Redakcja „Wizji” ma przyjemność poinformować, że na początku października 2022 roku ogłoszono wyniki siódmej edycji Nagrody Václava Buriana. Wybór wierszy z Czech, Polski, Słowacji, Niemiec i – po raz pierwszy – Białorusi zapewniło międzynarodowe jury w składzie Zofia Bałdyga, Petr Borkovec, Lena Dorn, Mária Ferenčuhová, Sjarhej Smatryčenka i Tomáš Tichák. Nominowano polską poetkę Annę Adamowicz (ur. 1993), słowacką poetkę i prozaiczkę Dominikę Moravčíkovą (ur. 1992), czeskiego poetę i slamera Tima Postovita (ur. 1996), niemieckiego poetę Christiana Filipsa (ur. 1981) oraz białoruską poetkę Maryję Martysiewicz (ur. 1982).

Poniżej prezentujemy teksty nominowanych, a także dwóch laureatek: Dominiki Moravčíkovej oraz Maryji Martysiewicz – zdobywczyni nagrody publiczności.

***

ANNA ADAMOWICZ

Protezy Rąk Przystosowane Do Ostrzenia Kosy:

czuj się zaproszona, prócz kosy można naostrzyć
nóż, skalpel, lancet, igłę, 
mizerykordię, tasak, szablę,
język, pięść, głowę

ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa
ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa

Rasputin:

okruch pyłek w splątach brody

gorączka pleśń krosty pleśń strupy pleśń blizny pleśń
ja pleśń ty pleśń wszystko pleśń

pensjonarko, gdzie twój skaryfikator, igiełka, lancecik
gdzie twoja ucieczka

najbardziej lubię krzyczeć ZAPRASZAM w pustkę

ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa
ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa

Kraina Podłyżkowa:

ciemne labirynty miasta, na prawo od cerkwi,
na lewo od synagogi, między salkami szkoły, 
zakamarkami rynku, studniami podwórek

miękko kładą się granitowe drogi, łagodnie uginają się łby

coraz ciaśniej zaciska się kordon sanitarny

którędy do izolatorium
którędy do lapidarium
którędy do ossuarium
którędy do astrolabium
którędy do kolumbarium
którędy do ameryki

przepraszam, jak na imię temu miastu?

ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa
ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa

Ogród Chemiczny:

kryształkom, bliznom, fiolkom, łuskom,
paznokciom, korzeniom, pęcherzom, kocom,
piorunom kulistym 

połóweczka księżyca idzie ku pełni

wywabianie

skanowanie płynu

pulsowanie światła

kwitnienie organiczne, kwitnienie nieorganiczne

ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa
ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa

Dźwięk Głowy Zderzanej z Pięścią:

kto nas zje?

gumowe rurki drgają jak łodygi

włókno się rozciąga

moje usta są jaszczurką

szkło wodne, lepiszcze

ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa
ze wszystkich rzeczy najprawdziwsza jest ospa

TIM POSTOVIT
w przekładzie Franciszka Nastulczyka

Marika

Obudziła się, na kuchennym stole

kładł się cień z otwartego okna.
Jej dom pod czarną chmurą,
słoma pod koniem wyścigowym.

Wyszła do ogrodu, ponieważ przypomniała sobie
o wysokiej brzozie w sadzie.
Odległość, którą pies jeszcze przedwczoraj
pokonywał siedmioma skokami, zajęła jej cały dzień.

Znalazła ją nocą i nigdy jeszcze nie czuła się
tak dobrze, jak wtedy, gdy widziała gwiazdy
na otwartym niebie, oparta o brzozę
na całym świecie.

motyl

samochody które potrafią jeździć najszybciej
           nazywamy bolidami

mam w kieszeni okruch kwiatu rośliny
gdyby wiedzieli o tym przedstawiciele 
           władzy wykonawczej państwa
zatrzymaliby mnie

w sąsiednim kraju zabronili ludziom opowiadać dzieciom
           o miłości

a w telewizjach pokazali im jak małe grupy etniczne
tracą wszystko

izraelczycy w parku dyskutują o przeciwległej ścianie

zgadzają się
jest strasznie zabazgrana sprejami i niepotrzebna

stoję i patrzę
interesuje mnie wszystko wokół
lecz niezbyt długo

moja uwaga jest motylem w środku
           płonącej puszczy

Nasza lodówka mlaszcze w noc

Nasza lodówka mlaszcze w noc,
jakby w niej całe mleko
wypijał kotek z językiem jak młynek.

