W tomie esejów Białe pisarstwo. O literackiej kulturze Afryki Południowej John Maxwell Coetzee pisze o powieści farmerskiej. Ten gatunek ma dwa główne nurty: sielankowy i antysielankowy. Pierwszy w nostalgiczny sposób opowiada o spokojnym, stabilnym życiu farmera, który kieruje się rolniczym etosem, drugi przedstawia chciwych i próżnych kolonistów. W obu przypadkach farma to centrum opisywanego świata, a praca na niej określa sens życia bohaterów – są nimi biali mieszkańcy RPA, praca czarnych pozostaje bowiem niewidoczna. Coetzee zauważa, że „ślepota na czerń jest wpisana w południowoafrykańską sielankę” (przeł. Dariusz Żukowski).

Choć na początku Obietnicy Damona Galguta o gospodarstwie mówi się w lekceważący sposób („co to za farma, jeden koń, parę krów, kilka kur i owiec”), staje się ono przyczyną głębokiego konfliktu, który przypieczętuje los powoli wymierającej rodziny Swartów. Galgut – opowiadając o czterech pochówkach i sporze o spadek – wielokrotnie nawiązuje do powieści farmerskiej, której motywy wskazał Coetzee: utrata farmy traktowana jako „upadek pradawnego domu, koniec dynastii”, przymus, aby gospodarstwo pozostało w rodzinie, a wreszcie silne przywiązanie do ziemi. Galgut twórczo je uwspółcześnił i sięgnął po satyrę, przełamując poważny ton, tak charakterystyczny dla głównego nurtu literatury afrykanerskiej.

Już w pierwszym rozdziale – w którym wuj Ockie i ciotka Mannie wiozą małą Amor na pogrzeb jej matki – autor reinterpretuje dawne wzorce. Ockie wyłącza samochodowe radio, poirytowany wiadomościami o zamieszkach w czarnych osiedlach i wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Pogrąża się w nostalgicznej fantazji: wyobraża sobie, że jest własnym przodkiem, „dzielnym pionierem”, który „powoli jedzie w głąb interioru”, lecz nie starym plymouthem valiantem, tylko na wozie ciągniętym przez woły. Mija czarnych chłopców, którzy rozkopują ziemię w poszukiwaniu skarbu, a ich pracy przygląda się grupa ludzi z wykrywaczem metalu, być może białych. Ockie „patrzy na nich przez mgiełkę nostalgii”; choć wie, że kieruje nimi chciwość, próbuje usprawiedliwić ją odwagą i niezłomnością przypisywaną Afrykanerom. Wierzy, że to „wyjątkowa nacja”. Ta charakterystyka pasuje niemal do wszystkich Swartów. Tannie Marina – żona Ockiego – mówi, że choć dom stoi na kamienistym ugorze, emanuje z niego jakaś trudna do nazwania siła, którą można utrzymać tylko wtedy, jeśli ziemia pozostanie w posiadaniu rodziny. Jej słowa są proroczą zapowiedzią dalszych losów farmy.

W tragikomiczne dzieje Swartów wpisana jest również postać czarnej gosposi, Salome, „która żyje na farmie od niepamiętnych czasów”, choć „nikt jej nie zauważa”. Nie sposób powiedzieć, ile ma lat; wiadomo tylko, że „była świadkiem wielu wydarzeń”. Nie słyszy jednak, jak Manie Swart, głowa rodziny, składa obietnicę umierającej matce, że odda Salome dom, w którym służąca mieszka od lat. Swartowie nie są na to gotowi: zatrzymują dom wraz z farmą, bo tak nakazuje wpojony im pogląd, zgodnie z którym ziemia jest najcenniejszym dobrem. Nawet jeśli się jej nie uprawia, a farma podupada, podzielenie się własnością z czarną służącą nie wchodzi w grę – atawistyczny stosunek do ziemi uniemożliwia spełnienie obietnicy. W ten sposób Swartowie przyznaliby zresztą, że mają dług wdzięczności wobec Salome.

