O ile łatwiej orientować się w świecie, kiedy nie trzeba już uwzględniać tych wszystkich politycznych niuansów i kulturologicznych półtonów. Wszystko stało się proste i wyraźne, jak czarno-biała lutowa grafika w ramie okna zaklejonego na krzyż. Wszystko, co mogło wydawać się niejednoznaczne, okazało się jednoznaczne jak nigdy dotąd. Jesteśmy my – i jest Chujło. Wszyscy, którzy są z nami przeciwko Chujłu – to także my, nawet jeśli jeszcze kilka dni temu obiecywaliśmy nie zbliżać się do siebie w granicach jednego hektara. Wszyscy, którzy są z Chujłem przeciwko nam – to też Chujło. Albo jego białoruski Podchujlik. Tak więc nierozstrzygnięte zostały raptem dwie kwestie. Pierwsza: ortograficzna. Jaką literą należy pisać to słowo? Wielką czy małą? Chujło czy chujło? Bo niby imiona własne należy pisać wielką, a jasne, że Chujło to najbardziej adekwatne imię własne dawnego Putina. Jednak z drugiej strony takie słowa i zwroty jak „maniak”, „psychopata”, „łysy drań”, „uparty pojeb” czy „dziurawy kondom” – zgodnie z ukraińską ortografią – piszemy małą literą, chociaż wszystkie one i wiele innych co do znaczenia też są imionami własnymi dawnego Putina. Czyli putina.

To samo z nazwą dawnej Rosji. „Chujłostan” czy „chujłostan”? Wiadomo: nazwy nawet najbardziej zdegenerowanych krajów pisze się wielką literą. Jednak najbardziej zdegenerowanym krajem dawna Rosja była jeszcze w przedchujłowskich czasach, więc zarówno wtedy, jak i teraz to w ogóle nie kraj, a właśnie chujłostan, czyli terytorium, na którym żyje biomasa przerobiona na zombie przez kagiebistyczną machinę. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, i możemy nawet wymienić ich nazwiska, ale dlatego, że są wyjątkami, a nie regułą. Oprócz tego słowo „chujłostan” swoim brzmieniem wskazuje na specyficzny stan ducha wspomnianej biomasy, tylko że u niej – zamiast żywej duszy – zwisa bezwładnie naszprycowane botoksem chujło.

Inna kwestia to aspekt psychiatryczny. W zasadzie specjaliści, od Sigmunda Freuda poczynając, już dawno porządnie opisali tego wilka, który wyjada resztki mózgu Chujła. O ile Chujło jest podręcznikowym przykładem paranoidalnego wypaczenia osobowości, to głównym mechanizmem obronnym jego psychiki jest projekcja. Inaczej mówiąc: psychologiczny proces, w wyniku którego wszystko, co dzieje się w uszkodzonej głowie Chujła, jawi mu się jako obiektywna zewnętrzna rzeczywistość.

Ale to tylko pół nieszczęścia. Drugie pół polega na tym, że paranoik projektuje na zewnątrz nie wszystko, a tylko to, czego sam nie jest w stanie znieść. Głęboko własne, ale nieprzyjmowane do świadomości uczucia, pragnienia i idee paranoik uważa za nierozerwalnie związane z innymi ludźmi, którzy zazwyczaj nie mają nic wspólnego z jego chorymi wyobrażeniami, natomiast mają to nieszczęście, że nawinęli mu się przed oczy. W ten sposób powstaje najgorsza faza: przypisawszy zewnętrznym obiektom własne cechy – i jednocześnie nienawistne dla niego – paranoik usiłuje naprawić albo nawet zniszczyć te obiekty, uznając je za zagrożenie i nie rozpoznając, że zagrożenie kryje się w nim samym. Krótko mówiąc, problem naszych dni jest taki, że uzbrojone po zęby Chujło i największy na świecie faszysta to jedna i ta sama paranoidalnie wypaczona osoba. Przy czym ono – Chujło – nie domyśla się, że natychmiast mogłoby skończyć z nienawistnym mu faszyzmem, po prostu przyłożywszy pistolet do własnej skroni i nacisnąwszy na spust.