Naszą sypialnię ogrzewa piec typu WAW,
kiedy obudzę się wcześniej, słyszę
jak na dnie tego oceanu
przetaczają się wieloryby.

Dziesięć minut po przebudzeniu już
potrafisz się uśmiechnąć.

W lodówce są jarzyny i ser,
w piecyku jest gaz, masz na imię Anna.
Za nic więcej nie dałbym sobie ręki uciąć.

Przed dwoma dniami miałaś urodziny

Przed dwoma dniami miałaś urodziny.
W dniu, kiedy w obszar oceanu 
lub półwyspu spaść miały odłamki
statku kosmicznego obcego pochodzenia.

Świeciło niezwykłe i miodowe słońce.
Robiłem ci zdjęcia pod kwitnącymi drzewami
a ty trzymałaś mnie za rękę na tym świecie,
lecz dwa dni później myłem naczynia,
a przed moimi oczami w spienionym śniegu
kręciły się lodowe kry.
Na jedenastym piętrze stało krzesło
przed otwartym oknem.

Za nim wył niezwykły pies,
jakby wołał moje imię,
lecz ja mam dwa imiona,
więc przysunąłem krzesło do stołu,
przy którym napisałem ten wiersz,
który przeczytam ci, kiedy wrócisz do domu.

Kochanie, posadziłem roślinę

Kochanie, posadziłem roślinę,
skarb Madagaskaru. Wkrótce wybije nad ziemię,
liście złączone jak dłonie. Rozpocznie od prośby,
źdźbła, zielonej żmijki ze snu o przyszłym.
Po czasie wzmocni się do rozkazującego pędu.
Zagub się we mnie, zostań mną.
Jak popowa gwiazda puszczy.
Jej liście opuszczą się głębiej.
Jak tarcze masajskie otoczą
jej wyspę życia.

Prawdopodobnie na tej wyspie
kiedyś zdarzy się noc podczas dnia. Potem za tarczami
nie zobaczę żadnego wojownika,
mimo to usłyszę ich szept:
Dalej, dalej Apollonie, megalomanie,
zawodniku, toksykomanie.
Rozbij się o nas z szybkością światła.
Chcemy boga w naszej wsi, lecz jaki z ciebie bóg,
kiedy zatrzymają cię nasze tarcze.

W tym dniu będzie w naszym mieszkaniu parno.
Powiem ci to, kiedy wrócisz do domu,
będę na ciebie czekał na progu domu,
ale rozejrzyj się na przejściu.

W naszym kierunku pędzi karetka.
Jej okna świecą, w jej kabinie pali się
gaza opatrunkowa na czole pijanego kierowcy.
Szesnaście lat. Cud, że jeszcze żyje.

CHRISTIAN FILIPS
w przekładzie Ryszarda Wojnakowskiego

Pięć kryzysów instant. O uleganiu zniknięciom

Wnioskujmy zatem śmiało,
że człowiek jest maszyną,
i że w całym wszechświecie
istnieje jedna tylko wszechistota,
podlegająca jednakowoż rozmaitym zmianom.
La Mettrie, Człowiek-maszyna

1 Kryzys instant z protokołem sieciowym

Bezsilność to podobno mój jedyny trener:
teraz szukaj po uśpieniu w maszynie
wszelkich zadrapań pozostawionych przez nią

w bezgłowym protokole sieciowym, który
odnotowuje wpisane strony. Ten chaos wsiąka
w ciebie. Jako narkotyk w postaci grudek.

Rano jeszcze raz filiżanka herbaty 
wylana na klawiaturę. Ale, ale
powiada ciotka Demencja: „Bez głowy

nie możesz patrzeć przez okno”.
A mimo to coś przeniknie
z poziomu negocjacyjnego.

2 Kryzys instant z metrycznym „my”

A wtedy www.znowu w nocy
oczu wypatrywanie, przepływanie, czekanie
na ścieżce absolutnie nieznanej, o metryczne „my”!

„Stałam się dla siebie cyfrą”, mówi ona.
Rok przeszedł z łazienki do kuchni, łazienka,
kuchnia, łazienka, przeglądarka bez końca.

