O literaturze tworzonej przez Amerykanów pochodzenia wietnamskiego mówiło się do niedawna stosunkowo niewiele, szczególnie w porównaniu z pisarstwem autorów o korzeniach chińskich, japońskich czy koreańskich. Ten stan rzeczy zmienił się za sprawą dwóch szeroko komentowanych powieści: Sympatyka Viet Thanh Nguyena (2015) i Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę Oceana Vuonga (2019). Obaj pisarze urodzili się w Wietnamie, ale opuścili kraj jeszcze w dzieciństwie – rodzina Nguyena (ur. 1971) wyemigrowała z Wietnamu w końcowej fazie wojny, a Vuonga (ur. 1988) kilkanaście lat później.

Nagrodzony Pulitzerem Sympatyk opowiada o wietnamskim agencie oddanym komunizmowi. U schyłku wojny bohater otrzymuje zadanie specjalne: ma ewakuować się z Sajgonu razem z żołnierzami amerykańskimi i wietnamskimi uciekinierami, osiedlić się w Stanach i prowadzić długoterminową obserwację wpływowego generała. Ten należy do armii Wietnamu Południowego, sprzymierzonej z Amerykanami. Bohater widzi rosnące zniechęcenie i frustrację generała, który snuje plany militarne, choć wie, że sprawa Wietnamu jest stracona. On sam przyzwyczaja się tymczasem do amerykańskiego stylu życia i przeżywa konflikt lojalnościowy. Z kolei Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę to autobiograficzna powieść o dorastaniu. Fragmentaryczna fabuła jest tu skupiona na narratorze i najbliższych mu osobach, a język wystylizowany niemal do przesady. Zastanawia fakt, że za najważniejsze dzieła prozy wietnamsko-amerykańskiej uznano utwory, które dają ograniczony wgląd w istotę doświadczenia zbiorowego. Powieści Nguyena i Vuonga są do bólu wymyślne, oczywiście każda na swój sposób. Nguyen stworzył fantazyjną historię, a dylematy jej bohatera wielu czytelnikom mogą wydać się sztuczne. Vuong korzysta z języka, który jest tak gęsty i zmetaforyzowany, że przesłania wzruszającą fabułę.

Czytaj także:
ZOFIA JAKUBOWICZ-PROKOP
pisze o powieści
HALLE BUTLER

Książka Vuonga to przykład tekstu skrajnie prywatnego. Powieść ma formę listów do matki, aczkolwiek konwencja epistolarna została tu potraktowana raczej pretekstowo, w celu wzmocnienia emocjonalnej wymowy utworu. Pisane poniewczasie listy narratora do matki można odczytać jako próbę wynagrodzenia jej trudów i wyrzeczeń, które poniosła kiedyś dla dobra syna, a których on w młodszym wieku nie potrafił docenić. Kobieta była zatrudniona w salonie kosmetycznym, gdzie pracowała ponad siły. Gdy wracała do domu skonana, nawet nie udawała, że z radością zajmuje się synem. Ich relacje były dalekie od ideału, a matce zdarzały się zachowania przemocowe. Z biegiem czasu narrator zaczyna rozumieć, jak strasznej doświadczała samotności, uwięziona między domem i pracą, za jedynych stałych towarzyszy mając syna oraz własną matkę, starszą osobę o niełatwym charakterze. Narrator pragnie teraz powiedzieć matce to wszystko, co kiedyś przemilczał, bo nie znał słów, by wyrazić swoje uczucia. Dawniej nie mógł być też pewny, że adresatka listów go wysłucha. Postać matki wypada jednak u Vuonga dosyć płasko i przemienia się w zlepek symboli, co wynika ze stylistycznej konstrukcji powieści

Ton budowany od pierwszych zdań – refleksyjny, poważny, intymny, poetycki – pozostaje monotonny i nie podlega żadnym przemianom. Zamiłowanie autora (który znacznie wcześniej debiutował jako poeta) do form lirycznych widać w spiętrzonych metaforach i rozpoetyzowanym języku książki. U Vuonga nie są więc rzadkością passusy w rodzaju: „Jesteś matką, mamo. Jesteś także monstrum. Ale ja też – dlatego nie mogę się od ciebie odwrócić. Właśnie dlatego wziąłem najbardziej samotne dzieło boga i włożyłem Cię do niego”. Równie pretensjonalnie wybrzmiewają też fragmenty, które można określić jako filozoficzne. Język powieści alienuje czytelnika, znacznie utrudnia śledzenie egzystencjalnych rozważań narratora i rozumienie stosowanych przez niego metafor. Nawet jeśli autorowi nie chodziło o to, byśmy wnikali w sens metafor, tylko zachwycali się nad ich pięknem, całość sprawia wrażenie, jakby Vuong tak celebrował akt pisania, że nie pozwala powieści nabrać tempa. Zamiast tego rozdrabnia ją, dzieląc fabułę na krótkie, niechronologiczne epizody. To nie opowieść decyduje o głównym zamyśle utworu; dominantą jest tu styl.