Znacznie mniejszy opór budzą w Swartach zakusy różnych interesantów. Wszyscy – od rabina, przez pastora, aż po new age’owego guru – wietrzą okazję, by podczas kolejnych rodzinnych pogrzebów zdobyć ich ziemię. Galgut portretuje zlaicyzowane społeczeństwo, w którym religia stała się biznesem, a jej przedstawiciele zachowują się jak państwowi funkcjonariusze. Żaden z nich nawet nie wspomina o służącej. Rabin ma głos „jak dentysta lub stewardesa”, pastor myśli jak „okiełznać” i „ustawić” parafian, ksiądz uważa się przede wszystkim za urzędnika, a fałszywy guru okazuje troskę na pokaz. Każdy pogrzeb w powieści odbywa się w innym obrządku, co można potraktować jako znak zerwania ze zwyczajami przodków i uwolnienia się od tradycji (wyjątkiem jest tu matka, która przed śmiercią powraca do judaizmu), a także jako dowód, że Swartowie rozpaczliwie poszukują sensu życia. Chaos panuje w ich życiu od dawna, o czym świadczy nawet ich dom. Już za czasów Manie’ego Swarta był „dziwny” i zaczął się pokracznie rozrastać – Manie bez ładu i składu dodawał kolejne przybudówki, aż w końcu powstała bryła z dwadzieściorgiem czworgiem drzwi prowadzących na zewnątrz.

Czytaj także:
Iwona Komór
pisze o Chronologii wody
Lidii Yuknavitch

Dwie postaci buntują się jednak przeciw temu porządkowi: to Amor i Anton, najciekawsi bohaterowie Obietnicy. Brat i siostra są sobie bliscy, choć problem spadku i obietnicy poróżni w końcu także ich. Antona złamała służba w wojsku, podczas której zastrzelił czarną kobietę. Tuż przed upadkiem apartheidu dezerteruje; ukrywa się, potem zarabia seksem na życie, „żeby tylko móc oddychać jeszcze jeden dzień”. Początkowo odseparowany od rodziny, w końcu przyjmuje spadek po ojcu, a potem popada w alkoholizm. Inaczej jest z Amor, która ucieka z farmy i zatrudnia się w szpitalu, a na kolejne pogrzeby wraca tylko, by upomnieć się o sprawiedliwość dla Salome. Jej bezkompromisowość i samozaparcie są jednak podszyte poczuciem moralnej wyższości – Amor właściwie nie próbuje przekonać rodziny, by ta spełniła obietnicę. Zdaje się, że status outsiderki całkiem jej odpowiada.

Niezłomna moralistka Amor i jej zgorzkniały brat przypominają bohaterów innych powieści Galguta, często skonfliktowanych z otoczeniem i zamkniętych w sobie. Frank, bohater Dobrego lekarza, był podczas służby świadkiem tragicznego wydarzenia, którego nie może zapomnieć – wegetuje, pozbawiony złudzeń i pogrążony w apatii. Franka, Antona i Amor łączy niechęć do udziału w postapartheidowej rzeczywistości. W Dobrym lekarzu i Obietnicy biali próbują pomóc czarnym, lecz nieudolnie i nieskutecznie, ponieważ – mimo poczucia winy lub obowiązku – nie starają się zrozumieć ich potrzeb; chcą raczej wyzbyć się poczucia winy. Długie lata apartheidu sprawiły, że nie pojmują sytuacji egzystencjalnej czarnych, na przykład Salome, która bezskutecznie czeka na jakikolwiek wyraz wdzięczności.

Dobry lekarz to powieść napisana z perspektywy Franka, w Obietnicy pojawia się natomiast ktoś w rodzaju filmowego narratora, który komentuje zachowania postaci, niekiedy złośliwie. W ten sposób Galgut tworzy dystans między bohaterami i czytelnikami, a jednocześnie włącza tych drugich w opowieść. Narrator czasem zwraca się do nas bezpośrednio: czyni nam wyrzuty albo snuje przypuszczenia na nasz temat. Obietnica parodiuje też samą siebie –wkomponowana jest w nią niedokończona powieść Antona, chaotyczna mieszanina wątków i tematów zaczerpniętych z tradycyjnej prozy afrykanerskiej. Jej bohaterem jest alter ego Antona, Aaron, który przypadkowo zabija kobietę, „po czym ucieka, choć nie tyle przed prawem, ile przed samym sobą” i „robi straszne rzeczy”. Anton nie może się zdecydować, czy pisze powieść farmerską – co wiązałoby się z powrotem bohatera na farmę – czy może sagę rodziną, komedię albo tragedię. Powieść zamienia się wówczas w zbiór bezładnie skleconych zdań, wśród których pojawiają się też słynne słowa Kurtza z Jądra ciemności: „Wytępić całe to bydło”. Anton ponosi porażkę – nie odnajduje własnego głosu.