„Widzisz wianuszki włosów, karpackie,
na drzewach? Chłopie, wygooglowałeś mnie?”
Widzę je równie wyraźnie jak tamte myśli,

które przy geotargetingu po adresie IP
tak wzorcowo niedwu-
znacznie mnie zawodzą.

Nie przełączysz tego, nie wyłączysz
jak rym albo reaktor
w wyrenderowanym widoku.

3 Kryzys instant z Anonimą

O Anonimo, ale nam przeciekasz
przez palce, wymuszasz decyzje
w potrzebie fizjologicznej i mgle,

w przestrzeni powietrznej imion NN,
mistrzyni znikąd! Która stworzyłaś demencję
i ziemię, NN, wspieraj nas swymi

wychłostanymi porównaniami,
daj zniknionej, w trakcie znikania
pozostawionej oczy i uszy, pamięć, która

zachowa wspomnienie czubka głowy.
Miejsce między nożyczkami, mózgiem,
kompem, biciem i krzesłem niemieckim.

„Ogony zjedzone, ogony zjedzone”,
krzyczy ciotka. „W więzieniu
jedliśmy ich ogony”.

4 Kryzys instant z rozpoznawaniem twarzy

Wszelkie dane i porównania zaczytują się 
nami noc w noc. Na ekranie
u góry po lewej ścieka mi wtedy

jak lodowiec w szparę uzbrojony
patos! Ciemno jak w grobie. I głos
przemawiający z plejstocenu: „Przez osiem

tysięcy lat podróżowania przekraczałem
granice z twoją tęczówką. A teraz
twoja twarz już mnie

nie poznaje?” – Fatum, to ty?
Biometria stoi tutaj z pustymi rękami.
„Zaraz zwrócę Bogu”, mówi ciotka,

„jego paszport”.

5 Kryzys instant z kontaktem ze światem

Teraz niedwuznacznie można cię tu odnaleźć,
w tym pokoju, przy zamówionych jaskrach,
którym opadają ciężkie główki.

Twoje imię to poroże w katalogu.
Co zostało zapisane: anonimowość,
kiedy się ściemnia, twój program, ale jak

da się ją trenować, tę bezsilność,
bez przerwy, nie móc wiedzieć,
co się wzdyma, nas trzyma, w skłonie.

Miałeś już dzisiaj kontakt ze światem?
Tak, wczoraj coś u niego zamówiłem.
Przetrwać noc, aż wreszcie coś

pięknego się o-
          tworzy i cię www.wy-
                    kasuje.

MARYJA MARTYSIEWICZ
w przekładzie Bohdana Zadury

JAK SKORZYSTAM Z (R)EWOLUCJI

Zabiję w sobie węża
zbuduję dom pracy twórczej
urodzę córkę
zasadzę wierzbę (Chosenia arbutifolia) w Mińsku
na bulwarze Karatkiewicza
mam mnóstwo pomysłów
wkładam je codziennie
do różowego zeszytu
z tęczowym jednorożcem na okładce
romantyk
fanatyk
łajdak
w jednym flakonie
żeby przy zmianie aury nie zmieniać butów
chodzę boso

11 września 2020 

ZBIOROWY JEZUS

Wal się – noworoczny apel ludu do władzy.
Glob podróżującego staruszka do blablacaru już wsadził.
Ozdobą kobiet na Boże Narodzenie są wszy, mężczyzn – szramy.
Płynie z głośników na-na-na – kraina-na-narach.
Kipisz i prycze – i nagle w radiu riff Depeche Mode zagościł.
Kiedy wybije dwunasta, wszyscy pomyślimy o wolności.

31 stycznia 2020

* * *

Na program „len” przełączone jest żelazko państwowe.
Wszyscy bez wyjątku trafimy pod gorącą prasę jego.
A z daleka Avalon chłodem

wabi zmarniałe włókna lnu wyrwanego.
Masz rodzinę i sukienkę z fabryki „Nić”.
Jak wyjdziesz, co zamierzasz zrobić, mamo? Wiesz,
Jak będziesz żyła? Odpowiadasz: No nic,
Uprasuję sukienkę i pójdę ją gnieść.

