodą kobietę, jej brata – jest nie tylko rzeka – ale jakby zalew – z przystanią – twarze kobiety, jej brata – ich rodzina jakby ciekawa – po co przyjechałem – znam tu już wszystko – znam historię z Mannem – słucham historii młodej kobiety – ona ma maturę – ma około dwudziestu pięciu lat – patrzę na wodę w lesie ————-

n, 12 mc

– jesteśmy nadzy we trzech – ja, któryś kolega z dzieciństwa – któryś z kolegów pisarzy – kolega z dzieciństwa zachowuje się jak mały chłopiec – przy kąpieli w rzece – łapie za moje genitalia – za genitalia pisarza – chłopięcy bezwstyd w tym – we mnie obawa – to jest nie do zniesienia – czuję wstyd – – –

ś, 15 mc

– siadam, siedzę – może jestem posądzony – przede mną leży tekst – siedzę przy kimś – chyba przy Pawle Hertzu – myślę o tym swoim ulokowaniu – ono ma jakieś szczególne znaczenie – siedzę w innym miejscu – myślę o miejscu poprzednim – rozmawiam z nieznanymi ludźmi – oni mówią o planach spotkań ze mną – czekam na nagranie, na filmowanie – jestem zaprzątnięty swoimi myślami – ludzie koło mnie coraz to inni – projekty różne – patrzę z bliska na niekształtną twarz – na niekształtną głowę – coś niebywałego w tej twarzy – – –

ś, 22 mc

– jakbym był rośliną, drzewem – tylko się ruszam jak człowiek – ludzie coraz to inni – historie ludzkie – nie do ogarnięcia, nie do zgłębienia – zagubienie między ludźmi – – –

p, 14 kw

– przystanąłem przy straganie – kobiece bluzki, swetry – chwalę bluzkę za kolor – bluzkę natychmiast ktoś kupuje – chwalę się, że moja pochwała tak skutkuje – idę ze znajomymi – opowiadam o efekcie pochwały – – –

c, 20 kw

– współdziałam z Jerzym Lisowskim – pracujemy, w redakcji, w domu – Lisowski umiera – trzeba spełnić jego wolę – chciał, żeby odczytać przy trumnie dwa teksty – ja miałbym wybrać i odczytać tekst ewangeliczny – ktoś inny fragment Listu św. Pawła do Koryntian – myślę o decyzji Jurka – on rozumiał piękno Pisma – odbieram bieliznę z pralni – kobieta mówi o uszkodzeniu czegoś przy praniu – patrzę na porwaną przez maszynę górę piżamy – myślę, jak mam się zachować – – –

n, 23 kw

– wspaniałe osoby – uczeni, artyści – sławy profesorskie – wielki krąg ludzi bliskich – coś wykonuję między nimi – coś przekazuję, przenoszę – ważne wiadomości, odkrycia – myślę o wspaniałości tych osób – Artur Swinarski, Henryk Tomaszewski – są na wyciągnięcie ręki – słowa uczonego fizyka – trzeba je zapamiętać, powtórzyć – odtwarzam w myślach przestrzeń – przestrzeń bliskiego zasięgu – to jest jedna płaszczyzna – z rozmaitymi zakątkami – poruszam się między zakątkami – jak w wielkim lesie – jestem w Domu Literatury – trzymam w ręku olbrzymią teczkę – teczka podniszczona – jakby teczka na dokumenty – przyniosła ją Olimpia – teczka jest pusta – myślę, co w tej teczce było – jak ona trafiła do Olimpii – – –

s, 29 kw

– olbrzymie stwory, maleńkie żyjątka – duży stwór symbolizuje wielkiego człowieka – Witkacego, Iwaszkiewicza, kogoś takiego – transformacje dużego stwora – zwija się, rozwija – ma piękną czerń – w palcach trzymam czerwone żyjątko – to ma być Henryk Krzeczkowski – z czerwonego tułowia wystają długie wypustki – przygniatam palcem żyjątko do podłoża – wypustki lub włoski stają się ruchliwe – one jeszcze bardziej żyją – jestem zatrwożony tym wszystkim – – –