Narracja w książce Vuonga jest oparta na skojarzeniach bohatera, który przeskakuje od jednego epizodu do drugiego, nie zachowując żadnego określonego porządku czasowego. Przywołane wydarzenia tracą przez to na ostrości, a czytelnik prędko o nich zapomina. Na pierwszy plan wybija się jednak kilka wątków ujętych w nieco spójniejszy sposób. Bohaterem jednego z nich jest Paul, dziadek narratora mieszkający w stanie Wirginia. Paul uczestniczył w wojnie w Wietnamie i poślubił miejscową kobietę, Lan. Wychowywał z nią trzy córki, choć najstarsza z nich nie była jego dzieckiem. Okoliczności zmusiły go do rozstania się z rodziną, której już nigdy nie odzyskał, ale gdy Lan z dziewczynkami zamieszkała w Stanach, Paul wspierał ją, jak mógł. By uczestniczyć w pogrzebie Lan, wzruszony Paul łączy się z własnego domu przez internet i zwraca się do zmarłej łamanym wietnamskim.

Drugi, ważniejszy wątek opowiada o pracy matki narratora. To opis rutyny, która wyniszcza kobietę fizycznie i psychicznie, a do tego wzmaga w niej poczucie niższości. Narrator wspomina na przykład, że matka wyrobiła sobie nawyk przepraszania nawet gdy nie było to konieczne, a syn przejął jej zachowanie.

Vuong tak celebruje akt pisania, że nie pozwala powieści nabrać tempa

Trzeci, najbardziej wyrazisty spośród rozwiniętych wątków powieści dotyczy narratora, który stopniowo oswaja się ze swoją homoseksualnością. Nie jest to w jego przypadku proces długi ani trudny – daje się ponieść impulsowi, a odkrywszy swoją orientację seksualną, nie ma żadnych dylematów z nią związanych. W wieku trzynastu lat narrator znajduje wakacyjną pracę przy zbieraniu tytoniu i tak zarabia przez następne kilka sezonów. Zaprzyjaźnia się z Trevorem, synem właściciela farmy; przyjaźń przeradza się w bardziej intensywne uczucie, a z czasem pojawia się seks. W historii relacji z Trevorem pojawia się całe spektrum fizycznych i emocjonalnych przeżyć narratora, począwszy od niepewności i ekscytacji, które towarzyszą poznawaniu przyjaciela, poprzez radość z wspólnie spędzanych chwil i ból pierwszego zbliżenia, skończywszy na zwątpieniu, które pojawia się, gdy Trevor wyznaje, że nie ma pewności co do swojej orientacji. Wszystko to jest przedstawione dość stereotypowo i pretekstowo – by dobitnie pokazać, jak głęboko narrator przeżywa stratę po ukochanym, który umiera po przedawkowaniu narkotyków.

Budowanie specyficznego stylu kosztem jakości fabuły skutkuje znacznym zawężeniem kontekstów społeczno-obyczajowych, do których mógł odwołać się Vuong, posiadający przecież rozwinięty zmysł obserwacji. Ciekawe są pod tym względem opisy pracy matki w salonie kosmetycznym, które obrazują zderzenie dwóch rzeczywistości: świata przywilejów i świata znoju, zamożnych klientek i zamęczonych pracownic. Opary kosmetyków, które sprawiają przyjemność kobietom przychodzącym do salonu, matce narratora niszczą płuca. Vuong przekonująco kreśli też portret ojca Trevora, zubożałego farmera. Jego racją bytu jest trwanie; dawno wyrzekł się własnych aspiracji i nie dba o ambicje syna, przekonany, że chłopiec też będzie żył z uprawy lichego tytoniu i cieszył się tanimi rozrywkami. Niestety pisarz zazwyczaj tylko szkicuje tło i odnotowuje określone symptomy – narrator wspomina przelotnie, że ze względu na swoje pochodzenie był ofiarą przemocy ze strony rówieśników. Wydarzenia, które są na różne sposoby powiązane z kontekstem społecznym, zostają przedstawione w oderwaniu od okoliczności zewnętrznych, jedynie po to, by narrator mógł wyrazić targające nim uczucia.         

Narrator opowiada o doświadczeniach, które miały miejsce na przestrzeni dziesięciu lat, zanim stał się siedemnastolatkiem. O swoim dojrzewaniu mówi z perspektywy dwudziestoośmioletniego mężczyzny, wrażliwego i wyrafinowanego, o czym mają świadczyć choćby wplatane do narracji cytaty z Rolanda Barthesa. Bohater w żaden sposób nie zaznacza jednak różnic czy dystansu między tymi dwiema wersjami siebie, co tylko wzmaga wrażenie sztuczności, jakie wywołuje proza Vuonga. Wydaje się, że wobec prymatu stylu logika narracyjna ma w jego powieści znaczenie drugorzędne. Z tego względu jest to utwór niesiony przez emocje – z wszystkimi tego konsekwencjami.


Ocean Vuong
Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę

przeł. Adam Pluszka
Wydawnictwo W.A.B., 2021, s. 288


Marek Paryż – amerykanista, profesor uczelniany w Instytucie Anglistyki UW, redaktor czasopism Polish Journal for American Studies i European Journal of American Studies. Wydał m.in. tom esejów Literatura zakorzenienia, literatura ucieczki. Szkice o prozie amerykańskiej po 2000 roku (Wydawnictwa UW, 2018).