31 lipca 2021, Mińsk

* * *

Wiersze poety
wypuszczano jeden po drugim,
Najpierw uwolniono te niewinne –
dla kobiet z dziećmi.
Potem wyszły wszystkie słabe
i bezradne.
Najbardziej odważne
i zdesperowane
pozostały z autorem
do końca.

* * *

Pierwsze w Palmince umarły brogi.
Potem
zapadły się obory,
zniknęły drewutnie,
chlewy zmieniły się w ściółkę,
zarosły ziemią wszystkie piwnice i studnie,
do których mogłam wpaść jako dziewczynka.
Kurniki i garaże
trzymały się do końca, ale czas –

zabiera co jego,
porasta kartofliska,
karczuje młode sady.
Opuszczone pole
to antonim bestsellera,
który leżał w serwantce
na wysoki połysk.

Ciężko będzie tam wracać,
bo pamiętam,
jak urodził się bróg,
jak żmije ślizgały się między nogami
w czerwcu na sianokosach.
Ottawa to stolica Kanady,
kwestia sierpnia.
Sąsiad Hudzim
nie dał mi wtedy wpaść do studni,
jednak czasem wydaje mi się, że dał,
i wciąż lecę w ten dół.
Ojejej, moje uszy. 

12 maja 2021, Bronna Góra

DOMINIKA MORAVČIKOVA
w przekładzie Franciszka Nastulczyka

ideas that are sacrosanct

jedynym problemem jest to, że wszystko
jest do siebie zbyt podobne: dlatego musimy
nieustannie produkować zróżnicowanie: ta kobieta nie jest inną kobietą,
ten mężczyzna nie jest innym mężczyzną, ten dzień
różni się od innego.

to jest oczywiście absolutnie wyjątkowe.

szeregowy dom z takim samym obwodem jak inne
lecz z wyjątkową fasadą.
salon z tapetą piękniejszą, niż mają sąsiedzi.
wanna z piecykiem gazowym, pomieszczenie dedykowane dla ciała.
najgorszy sen, jaki ci się w życiu śnił.

wiele naszych urządzeń wytworzyło tę latorośl
z miłości, z umowy społecznej. węgiel, azbest, ołów,
chlorek rtęci.

nikt już nie posiada środków produkcji.

jedyne, co robi nas wyjątkowymi, jest to najmniejsze z możliwych,
niepodzielne miejsce, w którym odpoczywamy, ucztujemy,
szorujemy skóry ~

kiedy w pokoju gościnnym poruszy się zasłona. 

kiedy o część twojej odzieży otrze się cudzy nadgarstek.

normalnie każdy należy
do swojego z góry zastrzeżonego miejsca.

i nie trzeba myśleć o tym, że poszczególne role
można by zamienić.

czajniczek

gardłowe sprawy z dreszczem przerywam
wyłączeniem gazu pod naczyniem

po ściszeniu telewizora jest tempo
psiego oddechu słyszalne, nowości
przychodzą do nas

z kilku otworów domu:
od drzwi w gazetach, głosami z okna,
anteną z dachu.

coś przychodzi także spod ziemi: ucho
lub twarz

owady w piwnicznych dziurkach
są tu bardziej w domu niż my, trzymają się
obietnicy krwi, podczas gdy
my rozszerzamy poza dachy swoją dynastię,

owady powiedziałyby, że to one w miękkich kątach domu
hodują nas.

dom w Strecznie, parter

w twoich czasach zapalenie osierdzia
leczono penicyliną

w tej najmroźniejszej półgodzinie zimy
kiedy zjeżą się sowy
i szczury za garażem

musiałaś się zwinąć w kłębek

/w młodym domu trzeba było się chować
otwierać okno tylko z powodu papierosów/

leczyłaś się tygodniami, może miesiącami
pamiętasz w ogóle ten czas?

pamięć choroby
zawsze różni się od tej zwykłej – żyć i oddychać
jak w opakowaniu z ciałka meduzy, czy pod
mięśniem podgrzebieniowym (szwem do ciała) w takim stanie 
demon snu szepnie do ciebie nie będziesz

panną młodą – opatrunki
i kołdry i krwiaki

będą moją szatą

(do nowego domu – na tamten świat?)

czy dożyłaś w ogóle welonu i różyczek?