Nocny telefon (po trzeciej), słowa w nieznanym języku (szwedzkim?), natychmiast odłożyłem słuchawkę –

Maciej Ryfa (sic), zadzwonił przed siódmą, to chyba on dzwonił w nocy, mówi niezrozumiale (tak niewyraźnie), mówi swoje najrozmaitsze głupoty, dobrze pamięta kontakty ze mną, zapowiada telefony za mojego życia i po śmierci, z wielkim trudem udało mi się doprowadzić do końca tę koszmarną rozmowę –

n, 30 kw

– długie wnętrze jak poczekalnia – kilkanaście osób – wszyscy siedzą – w różnych miejscach kręci się Janusz Głowacki – widzę Andrzeja Sosnowskiego – ktoś roznosi kawałki tortu – mnie nie częstuje – jestem pominięty – myślę, że powinienem zapytać o słowa z nocnego telefonu – on może domyślić się ich znaczenia – słowa są prawdopodobnie szwedzkie – nie pytam – rozglądam się po wnętrzu – po tych dziwnych ludziach – – –

s, 6 mj

– urlop znajomego żołnierza – trzeba z nim dokądś jechać – w Warszawie do odległej dzielnicy – nie wiadomo dlaczego jazda z nim – do jego rodziny – gdzieś na wschodzie – rozmawiam z kimś nieznanym o tej podróży – gubię się w szczegółach opowieści – o rodzaju mojej znajomości – dojechaliśmy do rodziny żołnierza – matka, młodsze rodzeństwo – jemy improwizowany obiad – po obiedzie rozmowa z żołnierzem – jeszcze dziś wrócimy do Warszawy – o trzeciej lub czwartej w nocy – mówimy o j ego przyszłości – jak sobie da radę po wojsku – – –

p, 29 mj

– jestem w Paryżu – znajoma kobieta – prowadzi mnie do Giedroycia – Giedroyc, kobieta od Giedroycia – witają mnie sympatycznie – mam zostać w ich ośrodku – ciekawi mnie, jak się tu przystosuję – tu jest wspólne życie – cieszę się, że jestem wolny – od życia w Polsce – myślę o totalnej zmianie – jest przy mnie ktoś w podobnej sytuacji – ktoś jak Bohdan Zadura – może ktoś jeszcze inny – ten ktoś wie więcej, jak się tu żyje – pokazuje mi pieniądze – leżą na jakimś meblu – myślę, czy ja mam z sobą pieniądze z Polski – niepokój, czy się dostosuję do nowego życia – myślenie przez drobiazgi – myśl, co teraz będzie z mieszkaniem w Warszawie – fale niepokojów – zadowolenie z odmiany, lęk przed nią – – –

w, 30 mj

– idziemy do rezydencji – rezydencja króla Norwegii blisko – kilkaset metrów ode mnie – stary dom w ogrodzie – król mieszka sam – wysoki, szczupły starzec – sprawdza nam dokumenty – zabiera legitymacje – przechodzimy przez dom – oglądamy ogród – ten król zdziwaczały – rozmawia z nami – przyszliśmy we troje – nie chce mi oddać legitymacji – chce mieć na pamiątkę – że był u niego dziennikarz – należało mu powiedzieć, kim jestem – znał chyba Jarosława Iwaszkiewicza – ja znałem ambasadora Norwegii – myślę o dziwności – w nim, w rezydencji – jestem na placu Saskim – nie ma Grobu Nieznanego Żołnierza – w miejscu grobu oznaczony mały plac – to plac księżny Lubomierskiej – idę przez Ogród Saski – – –

