Dumnie patronujemy czternastodniówce literackiej „Wakacje od istnienia?” przygotowanej przez Tomasza Bąka, Michała Domagalskiego i Michała Kasprzaka. Zapraszamy do zapoznania się z fragmentem wstępu i z wierszami Darka Foksa, Marii Halber oraz Juliusza Pielichowskiego, które znalazły się w publikacji.
Ze wstępu
Być może wydawało nam się, że wiemy coś o izolacji, choć dla wielu była to izolacja z wyboru raczej niż z jego braku. Tym razem wybrano za nas – w obecnej sytuacji i tak duża część z nas powinna postrzegać to w kategoriach przywileju. Nie wszyscy mają tyle szczęścia. W tym trudnym czasie wraz z autorkami i autorami chcemy przesłać słowa wsparcia nie tylko tym, którzy z różnych przyczyn przebywają w domach i uczą się funkcjonowania na nowo, ale także tym, dzięki którym w ogóle możemy w tej izolacji wytrwać. […]
Czy literatura może nam pomóc w czasach trudnych i niepewnych? Mamy nadzieję, że tak. Wierzymy, że odpowiednie teksty literackie mogą zapewnić chwilę wytchnienia, zrekompensować nam pewne ograniczenia mobilności i kontaktów towarzyskich, wesprzeć w pracy, którą w nowych okolicznościach musimy wykonywać, uzbroić nas w niekonwencjonalny obraz sytuacji, pomóc uporządkować zagubione niekiedy życie wewnętrzne czy dać poczucie, że jednak nie jesteśmy w tym wszystkim sami.
Maria Halber
przystanek na żądanie, psy
a lepkością było lato zachłannie wyrwane z miesięcy poprzednich
ich ciepłego jeszcze środka, nużąco spójny rytm czekania panien
w kwiecistych sukienkach, w espadrylach. pewna oczywistość zdarzeń:
że snuło się wątki o kolegach, o koleżankach, że mówiło się chodź
dochodziło w pięć minut. teraz lepkość, w rękach siatki z lidla, z biedronki
i o rozjazdach oczywiście, oczami po chodniku, po ulicy. to jest być
to jest mobilność, szczekaczka informuje. przewóz tłuszczy do zajezdni
widziałam: psy jak martwe w autobusach, ich zmiany, rozkład na warstwy
psią krew. morza kwiecistych sukienek, ręce lepkie jak tłuszcz. oczywistość
zdarzeń; że plotło się warkocze, troszczyło o zwierzęta, słodkie różowe mięso
w ziemi nagie kości stóp. widziałam: lepkość panien w espadrylach
kwiecistych sukienek łąki i morza (i tonęłam w nich prawie)
przystanek na żądanie, psy
Darek Foks
2020, pierwsza połowa
Najprościej byłoby napisać
jak poeta Brecht w 1954,
że pracy pod dostatkiem,
że przyszedł mój przydział
chleba, ryżu, kartofli, jabłek,
fasoli i filmów z Kate Winslet.
I że widziałem bzy. Może
jeszcze to, że dziwnym trafem
w nocy nie czytałem eseju Mao
i listów Woltera, a nad ranem
i tak usłyszałem kosa, no ale
panu to akurat chuj do tego.
Najprościej będzie napisać,
że proste słowa tutaj wystarczą
i że trzeba mówić, jak jest.
Mówię, jak jest: to nie jest chleb,
to nie jest ryż, to nie są kartofle,
to nie są jabłka, to nie jest fasola,
a to są filmy z Julią Roberts.
To nie jest mój przydział.
Zabieraj pan to stąd i pozdrów
naczelnika, a ja tu popracuję
nad brakującym zapachem bzu
i ustalę, czy to na pewno był kos.
(23 marca 2020)
Juliusz Pielichowski
***
Mówię tylko do ciebie, z samego dna.
Opłakany. Resztki żywego, we mnie.
Myślę tylko do ciebie, opłakana.
Czym stało się życie, nasze? Jakbym
popełnił samobójstwo i nic nie stracił.
Tak mówią ludzie bezbronni, tak
mówimy, my.