Wątki apokaliptyczne pojawiały się już w najwcześniejszych powieściach Dona DeLillo. Mecz o wszystko (1972), druga książka pisarza, opowiada o studencie prowincjonalnego college’u, którego pochłaniają obsesyjne myśli o wojnie nuklearnej. Głośna powieść Biały szum (1985) to komedia rodzinna rozgrywająca się – dosłownie – w cieniu katastrofy ekologicznej: do miasteczka, w którym mieszka bohater, zbliża się chmura toksycznych substancji, ale nawet w obliczu takiego zagrożenia banalne sprawy osobiste okazują się bardziej absorbujące. W utworze Spadając (2007) mężczyzna, który był świadkiem zniszczenia World Trade Center, opuszcza rodzinę i wyjeżdża do Las Vegas, by zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach dzięki hazardowi. Częścią tego apokaliptycznego nurtu w pisarstwie DeLillo jest też wydana w 2020 roku Cisza, krótka powieść o życiu kilkorga nowojorczyków w czasie, gdy przestają działać wszystkie urządzenia elektryczne.
Pisarz nie epatuje obrazami wszechobecnego zniszczenia. Raczej rejestruje momenty, w których abstrakcyjne zagrożenie w jakimś stopniu się urzeczywistnia – niekoniecznie w formie wielkiej katastrofy. Stawia pytanie, co będzie czuł i jak zachowa się człowiek, który wie lub przeczuwa, że znana mu rzeczywistość – podstawa jego stabilnej egzystencji – może wkrótce przestać istnieć. Nieunikniona dezorientacja pociąga za sobą poczucie odrealnienia i wyobcowania bohaterów, stan tym bardziej dojmujący, że dotyczy świata, który na swój sposób współtworzą. Apokalipsa nie musi się spełnić, wystarczy, że niepokojące wydarzenia zasieją powszechny lęk i uruchomią łańcuch zmian na poziomie psychologii jednostki i jej funkcjonowania we wspólnocie.
Akcja Ciszy rozgrywa się podczas finału rozgrywek zawodowej ligi futbolu w 2022 roku. Małżonkowie Jim Kripps i Tessa Berens wracają samolotem z Paryża do Nowego Jorku. On wpatruje się w ekran, na którym wyświetlane są parametry lotu, ona robi notatki z pobytu we Francji. Prowadzą zdawkową rozmowę, którą przerywają potężne turbulencje; lotnisko docelowe jest blisko, ale trzeba lądować w trybie awaryjnym. W Nowym Jorku na Jima i Tessę czekają zaprzyjaźnieni z nimi Diane Lucas i Max Stenner – okazją do spotkania jest transmisja meczu. Z tego samego powodu u Diane i Maxa zjawia się Martin Dekker, nauczyciel fizyki, którego fascynują przepowiednie Einsteina. Jim i Tessa spóźniają się, bo mężczyzna uderzył się w głowę podczas lądowania i wymagał pomocy medycznej. Zresztą wspólnego kibicowania i tak nie będzie, bo tuż po rozpoczęciu meczu gasną telewizory i wszystkie inne urządzenia elektryczne. W końcu Jim i Tessa docierają do mieszkania przyjaciół, choć w sumie nie wiadomo, w jakim celu – po wizycie w klinice pozbawionej prądu mogli się domyślić, że miała miejsce jakaś większa awaria. Bohaterowie są zdenerwowani, w związku z czym rozmowa zupełnie się nie klei. Jim i Tessa idą do sypialni gospodarzy, żeby odpocząć. Max wychodzi z domu i błądzi w tłumie zdezorientowanych ludzi. W pokoju z głuchym telewizorem zostają Diane z Martinem, który peroruje o współczesnych zagrożeniach: kryptowalutach, mikroplastiku, globalnym ociepleniu.
W Ciszy apokalipsa to przede wszystkim kres rutyny, symbolicznych praktyk, świąt. Z powieści wynika bowiem, że próba ucieczki od rutyny może być tylko tymczasowa. Powrót Jima i Tessy z Paryża oznacza powrót do codzienności, którą w dużym stopniu przeżywać będą w sposób automatyczny; być może dlatego chcą wykorzystać – zwłaszcza on – ostatnie chwile lotu, czasu wręcz magicznego, niecodziennego. Z kolei Diane opowiada Martinowi o „potwornej rutynie”, jaka zapanowała w jej wieloletnim związku z Maxem, i zupełnie nie krępuje się obecnością partnera przy rozmowie. W tym sensie sposoby przełamywania rutyny u DeLillo same w sobie sprawiają wrażenie rutynowych. W połączeniu z symbolicznymi praktykami właściwymi życiu we wspólnocie stanowią one podstawę egzystencji bohaterów, którą burzy dopiero tytułowa cisza. Okazuje się, że złożoność tego układu społecznego jest wprost proporcjonalna do jego podatności na kryzysy.
