Nie jestem ani krytykiem sztuki, ani literaturoznawcą. Jestem socjologiem i badaczem Zagłady, pamięci, tożsamości. Jestem wychowawcą wielu młodych badaczy, bardzo wyczulonych na problematykę Zagłady, pamięci i upamiętniania.
Tekst redaktor dr hab. Marty Tomczok Czyściciel grobów – będący recenzją tomu wierszy Grzegorza Kwiatkowskiego Karl-Heinz M. – po prostu mną wstrząsnął. Recenzentka odmawia autorowi prawa przeżywania i opisywania Zagłady. Odmawia poecie prawa tworzenia niekiedy drastycznych wierszy, lakonicznych w formie (co wydaje mi się wielką ich zaletą) i odnoszących się do faktów historycznych. Ta poezja jest niesłychanie intymna, wiersze skromne, ale wiele mówiące o pojedynczych ludziach. I o nas, czytelnikach.
Grzegorz Kwiatkowski nie ocenia ani moralnie, ani w żadnym innym sensie Zagłady, jak wydaje się sugerować Marta Tomczok. I bynajmniej, co oczywiste, nie dyskutuje na temat etyczności niekwestionowanych oprawców, chociaż przywołuje konkretne wrażenia czy emocje kilku z nich.
Grzegorz Kwiatkowski nie ocenia ani moralnie, ani w żadnym innym sensie Zagłady
Wiersze z recenzowanego tomu mogą głęboko poruszyć czytelników, wywołać refleksję o złożoności człowieczeństwa, o grozie Zagłady, o tragedii poszczególnych ludzi. Wszak i ofiary, i kaci byli ludźmi. Nieuchronnie wiersze Kwiatkowskiego doprowadzają do zadumy nad tym, by tego typu uprzedmiotawiające myślenie o człowieku, a tym bardziej działanie, nigdy się nie powtórzyło. Poeta ostrzega, że powtórzyć się może. Twórczość Kwiatkowskiego wydaje się bowiem wyrastać z refleksji Hannah Arendt o banalności zła (zwłaszcza widać to w wierszach, których podmiotami są oprawcy).
Pisze Tomczok: „Można spierać się co do znaczenia składających się na nią [Zagładę – przyp. M.M.] pojedynczych faktów historycznych…”. Nie rozumiem tego zdania (muszę zresztą przyznać, że wiele innych fragmentów pozostaje dla mnie niejasnych). Czy to znaczy, że recenzentka dopuszcza możliwość kwestionowania faktów historycznych, do których bezpośrednio odwołuje się Kwiatkowski? Czy tylko uznaje dyskusję nad ich znaczeniem (dla całościowego obrazu Zagłady? dla poszczególnych wydarzeń historycznych?)?
W moim odczuciu każdy wiersz z tomu „Karl-Heinz M.” odnosi się nie tylko do konkretnej jednostki uwikłanej w Zagładę, do jej doświadczenia, emocji, sposobu przeżywania swego losu, lecz także do rzeczywistej, bardzo realnej sytuacji Zagłady, do konkretnych historycznych faktów, jakie miały wówczas miejsce, a co potwierdzają badacze Zagłady i analizowane przez nich dokumenty, świadectwa, zeznania, pochodzące z wiarygodnych źródeł archiwalnych. Natomiast dr hab. Marta Tomczok zdaje się w to wątpić, gdy pyta o historyczne fakty, do których odnoszą się omawiane wiersze Kwiatkowskiego: „czy są one wymyślone, czy rzeczywiste i skąd dokładnie pochodzą”. I dalej stwierdza: „Kwiatkowski nie podaje ich źródła ani przyczyn sięgnięcia po ten, a nie inny fragment tekstu.”
Ale poezja nie posiłkuje się przecież przypisami do źródeł czy odnośnikami, które miałyby wyjaśniać powody sięgania po ten, a nie inny tekst. To domena i obowiązek naukowców: historyków, socjologów, literaturoznawców. Poezja i sztuka w ogóle nie rządzą się jakimiś obiektywnymi kryteriami. Artyści mają poszerzać duchową i emocjonalną wiedzę o człowieku, a nie wiedzę encyklopedyczną czy historyczną. I mogą to robić, a nawet powinni, w najróżniejszej formie, w rozmaitym stylu. Sztuka jest autonomiczna wobec rzeczywistości. Poezja nie musi wnosić nic do naszej wiedzy. Może natomiast – według mnie, laika – uwrażliwiać, przybliżać do zrozumienia tego, co niewyobrażalne i niepojęte. A recenzentka pisze: „Eksplodujące okrucieństwem obrazy nie wnoszą do wiedzy czytelnika nic nowego, pokazują też nieodrobioną lekcję z historii poezji”. Brak słów!
Sztuka jest autonomiczna wobec rzeczywistości
Inaczej niż dr hab. Marta Tomczok sądzę, że Kwiatkowski nie ignoruje czytelnika, wręcz przeciwnie, szanuje go, jego wrażliwość, inteligencję i wiedzę. I jeszcze ostatni cytat z recenzji: „Projekt Kwiatkowskiego raczej irytuje i każe pytać o granice przyzwoitości w sztuce”. Mnie nie irytuje.Ten niesprawiedliwy i autorytatywny osąd twórczości Kwiatkowskiego może odstręczać od sięgnięcia po jego wiersze, ale przede wszystkim podważa sens tworzenia i pisania o strasznych doświadczeniach ludzkości. Kategoria przyzwoitości, do której odnosi się Tomczok, jest tutaj zupełnie nie na miejscu. Wręcz przeciwnie. Takie klasyczne polskie wiersze jak Campo di Fiori Czesława Miłosza czy też Warkoczyk Tadeusza Różewicza trwale odcisnęły się w naszej świadomości Zagłady, w naszej humanistycznej kondycji. A wiersze Kwiatkowskiego wpisują się w tę tradycję.
W świecie pełnym kłamstwa, obojętności, uproszczeń, niepamięci i manipulacji uderzanie w podbrzusze poety, którego twórczość odznacza się klasycznym umiarem, aurą intymności i wrażliwością na jednostkowe odczuwanie – w kontekście narracji o Zagładzie – wydaje mi się szczególnie cyniczne. Tylko artysta może przenosić pamięć, gdy zabraknie ostatnich świadków.
Pingback: POLEMIKA: Grzegorz Kwiatkowski, „Karl-Heinz M.” | Varia | Wizje | Aktualnik