dom w Strecznie, parter II

muszę się przyznać, czytałam listy
które mąż posyłał ci z Bagdadu
znalazłam je przewiązane ciasno sznurówką
wszystkie razem i nie było drogi odwrotu

listy intymne

dzięki temu wiem – ten element,
wzór pod igłą, przechodzi w tym miejscu
z ciała do ciała, bez szablonu – wzoru

liczę godziny do następnego
spotkania

nerwowy haft, szew

dom w Strecznie, piwnica

ieszkania, chusteczki do nosa, amplitudy.

mój mąż będzie silny, jak z metalu wykuty
powtarzałam sobie bez skarpetek w kapciach,
na dnie świata, w błotnistym przedpieklu

naszej piwnicy, ciepło bojlera
do najodleglejszego kąta piwnicy wcale
nie dociera, stara szafa nie oddycha, samodzielne pomieszczenie z jabłkami
wygląda i śmierdzi jak grób, kiedyś magazynowano tu ubrania
i skrawki tkanin do produkcji chodników, a jeszcze wcześniej bóg wie co.

gdyby przyszło trzęsienie ziemi lub huragan, wrócimy
tutaj, do miejsca, gdzie nigdy całą rodziną
razem nie byliśmy, tylko po jednym czy po dwóch
z psem.

światła tu zaledwie wystarcza na czytanie, lecz przynajmniej jest
miłosierne wobec nagości.

mój mąż będzie silny, jak z metalu wykuty
zaklinam akwarelową ścianę a sztywny bojler

wilgotne widmo – strażnik piwnicy
odpowiada: uważaj
na to, o co prosisz,
ja proszę o jeszcze więcej

lewym płucem
pokona mnie całą

ostatni zbiór maklury w tym roku

bagienne łóżko jeszcze dziś wezwie cię
żebyś oddał mu się cały, twoje drzewo – perłoródka
– ty jesteś tą perłą – ostrzegawczo szepnie: ostatnia szansa.
którzykolwiek przyjdą po tobie – sterylni.

wysoko nad tobą unosi się ludzkie światło, jeszcze dalej na niebie
księżyc – baranek, sztywny i migotliwy, zdecydowany świecić
jakby miał lada chwila wypaść z oczodołu: twój bliski krewny, inne
komiczne owoce: bagienne, kuliste, mleczne.

popatrz na pozostałych, jak zanurzają się w mokradle
łagodnie, jak końskie ciało w bagnisku – ślad i rana
miłosiernie zgubiona, nikt nie przypomni sobie
w krajobrazie nic, tylko skalarna samotność.

lecz to twoje niemal: życie tak szybko się nie roztopi :
jeszcze masz spotkać zwierzęta
gorliwie odgryźć sobie części z ciebie
które dla kodu życiowego
                                               w twoim środku
są niepotrzebne:          i po zwolnieniu
z wagi twojej szpinakowej fali
zjedzony, może przenoszony przez krainę,

możesz rozmyślać o swoim własnym
drewnianym wcieleniu
/nic poza zasięgiem twoich możliwości/
to musi być uczucie jak
          powrócić do dawnego domu
          rozwinąć kość lub mackę, odnowić życie
z cielesnego popiołu :

/nie-przemijająca./

daj mi coś, cokolwiek, krzyczy twój ostatni
                                          wiszący sąsiad
cokolwiek, do czego mogę się wgryźć.

takie samo zaklęcie, drżące pragnienie

łączy wszystkich :
żylaste drzewa : wylęknione ptaki :
i te wyjątkowe dusze
które wabią kręgowce i owady
w bardziej wyrafinowany sposób niż księżyc-baranek:
                                                                      ogłupią cię
                                                                      solarnymi pazurami
które wyciągają zawsze, kiedy proszą i błagają:
śpiewaj mi, zaświeć, weź mnie w objęcia

przyroda – jastrzębiec.

https://cvbo.cz/
https://www.facebook.com/cenavaclavaburiana/



Redakcja – Maciej Libich, Joanna Piechura, Antek Zając

Zofia Bałdyga (ur. 1987) – autorka książek poetyckich Passe-partout (Warszawa 2006), Współgłoski (Nowa Ruda 2010) oraz Kto kupi tak małe kraje (Warszawa 2017). Ostatnio opublikowała wybór wierszy czeskich poetek, Sąsiadki (2020). Absolwentka Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej UW. Tłumaczka najnowszej poezji czeskiej i słowackiej. Mieszka w Pradze.