DeLillo przedstawia istotę współczesnych rytuałów społecznych na przykładzie finału ligi futbolu amerykańskiego – prawdziwego święta w Ameryce. Transmisja finału ligi futbolu amerykańskiego gromadzi przed telewizorami miliony widzów, czemu zwykle towarzyszą specjalne przygotowania. Jest to przeżycie, które pozwala niemal fizycznie poczuć istnienie wspólnoty. Ten rytuał posiada wielką moc, ponieważ związany jest ze spektakularnym wydarzeniem, które z kolei napędzane jest przez potężny rynkowy mechanizm. Ceny emisji reklam przed i podczas meczu biją rekordy, a seanse tasiemcowych trailerów i reklam są elementem całego rytuału. DeLillo ironicznie podsumowuje tę medialno-handlową otoczkę meczu, gdy Diane nazywa Maxa „konsumentem, który nie miał zamiaru nic kupić” – jej partner zawsze ogląda reklamy towarzyszące transmisji meczu, a zarazem wykazuje szczególną odporność na ich przekaz. Diane próbuje zaś przypomnieć sobie, od nazwy jakiej korporacji pochodzi nazwa stadionu, na którym odbywa się mecz, ale nic nie przychodzi jej do głowy i wymyśla jakąś prześmiewczą nazwę.
Stałość i powtarzalność tych wydarzeń kulturowych zapewniają technologie, których zastosowanie wykracza daleko poza utylitarne funkcje. Wpływają one na reakcje psychologiczne, absorbują umysł. Jim ulega takiemu wpływowi w samolocie – ekran wyświetla parametry lotu, z których bohater nie ma żadnego użytku, fascynuje go jednak sam fakt dostępności i dokładności takich danych. Być może zachwyca go również możliwość opanowania wielkich przestrzeni poprzez obcowanie z ich fizycznym opisem. Technologie, które wykorzystuje się na co dzień, wydają się może mało spektakularne, lecz silniej uzależniają – podpowiada narrator. Kobieta, która w klinice kieruje pacjentów do odpowiednich gabinetów, mówi Jimowi i Tessie, że nie będzie już e-maili. Jim jest ranny, więc ani do niego, ani do Tessy nie dociera przerażający sens tych słów, ale ich rozmówczyni już wie, że świat nie wróci na swoje dawne tory. Poczta elektroniczna to przykład technologii, o której wspomina autor, by zwrócić uwagę na jej rolę w tworzeniu rzeczywistości. Ta kreacyjna moc najwyraźniej przejawia się w sferze medialnej, choćby w procesie ustalania hierarchii relacjonowanych faktów. Gdy Jim ma już pewność, że jego lot nie zakończy się zwyczajnie, jego pierwszą myślą jest, czy pasażerowie zobaczą w telewizji swój rozbity samolot.
W „Ciszy” apokalipsa to przede wszystkim kres rutyny, symbolicznych praktyk
Kiedy gasną światła i wszystkie urządzenia elektryczne, ludzi czują się obezwładnieni z powodu nieznośnej bezpośredniości. Nie ma już bowiem technologii, które mogłyby przekazać narrację o tym, co się stało, i nadać temu wydarzeniu jakiś ogólny sens – wyjaśnić jego przyczynę, przedstawić skutki w (pozornie) obiektywny sposób. Toteż każdy musi się z tym doświadczeniem zmierzyć sam, spojrzeć w otchłań ciemności i ciszy. I każdy odczuwa przy tym dotkliwą samotność, nawet jeśli znajduje się wśród bliskich. Bohaterowie zapadają się w sobie, coraz bardziej świadomi ułudy stabilności, którą zapewniała im technologia – nie potrafią bez niej zrozumieć, kim tak naprawdę są. Wyobraźnia i samotność tylko podsycają wszechobecny chaos. Wymowne są w tym względzie ostatnie strony powieści DeLillo; to krótkie monologi każdej z pięciu postaci. Sekwencyjna kompozycja sugeruje, że mówią one do samych siebie, ponieważ nie są w stanie wysłuchać innych osób. Rozpaczliwie próbują racjonalizować własne odczucia i zachowania w obliczu wydarzenia, którego nie da się zrozumieć.
DeLillo napisał Ciszę, zanim świat dotknęła pandemia; wydanie książki przypadło na jej pierwszy rok. Mimo że opisał w powieści inny rodzaj kataklizmu, paralele z pandemią wydają się dziś oczywiste. W 2021 roku autor napisał esej o pandemii zatytułowany Człowiek w oknie, opatrzony datą 1 kwietnia (tekst został umieszczony w polskim wydaniu Ciszy). Opowiada w nim, co widzi z okna swojego mieszkania, rejestruje zmiany w zachowaniu i wyglądzie ludzi, które spowodowała pandemia, a jednocześnie mówi o rzeczach, w których wciąż przejawia się jakaś normalność. Zastanawia się, ilu ludzi – tak jak on – nadal boi się wyjść z domu. Jest w tym wszystkim posmak absurdu, bo przecież pod znakiem zapytania stanęła celowość wielu rzeczy i rytuałów, które składały się na zwyczajne życie. Tak jak i Cisza, to tekst o trudnym (lub niemożliwym) powrocie do świata, w którym zniszczona została struktura składających się nań pozorów.