Pomagamy. Podziwiamy. Współczujemy. Wspieramy. Wkurwiamy się i boimy. Wszystkie nasze myśli są z Ukraińcami i w Ukrainie. Nastąpiło coś, czego chcieli Giedroyc, Stempowski, Józewski, Vincenz, a co wydawało się tak nieosiągalne. Mamy to, oby na dłużej (i już bez wojny). Nie wiedzą o tym wprawdzie bracia Karnowscy, którzy kilka dni temu opublikowali w tygodniku „Sieci” wywiad z ambasadorem Federacji Rosyjskiej, ale wiedzą moi sąsiedzi z Pragi Północ, piwosze z mojego podwórka.
A co z Rosją? Czy to w ogóle dobre pytanie?
Mój przyjaciel mówi: „Dość mam już Rosji, już i na zawsze”. Ja mu na to odpowiadam, żeby nie mylił Putina z Puszkinem. I od razu czuję niestosowność tej rady. Przecież to Puszkin jest autorem państwowotwórczego wiersza Oszczercom Rosji, wiersza wbitego w plecy Polsce i Zachodowi. Tak samo haniebnego jak Na niepodległość Ukrainy Josifa Brodskiego.
Kolejna odsłona dylematu: Rosja to nie Putin. Nie? A cofając się: Rosja to nie Breżniew, nie Stalin, nie Lenin, nie Aleksander III? Rosja to nie Iwan Groźny? Rosja to Putin. To Rosja, przed którą inna Rosja ostrzega i którą podważa. Bo jest ta „inna Rosja”: Czaadajewa, Hercena, Sawinkowa, Sacharowa, Kowaliowa.
Z literaturą sytuacja jest bardziej skomplikowana, co widać na przykładzie wymienionego już Puszkina, a później Dostojewskiego czy Sołżenicyna. Bardzo ciekawa jest wymiana listów między tym ostatnim a Jerzym Giedroyciem. Aleksandr Isajewicz za nic nie chciał zrozumieć polskiego punktu widzenia. Do naszych największych przestępstw zaliczał zburzenie soboru na placu Saskim po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Giedroyc zapytał go, jak by zareagował, gdyby wybudowano kościół katolicki na placu Czerwonym w Moskwie.
Pewną miarą literatury jest dystans do mitu i stereotypu. I to jednak Dostojewski pisał, że szeroką duszę rosyjską „trzeba by zwęzić”, a Cwietajewa mówiła, że łatwiej by jej było lubić ojczyznę, gdyby była trochę mniejsza.
Mimo wszystko wierzę w postęp (niestety postęp to też coraz nowsze narzędzia do zabijania); wierzę, bo zobaczcie ilu było dysydentów w Związku Sowieckim – tak naprawdę kilkudziesięciu. W manifestacji przeciw wejściu armii Układu Warszawskiego do Czechosłowacji wzięło udział siedmioro sprawiedliwych. Dziś pod listem protestacyjnym Lwa Ponomariowa jest już milion podpisów, a aresztowano w Rosji ponad półtora tysiąca demonstrantów przeciw wojnie w Ukrainie.
Kanał telewizyjny „Dożd” broni honoru rosyjskiego dziennikarstwa. „Nowaja Gazieta” wydaje numer dwujęzyczny rosyjsko-ukraiński. Można polegać i na radiu „Svoboda”, ale ono ma bezpieczny status emigracyjny.
Powstaje Komitet Antywojenny z udziałem między innymi Michaiła Chodorkowskiego i Wiktora Szenderowicza. Nawet ograniczony, zbyt „obiektywny” redaktor naczelny radiostacji „Echo Moskwy” w końcu wyrzuca słowa: „Niedługo w podręcznikach historii będziemy czytali o «napaści Federacji Rosyjskiej na suwerenną Ukrainę»”.
Niech to wszystko, co wyżej napisałem, będzie wstępem do wiersza rosyjskiego poety, Igora Biełowa, który odpowiedział Brodskiemu na wiersz, między innymi na takie wersy:
Z Bogiem orły, kozacy, hetmani i gieroje,
Lecz kiedy umierać wam przyjdzie, hultaje i buhaje,
Będziecie rzęzić, czepiając się skraju materaca,
Te strofy Aleksandra, a nie brednie Tarasa.
No więc dla mnie Rosja to Igor Biełow.
28 II 2022
Igor Biełow
Na niepodległość Ukrainy (remake)
…Majdan na twoich oczach zwyciężył,
a ty pozostałeś takim, jak byłeś.
Jelena Gieorgijewskaja
Mój drogi Rosjaninie, na luksusów targu
bitwę przegrałeś zanim wyszedłeś z letargu.
Zbyt późno by szlochać, rozbijać witryny –
nie masz już ojczyzny, tym bardziej Ukrainy.
Nie stałeś tygodniami na lodowatym Majdanie,
żywcem gniłeś, korzenie zapuszczając w dywanie,
igrzysk obraz na zmysły twoje miło się rzuca,
sztucznym śniegiem zapchałeś swe gardło i płuca.
Wbili ci się po serce twoi szefowie żule,
a serca swego ni razu nie wystawiłeś na kule.
W snach twoich nie szalały kuby ognia i dymu –
cóż, rozgrzebujesz widelcem robaczywy miąższ Krymu.
Z ekranu miód się leje, lecz nie czujesz słodyczy –
kijowska sztaba twardo twoje zęby liczy
tam, gdzie na zimnym placu, w sklepach oraz barach
całą dobę lśni słońce w benzyny oparach.
A przecież byłeś kiedyś bitnikiem i bradziagą,
wielofunkcyjnym aniołem z niezbyt piękną flagą,
spać byś nie mógł z władcami domen na jednej podłodze
wierzącymi, że po kolana im sięga Czarne Morze.
No a teraz, gdy jesteś już dwa razy starszy,
oklaskujesz rodzimą piechotę w marszu.
Wieczny student, walący konia po ciemku,
cóż pozostawisz swym ukochanym i potomkom?
…To wszystko do siebie mówię, w lustro przed nocą patrzę:
cienie, jak trupie plamy zdobią wodną taflę,
milcząc leżę na gruzach pozostałych po człowieku,
który los swój wyciągnął na samym początku wieku.
Wyobrażeniom, myślom, pieśniom i rozmowom
zatykam gębę zmiętą flagą trójkolorową,
i tylko pion zachowuję, na nogach się trzymam,
chociaż portwein „Ałuszta” płynie w moich żyłach.
Jeżeli wyjdą z mody w szyku bojowym spacery
zanim w łóżkach pomrzemy niczym bohatery,
skończy się wszystko, cierpienie, czas i moc pieniędzy,
deszcze, walidol oraz w cudzym wierszu wersy.
A jeśli tak – trzeźwiejąc, z igły złazimy
i łzami okna wielkich monitorów czyścimy,
i nasz statek – filozoficzny, dla Rosjan swojski –
zatopi łódź podwodna „Josif Brodski”.
przełożył Leszek Szaruga