Czytaj także:
Maria Jentys-Borelowska o twórczości Henryka Berezy

w, 27 cz

– wchodzę do budki z chlebem – chce się ode mnie zapłat – za chleb zarezerwowany dla mnie – mówię, jak to się stało – jestem na placu Saskim – idę do Ogrodu – zdumienie – nie ma Grobu Nieznanego Żołnierza – puste miejsce – czuję się nieswojo – idę dalej – nic, jak było – od połowy Ogrodu nie ma drzew – pusta przestrzeń – kępki trawy – gdzieniegdzie niskie krzaki – ściska mnie w środku – oczom nie wierzę – – –

s, 8 lp

– pracuję w redakcji „Twórczości” – szefuje Jerzy Lisowski – ma być jakaś reorganizacja – ja prowadzę prozę – patrzę na szafę na maszynopisy – szafa płytka – żadnego maszynopisu nie da się położyć – maszynopisy musiałyby stać – to jakiś absurd – Jurek nie do poznania – spór ze mną o prozę – Jurek zarzuca mi druk prozy Osieckiej – nie wiem, co powiedzieć – przecież nie była drukowana – ile mnie to kosztowało – Lisowscy byli wtedy dobrze z Passentami – nie mówię nic ze wzburzenia – przychodzę do redakcji innego dnia – znowu zgroza – wśród moich rzeczy tandetne spodenki z pasem – w spodenkach kupa – ze wstrętem to odrzucam – paskudztwa we wszystkim – obrzydzenie, wstręt – trzeba zrobić awanturę – wygarnąć wszystkim prawdę – oburzenie mnie aż dławi – – –

n, 9 lp

– leżę na tapczanie – jakby na ulicy – na Krakowskim Przedmieściu – naprzeciw bramy uniwersyteckiej – słyszę rozmowę dwóch kobiet – rozmawiają po stronie pałacu Czetwertyńskich – mówią, jak wyglądał teren Uniwersytetu – rozpoznaję znajomą – nie pamiętam, jak się nazywa – została asystentką w Zakładzie Języka Polskiego – przywołuję ją – one obydwie mnie nie słyszą – chciałbym opowiedzieć o Uniwersytecie – sprostować to, co mówi znajoma – nie wiem, czy one podejdą do mnie – przez ulicę nie da się rozmawiać – – –

s, 15 lp

– wypowiedź Bohdana Zadury – napisał coś jako teoretyk i praktyk sportu – zna się na jednej z dyscyplin sportowych – mówi się o tej jego wypowiedzi – dla zainteresowanych ma ona szczególne znaczenie – dzwoni do mnie Paweł Hertz – chce mi sprzedać swoje mieszkanie – może to ma być darowizna – dzwoni po raz drugi i trzeci – jego mieszkanie dla mnie się nie nadaje – ja by nie mógł do tego mieszkania wchodzić – po tak koszmarnych schodach – nie wiem, jak Hertzowi to powiedzieć – mam z tym duży kłopot – będę musiał się jakoś wykręcić – – –

ś, 19 lp

– budzę się u Myśliwskich – w ich mieszkaniu lub w domu – jest niedziela, wczesny ranek – rozglądam się po domu – jakby był kawałek lasu w środku – jakby płynęła przez dom rzeczka – można przez nią przeskoczyć – nie wiem, co mam robić – czy zaraz odejść, czy zostać – widzę przygotowaną dla mnie książkę – nie wiem, co zrobić – brak mi odwagi powiedzieć, że chcę odejść – Wiesiek już wstał – trwam w stanie zawieszenia – nie wiem, co zrobię – – –

w, 25 lp

– wysłuchuję wypowiedzi księdza – jestem jego mową zachwycony – ma rumianą twarz – mógłbym powiedzieć, że to twarz krzepka – słucham jego słów i mówię – kocham pana – widzę cień na jego twarzy – proszę się nie obawiać – to jest miłość czysto intelektualna – cień mu znika – kontynuuje swoje nauczania – buduje dużą kompozycję słowną – kilkoma układami słów określa jakąś jedną rzecz – nazywa to epitetami – mówi retorycznie – nie wie, czy można to tak nazwać – mówię, chyba nie można – ale rozumie się dobrze sens – więc, jak się zwał, tak się zwał – trwa we mnie przyjemność – że mogę go słuchać – – –