Aha, miało przecież być pytanie. Bo paranoja Chujła to nie jest pytanie, a fakt medyczny. Natomiast pytanie jest takie: jak jemu – Chujłu – udało się stworzyć image, choćby psychicznie wypaczonego, choćby podłego i cynicznego, ale straszliwie rozumnego stratega? Czy tak postępuje rozumny strateg, już trzeci raz następując na tę samą przeciwchujłowską minę? Jakim trzeba być oligofrenem, żeby mając wszystkie te centra doradcze pełne analityków, nie zauważyć najoczywistszej rzeczy? Że nas, obywateli Ukrainy, łatwo zniszczyć: wystarczy dać nam spokój – natychmiast wszyscy się pokłócimy i zaczniemy skakać sobie do gardeł. Ale jeśli wepchnąć między nas chujłowy nos, solidaryzujemy się w takim stopniu, jakiego starsze i mądrzejsze narody Europy nawet nie pamiętają.

Żałosne bezmózgie chujło, tyś chciało nas denazyfikować? No cóż, osiągnęłoś zupełnie coś innego. Przy trzeciej próbie stworzyłoś ukraiński polityczny naród. Nie wiem, czym się zakończy twoje obecne wtargnięcie, ale w dłuższej perspektywie beznadziejnie przegrałoś. Ukraina będzie. Jeśli nie dla nas, to dla naszych dzieci. Czy dla ich dzieci. Ale będzie. A dla ciebie zaczęło się odliczanie. Szykuj się na następstwa, z jakimi twój chujostan w swej bezsensownej i bezwzględnej historii jeszcze się nie spotkał.

28.02.2022 | Tekst opublikowano na portalu „Zbrucz”.



Ołeksandr Bojczenko (ur. 1970 w Czerniowcach) – ukraiński krytyk i badacz literatury, eseista, tłumacz, felietonista. W 1992 skończył rusycystykę na uniwersytecie w Czerniowcach, w 1996 obronił pracę doktorską o motywie sądu nad Sokratesem w literaturze europejskiej. Do 2008 był wykładowcą w katedrze teorii i historii literatury światowej. Autor zbiorów esejów: Щось на кшталт шатокуа (Coś w rodzaju chautauqua, 2003), Шатокуа плюс (Chautauqua plus, 2004), Аби книжка (Byle książka, 2011), Мої серед чужих (Moi wśród obcych, 2011), Більше/Менше (Więcej/mniej, 2015, Nagroda im. Szewelowa), 50 відсотків рації (50 procent racji, 2016, również wydanie polskie). Autor licznych przekładów z języka polskiego i rosyjskiego, tłumacz m.in. Tadeusza Borowskiego, Leszka Kołakowskiego, Marka Hłaski, Jerzego Pilcha, Olgi Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka, Daniela Odiji. Trzykrotny stypendysta Gaude Polonia (2005, 2008, 2013). W roku 2014 został uhonorowany odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Mieszka w Czerniowcach.

Bohdan Zadura (ur. 1945 w Puławach) – poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. Po studiach filozoficznych na UW (1969) pracował w muzeum w Kazimierzu Dolnym, był kierownikiem literackim Lubelskiego Teatru Wizji i Ruchu, członkiem zespołów redakcyjnych kwartalnika „Akcent" i miesięcznika „Twórczość" (w latach 2004–2020 redaktor naczelny tej drugiej). W ostatnim okresie wydał tomiki poezji Już otwartePo szkodzie, wybory wierszy Płyn Lugola oraz Sekcja zabójstw, a w jego tłumaczeniu ukazały się m.in. książki poetyckie Hałyny Kruk, Wasyla Łozynskiego, Wasyla Słapczuka, Julii Cimafiejewej. Siarhieja Pryłuckiego, Pétera Kántora, Petera Milčáka, Siemiona Chanina, powieści Tango śmierci Jurija Wynnyczuka i Sonia Kateriny Babkiny, opowiadania Andrija Lubki Pokój do smutku i powieść Twoje spojrzenie, Cio-Cio-San oraz opowiadania Ihora Sencowa Żywoty i Marketer. W drodze: zbiór wierszy Puste trybuny, powieści Andreja Adamowicza Pieśń o Cimurze i Wasyla Machny Kalendarz wieczności. W 2018 otrzymał nagrodę Silesiusa za całokształt twórczości, w 2019 nagrodę artystyczną miasta Lublin za rok 2018.