Galgut przedstawia rozterki i zagubienie mieszkańców RPA, głównie tych białych. Jego bohaterzy są samotni i rozczarowani, wiecznie przed czymś uciekają. Na przykład Damon z powieści W obcym pokoju wciąż jest w podróży – próbuje nawiązać głębsze relacje z napotkanymi ludźmi, co jednak zawsze kończy się porażką. Adam z powieści The Impostor wyjeżdża do opuszczonego domu brata, aby pisać wiersze; izoluje się, bo nie rozumie ani białych tęskniących za apartheidem, ani przyjezdnych niezainteresowanych polityką, ani brata, który zostaje deweloperem i bogaci się na transformacji. Frank i Laurence z Dobrego lekarza to z pozoru serdeczni przyjaciele, lecz w rzeczywistości rywalizują ze sobą i głęboko się różnią – Frank nie wierzy w możliwość poprawy sytuacji w Afryce Południowej, ogranicza się do ironicznych komentarzy, w przeciwieństwie do Laurence’a, gorliwego idealisty, który poniesie najwyższą cenę za swoje poglądy. Konkluzja Galguta jest chyba taka: żadna z tych postaw nie rozwiąże impasu, w którym tkwią bohaterowie, a razem z nimi całe RPA.

Galgut próbuje zmierzyć się z trudnym dziedzictwem rasistowskiej przeszłości kraju – podobnie jak Nadine Gordimer i Coetzee, którzy twórczo reinterpretowali toposy literatury południowoafrykańskiej. W jednej z powieści Gordimer, Zachować swój świat (1974), bohater kupuje gospodarstwo i znajduje tam ciało zamordowanego czarnego robotnika. W Hańbie Coetzee’ego (1999), napisanej już po zniesieniu apartheidu, farma jest przestrzenią całkowitej przemiany profesora Lurie’ego, którego córka zostaje zgwałcona, lecz nie chce kary dla sprawców – odmawia pójścia na policję i uznaje, że przemoc, jakiej doznała, to spłata symbolicznego długu. Ojciec nie rozumie jej postawy; przeżywa głęboki kryzys, po czym rozpoczyna powolny proces przemiany. Bohaterowie Obietnicy nie są gotowi na taką transformację – dla Swartów farma nie będzie przestrzenią odnowy, ani nawet miejscem pochówku, jak każe afrykanerska tradycja. Jako ostatnia pożegna się z nią Amor, jedyna pozostała przy życiu z trójki rodzeństwa. Urnę z prochami brata stawia na dachu, zrywając z ziemią, której kurczowo trzymała się jej rodzina.

Galgut próbuje zmierzyć się z trudnym dziedzictwem rasistowskiej przeszłości kraju

Obietnicą Galgut udowadnia, że gatunek powieści farmerskiej ma już niewiele do zaoferowania; w tym sensie satyra – sygnał wyczerpania – wydaje się właściwą konwencją. Nie oznacza to jednak, że konflikty wygasły. Wręcz przeciwnie, przeszłość jest wciąż obecna, tyle że konfrontacja z nią jest ponad siły bohaterów. Gest zadośćuczynienia, który wykonuje Amor, trafia w próżnię – jest spóźniony i nie przynosi satysfakcji nikomu oprócz niej samej. „Trzy rozpieprzone pokoje, cieknący dach […] na mało wartym kawałku ziemi” to wszystko, co otrzymuje siedemdziesięcioletnia Salome. Jej syn, Lukas, mówi Amor dobitnie: „Dajesz coś, co i tak nie jest twoje”.


Damon Galgut
Obietnica

przeł. Dariusz Żukowski
Czarne, 2022, s. 344



Iwona Komór – prowadzi klub książki, mieszka i pracuje w Luksemburgu, tłumaczy dla UE, publikowała w „Dwutygodniku”.