c, 27 lp

– niesamowity szpital – pacjenci sami organizują wszystko – przychodzą z własnymi rzeczami – tylko lekarza są niezależni, szpitalni – lekarze też sami się organizują – zwiedzam szpital – wydaje mi się olbrzymi – jest jak gigantyczny cmentarz – z rewirami czy kwaterami – nie mogę sobie wyobrazić własnego wyboru – chodzę po szpitalu jak po nieznanym cmentarzu – rozmawiam z pacjentami – w niektórych rewirach byłoby względnie przyjemnie – chodzę po szpitalu w kółku – nie rozumiem tej niewiarygodności – – –

ś, 9 sp

– unikam zagrożeń – znam sposób unikania – zagrożenia także towarzyskie – wiem, na czym polegają – otrzymałem specjalny dokument – dla ochrony ludzi zagrożonych – to skomplikowana legitymacja – trzeba ją wydobyć z opakowania – dziwię się, że coś takiego istnieje – pokazuję to w redakcji – bierze to do ręki Aneta Wiatr – coś odrzuca – nie wiem, czy to nie jest potrzebne – oglądają to inni – rozmowa o tym czymś – – –

ś, 16 sp

– patrzę na olbrzymią salę – sala teatralna, zebraniowa – słyszę regulamin przemówień – nie można długo mówić – dłużej niż osiem, dziewięć minut – podoba mi się ta zasada – jest zapora przeciwko gadulstwu – ktoś mi daje książkę po niemiecku – oglądam książkę, rozmawiamy – to jest wybór tekstów Lenina i Stalina – nie ma tych nazwisk na karcie tytułowej – to mnie bardzo dziwi – oczekuje się ode mnie opinii – rozważam, co można powiedzieć – nie wiadomo, co to w ogóle jest – rozmowy o mnie, projekty – ktoś mi daje odczuć, że jestem za stary – na posła lub ambasadora – kwestie wykorzystanie mojej wiedzy – może mógłbym jeszcze być doradcą – w sprawach literackich, kulturalnych – – –

c, 24 sp

– pobliże Stawiska, Stawisko – Jarosław jak patriarcha – mówi nawiązaniami do listu świętego Pawła – gdybym kogoś zabił, byłbym potępiony – jestem zbawiony przez miłość – zbawia mnie miłość do Jurka Lisowskiego – w słowach Jarosława podniosłość – Jarosław mówi w natchnieniu – jest prawda w tej wzniosłości – patrzę, wypełnia mnie radość – myślę o wspaniałości tego człowieka – tą wspaniałością tchnie cała przestrzeń – idę z trzema kobietami – tulimy się we czworo – przy mojej twarzy twarz Renaty – cieszę się, że tak jest – jest we mnie czułość wobec wszystkiego – – –

p, 25 sp

– prywatne przyjęcie – goście się popili – czulenie się pijackie, obcałowywanie – większość obecnych kobiety – jakieś wspominki – Bóg wie czego – po przyjęciu uroczystość – uroczystość w Skierniewicach – w Liceum im. Bolesława Prusa – w uroczystości jestem główną postacią – słyszę teksty o sobie – po Bolesławie Prusie jestem drugą sławą szkoły – trzecią jest światowej sławy neurolog Jerzy Kulczycki – Bolesław Prus był uczniem szkoły (sic!) – tylko przez jeden miesiąc – ja zdałem do gimnazjum w 1939 roku – uczyłem się przez kilka tygodni już po wrześniu 39 – potem na tajnych kompletach – od roku 1945 w powojennej szkole – do matury w roku 1947 – to wszystko myślę i słyszę – słyszę, szkoła będzie imienia Bolesława Prusa i Henryka Berezy – jestem zadziwiony – rozmawiam z młodym aktorem – mówię do niego per ty – wiem, że to jest bezprawne – on to przyjął naturalnie – – –

ś, 6 w

– czytam, myślę – przy mnie otwarta walizka – w walizce dwa składane parasole – jestem wielki, nieskładany – dziwię się, że coś takiego mam – jeszcze większe zdumienie – wielka księga – w nazwisku autora niejasność – Kędzierski lub Kędzierska – tylko pierwsza litera imienia – ktoś mi to przysłał przed laty – nie pamiętałem o tym – jakiś list do mnie – zachowały się strzępy listu – coś niezwykłego w książce, w liście – ułomki mojego odkrycia – czym jest dzisiejsza literatura – cała dawniejsza literatura była ontologiczna – powstała z naiwnej ontologii – była naiwnie epicka – literatura dzisiejsza jest w istocie epistemologiczna – powstała z rodzącej się epistemologii – z epistemologii nowej – powstającej po omacku – z tym jest związane dzieło Kędzierskiej lub Kędzierskiego – to jest w dziele Co robi łączniczka – jestem przejęty, osłupiały – dlaczego to wszystko zamknąłem w sobie – muszę coś z tym zrobić – tyle do zrobienia, Matko Boska – – –

Metaliterackość, w dzisiejszych snach niezwykła wyrazistość mojego myślenia metaliterackiego, niemal widziałem wiele dzieł naiwnej epickiej ontologii człowieka i wiele dzieł literatury epistemologicznie racjonalizowanej jak oniryczna księga Kędzierskiej lub Kędzierskiego i Darka Foksa Co robi łączniczka.

Prawomocność epistemologiczna wnika od dwóch wieków w wewnętrzne struktury dzieł literackich i to właśnie przekształca nowożytną epikę powieściową, powieść Darka Foksa Co robi łącznika jest tego najnowszym przykładem, prawomocność epistemologiczna dominuje w podmiotowych i przedmiotowych kreacjach dzieł literackich, determinując ich artystyczne swoistości.

W moim dzisiejszym śnie uzyskało to niezwykłą nawet jak na mnie plastykę, ta wyrazistość przekracza moje możliwości zapisu onirycznego –

ś, 13 w

– jesteśmy we trzech w pokoju – Janusz Głowacki, Krzysztof Mętrak i ja – w pokoju wiele nierozpakowanych paczek – w paczkach książki – wygłaszam mowę do Krzysia – żeby się trochę wyluzował – i tak nie ogarnie całej literatury – za dziesięć lat młodsi go wygryzą – nie będzie specjalistą od czegokolwiek – Krzysztof pokornie mnie słucha – zostaję w pokoju z Januszem Głowackim – Janusz przyznaje mi rację – mówimy o Mętraku – – –

c, 21 w

– jestem na cmentarzu – trzymam w ręku kwiaty – groby bez nazwisk – nie wiadomo czyje – chcę wyjść z cmentarza – trzeba zostawić kwiaty – nie wiem, który grób wybrać – zostawiam kwiaty – na grobie lub w miejscu na grób – wychodzę z cmentarza – pusta przestrzeń – z daleka widać domy – jakby wieś, jakby miasteczko – nie wiadomo, jak się ta miejscowość nazywa – przechodzą ludzie – pytam kobietę w sile wieku – o nazwę miejscowości – ona nie wie – mówię, że to nielogiczne – nie wiedzieć, gdzie się mieszka – ona, pan jest wariat – pytam, to gdzie pani mieszka – słyszę, mieszkam w domu – pytam innych – słyszę wyzwiska – mogę zostać pobity – nie wiem, co robić – – –

w, 26 w

– młody mężczyzna – po jakimś wypadku – leży w agonii – odkryła się jego tajemnica – potworność na jego ciele – ohydny tatuaż na plecach – ohyda płaskości, banalności – dla mnie to ohyda samych słów – głos kochającej chłopca kobiety – ona kocha potajemnie – odkrywa swoją prawdę – w tym, co widzi w tatuażu – w mnóstwie wytatuowanych kieliszków polskiej wódki – podawanych przez wstrętne kobiety – słucham tych słów – jakby wewnętrznego głosu kobiety – patrzącej na niepojętość – nie rozumiejącej niepojętości – słyszę ten jej wewnętrzny głos – narasta we mnie świadomość, że śnię to, co słyszę – – –

Czytaj także:
Paweł Orzeł o pracach nad spuścizną Henryka Berezy

n, 1 pk

– jestem blisko terenu UW – może tu mieszkam – podchodzi do mnie wysoka kobieta – pyta, czy może mi wręczyć pismo urzędowe – z urzędu miasta Skierniewice – pismo do specjalisty inżyniera – mówię, to jakaś pomyłka – ja nie z tej specjalności – ja od literatury – ona mnie przeprasza – coś się jej pomyliło – ale chodzi o mnie – chce mnie się jakoś uhonorować – potrzebne informacje o mnie – mówię, jak znaleźć informacje – mogę się zwrócić także do Darka Foksa – on pisał o mnie w skierniewickich gazetach – patrzę z okna na bramę uniwersytecką – myślę, jak to jest z tym widokiem – widzę Darka Foksa – jest chłopczykiem tłuściochem – rozmawiałem z nim – on chce być gońcem – tłumaczyłem mu – na czym polega praca gońca – myślę, jakie to wszystko niezwykłe – jakie splątania przestrzenne, czasowe – – –

c, 12 pk

– mamy przyjąć gościa – należę jakby do domowników – jestem współgospodarzem – potrzebne białe wino – jest piękna butelka – wino może być sfermentowane – słucham rozmowy o winach – opowieść o postępowaniu z niepewnym winem – można je zwrócić tam, gdzie zostało zakupione – czegoś w tej opowieści nie rozumiem – na razie nie ma kłopotu – to wino powinno być dobre – gościem jest pisarz – może to Teodor Parnicki – ktoś ze świata, ktoś ważny – – –

n, 15 pk

– chodzę z kobietą – jest moim kumplem – razem chodzimy do lekarzy – przeprowadzamy badania w szpitalach – czuję się z nią lepiej – jest mi raźniej – ja jestem dla niej przydatny – doradzam jej, pocieszam – coś od niej chcą w wojsku – ma być wzięta na ćwiczenia – dziwią ją jakieś kłopoty z nią – tłumaczę jej, jak to jest – ona musi być traktowana inaczej – jej obecność może dezorganizować zbiorowisko mężczyzn – wzbudza napięcie – dla mnie to wszystko jest zrozumiałe – – –

p, 16 pk

– redakcja „Twórczości” – za czasów RSW „Prasa” – szefuje nam Jarosław Iwaszkiewicz – Jarosław ratuje nas, ocala – wiszą zarządzenia na tablicach w korytarzu – wiszą sobie, nic nie znaczą – jest spokojnie – wchodzę do redakcji, będzie zebranie – dużo obcych ludzi – facetów o twarzach wysokich urzędników – kobiet o twarzach brzydkich i z władzą – radzi się, kontroluje, programuje – to wszystko potwornieje – monstrualnieją twarze tych nieznanych ludzi – mężczyzna o twarzy nienawistnej – sinieje, gdy słyszy moje nazwisko – rozglądam się po pomieszczeniach redakcyjnych – po cichu liczę sobie ludzi – doliczyłem się ponad czterdzieści osób – widzę duchownych różnych wyznań – w ich twarzach spokój – we wszystkich innych nagość namiętności – samo zło w nich – sama nienawiść – może będzie koniec tego wszystkiego – tego nie da się opowiedzieć – jak to opowiedzieć Jarosławowi – on tego nie widzi – – –

w, 17 pk

– rozglądam się po innych – jest nas kilku – wszyscy młodzi – minęła letnia noc – spaliśmy w wolnej przestrzeni – może na ziemi – może na podłodze – przechodzę z jednej strony na drugą – uświadamiam sobie swoją nagość – nagość nas wszystkich – patrzę po twarzach – widzę tylko twarze – – –

ś, 18 pk

– otrzymałem list – od Zofii Okrasińskiej – w liście o rewelacjach – ważne odkrycia dla człowieka – dla ludzkiego zdrowia, dla wiedzy – opowiadam o tym ludziom – rozwodzę się o liście – chcę słuchaczy o tym przekonać – czytam list na głos – czytam i dziwię się – jakby co innego w tym liście – opis domowych obserwacji – przez człowieka nauki – obserwuje on różności praktyki – rozumie zachodzące procesy – zna się na biochemii, biofizyce – wyciąga nie udowodnione wnioski – to nie może być przekonujące dla słuchaczy – ogarnia mnie zwątpienie – patrzę na kobietę w telewizorze – ładna, modna – opowiada o swojej fascynacji – pisarstwem Leopolda Buczkowskiego – mówi dla cudzoziemskich słuchaczy – przecież oni nic o Buczkowskim nie wiedzą – to nie może być dla nich wiarygodne – – –

s, 21 pk

– stoję na ulicy – przed nieznaną bramą – przeszły dwie kobiety – młoda stanęła w bramie – zerknąłem na bramę – ona stoi półnaga – przestaję tam spoglądam – oczywiste, że to kurwa – konferują ze mną dwie kobiety – jakaś dziwność w naszej rozmowie – jednej o coś chodzi – w jej słowach jest dziwność – myślę o tej rozmowie – słucham słów, analizuję jej słowa – domyślam się i nie domyślam – jaki jest jej zamiar – jakbym był w Sopocie – jakby w Sopocie ta rozmowa – – –

ś, 25 pk

– patrzę na bramę – to brama obozu – przed bramą stoi kilka kobiet – one w eleganckich strojach – jedna w biało-szarym futrze – wchodzą do obozu – to może Auschwitz – teraz muzeum obozu – myślę o motywach ich zwiedzania – co one chcą zobaczyć, po co – myślę szczególnie o tej kobiecie w futrze – stoję jak przed ślepą ścianą – – –

c, 2 ld

– siedzę z dwiema osobami w pustym pokoju – czekamy na coś – może na wejście – do urzędu, do lekarza – rozmawiam z Romanem Misiewiczem – pierwszy raz go widzę – ma jasną twarz – słucha naszej rozmowy ktoś nieznany – wiem o nim, że jest profesorem – Roman nic nie wie o moim jubileuszu – o tym mu opowiadam – zacząłem od październikowego numeru „Twórczości” – o Księdze Henrykowskiej w tym numerze – profesor wtrąca swoje uwagi – sam mówi o tym numerze – ja chcę już opowiedzieć o „obchodach” – – –

w, 7 ld

– dom Gustawa Holoubka – jakby przy leśnej ulicy – byłem gościem u Holoubka – gościem świątecznym – Holoubek to jakby wielki odkrywca – może ktoś taki jak Einstein – mówi mi o przyjęciu świątecznym – opowieści o Holoubku, odkrywcy – siedzę w ławkach – jak w teatrze – może to wykład – najważniejszą osobą jest kobieta – ona siedzi w ławkach – jest jak Maria Curie-Skłodowska – jak Jadwiga Rytel – wstała, zamierza wyjść – patrzę na jej twarz – znam ją dobrze – myślę o niej Marysia – mógłbym się do niej odezwać – myślę, czy tego nie zrobić – – –

ś, 8 ld

– istnienie na poboczach – postronność, zakątkowość – uwięzienie w tym, zamknięcie – ludzie dziwaczni, wymoczkowaci – całe towarzystwo takie – niewydarzony jakoś Janusz Głowacki – on jest główną postacią – na nim się skupiam – jestem niezadowolony z jego zachowań – on mnie martwi – nijakość wszystkiego – teatralność nijakości – – –

c, 9 ld

– jestem na Śląsku – mówię bez przerwy o Kutzu – w związku z nim tam jesteśmy – kobiety zadają mi podstępne pytania – one chcą sprawdzić – czy znam Kutza dobrze – do jakiego stopnia znam – dużo mówię – jak się nasłuchałem jego opowieści – jak to w ogóle możliwe – mówię, że znam go od końca lat pięćdziesiątych – słyszałem mnóstwo jego śląskich opowieści – one mnie oczarowały – w ostatnich latach słucham go często – jest stałym gościem mojego stolika – zaczynam się martwić – jakie mam pociągi do Warszawy – trzeba by się dowiedzieć – myślę o powrocie do Warszawy – ciągle rozmawiam – jestem bez przerwy indagowany – – –

n, 12 ld

– coś się dzieje – słychać wybuchy, detonacje – od strony dworców – słychać bojowe okrzyki – trzeba ratować Polskę – dość tych rządów – wybuchy powtarzają się raz po raz – to jest powstanie, rewolucja – a więc zaczęło się – – –

p, 13 ld

– korytarze, pokoje – wszystko jest wszystkim – i wolna przestrzeń, i zamknięta – wszędzie pusto i pełno – ludzi, jedzenia, zakamarków – wszędzie mnie zatrzymują – starzy mężczyźni, stare kobiety – nie mamy o czym gadać – trzeba się rozchodzić – odchodzę, czuję żal – może robię ludziom przykrość – chodzenie, patrzenie – jak po mieście – po miasteczku uniwersyteckim – na targowisku, na festynie – trzeba odchodzić, żal odchodzenia – – –

ś, 15 ld

– pracuję w instytucji, na etacie – na razie nic nie wiadomo – jak to się stało, jak to możliwe – na razie nic nie robię – chodzę po dziwnej przestrzeni – wszyscy tak chodzą – zadania mogą być dziwne – obowiązki przez całą dobę – już wiem, jakie będę miał zadanie – ktoś mnie dziesięć lat temu widział – teraz przyjedzie do Polski – chce być ze mną – już przyjechał – patrzę, jego twarz widziałem – będę musiał z nim mieszkać – zdaje się, że w Sheratonie – on tak chce – jedziemy, ktoś nas wiezie – zmówiliśmy się o łacinie i grece – przez całe życie żałuję – że nie uczyłem się greki – on, po chuj ci greka – po chuj łacina – tłumaczę, że łacina jest podstawowa – przez nią rozumiem różności w polszczyźnie – w innych językach – chciałby zrozumieć, w czym rzecz – będzie mieć zajęcie – do gadania, do myślenia – martwię się, że mi to zburzy cały porządek – będę musiał z nim jadać – może mi się to dać we znaki – walą mi się różności na głowę – strach we mnie – czy to wytrzymam – jak to się da wytrzymać – – –

c, 16 ld

– myślę o Kazimierzu Hoffmanie – czy widziałem go w życiu – czy nie widziałem – układam dedykację dla niego – peszy mnie myślenie o tym – wszedłem sam do mieszkania Czarnowskiej – szukam jej po mieszkaniu – nie ma jej – musiała na chwilę wyjść – w dużym pokoju widzę kurz na meblach – więc nie tylko u mnie tyle kurzu – jakbym słyszał kogoś – chyba wraca pani Krystyna – – –

Zapowiedź: Henryk Bereza, Oniriada, PIW, Warszawa 2026



Henryk Bereza (ur. 1926 w Miedniewicach, zm. 21.06.2012 w Warszawie) – krytyk literacki i eseista. Przez ponad pięćdziesiąt lat był redaktorem miesięcznika „Twórczość”, gdzie kierował działem krytyki, a następnie prozy; był zastępcą redaktora naczelnego. Ponad trzydzieści lat miał w „Twórczości” autorską rubrykę Czytane w maszynopisie. Przez dwa lata był przewodniczącym jury Nagrody Literackiej Nike.

Karolina Tomaszewska (ur. 1992) – studentka ostatniego roku na gdańskiej ASP. Projektuje i tworzy ilustracje pod pseudonimem Kicia. W swoich pracach skupia się na technice wycinania. Interesuje ją self-publishing oraz wszelkie analogowe działania.