Recenzja

Pomnik na przykurzonym postumencie (Mikołaj Łoziński, „Stramer”)

Skoro Łoziński skupia swoją narracyjną soczewkę na jednej rodzinie, oczekiwałoby się konkretnej, odświeżającej metody w jej ukazaniu. Szkoda tylko, że ze wszystkich możliwych konceptów autor wybiera ten najprostszy, eksplorując schematyczne figury przyswojone przez literaturę lata temu. Rozpoznanie każdego członka familii oraz bohaterów satelitarnych wobec Stramerów jest proste, jeśli zna się odpowiadające im emblematy, a trudno ich nie znać, bo cyklicznie pojawiają się w tekstach kultury.  

re-Wizje (3): „Żyd”, poeta i filmowiec w jednym stali domu (Darek Foks, „Ludzie kultury”)

Jednak „Ludzie kultury” to przede wszystkim poemat – performatywny, momentalny, wyrażający się w pełni dopiero w całościowej lekturze, a jednocześnie posiadający datę ważności. To przykład upolitycznienia pewnej poetyki, wynikający nie z przekonania o potrzebie zaangażowania, a raczej z naturalnego oddziaływania rzeczywistości – coraz mniej udomowionej przez tytułowego bohatera.  

Przeciw interpretacji. Kraksa [Sontag. Cronenberg. Ballard. Sendecki]

Autorski wybór wierszy Marcina Sendeckiego wydany przez PIW nie uwzględnia „Parceli”. Czytam go jednak z tą samą radością, tak samo się w niego wtapiam. Przeprowadzę was przez niego moją ścieżką. To moja ścieżka, nie ścieżka autora książki, mam nadzieję, że jest to dla was jasne, natomiast wszystkie wyrazy i zdania, których w tym celu użyję, mają swoje źródło w tej książce, bo tylko tak możliwe jest pokazanie wam tego, co widzę, bez żadnego fałszywego akordu.   

że nie porozdzielani. Szliśmy (Marcin Mokry, „Świergot”)

W tym między innymi tkwi siła wierszy autora „Świergotu”, że w zestawianiu po kropkach klauzul lub początków zdań, w tworzeniu widmowych przerzutni, które w rzeczywistości nie są przerzutniami, kolejny wers jest bowiem końcem nowego zdania, nie ma nic z nowofalowego oporu przeciwko cenzurze ani tym bardziej z jakiegoś ezopowego wyzyskiwania „utrudnionych warunków rozmowy”, w czym lubował się „bruLion”. Ta „luka informacyjna” potrafi zachować pozory semantycznej koherencji przy równoczesnym sugerowaniu czytelnikowi, że owe zatracone fragmenty dyskursu przepadły bezpowrotnie w Historii.  

re-Wizje (2): Śmierć w nowych dekoracjach (Piotr Jemioło, „Nektrotrip”)

Rzeczywiście, poetyka Jemioły wydaje się mocno autorska. Wpływy obcych tradycji nie przebijają się przez liryczną narrację. Intertekstualia nie przeszkadzają, wzmagają jedynie kontrkulturową tonację obserwacji rzeczywistości. Przytłacza jedynie ta powszechna „nekrotyczność”, ciągła obecność śmierci, z której projekt poetycki Piotra Jemioło raz czerpie, innym razem na niej traci.  

Poniekąd legenda (Jakub Pszoniak, „Chyba na pewno”)

Bohater Pszoniaka, flâneur idealny, snujący się po ulicach Gliwic-Bytomia-Katowic-Rybnika-Zabrza, przekraczający te miasta w stumilowych butach („jadę w poprzek miasta / po brzeg miasta jadę / jestem gdzieś / opodal nawiści”), wdepnął w przeszłość ze świadomością typowego Ślązaka. Niby trzeba się ruszyć, stawiać na mobilność, reaktywować futurystyczne utopie awangardy, ale jak?, za jaką cenę? W tym sensie „Chyba na pewno” – jako tom o pewnym impasie – byłby doskonałą lekturą tak dla naszej politycznej prawicy, jak i lewicy.  

re-Wizje (1): Zima już Panie, a wiersz wciąż na progu (Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, „Dwie główne rzeki”)

Z jednej strony oczekiwano dokręcenia motywów najważniejszych dla tej liryki – ech i powtórzeń – pracy nad ukonstytuowanym już idiomem. Z drugiej domagano się bardziej radykalnych zmian, przełamania impasu formy, być może wyjścia poza tożsamościowy schemat, Wólkę Krowicką, Lisie Jamy i „dzieje rodzin sąsiedzkich”. Od początku było wiadomo, że obu tych grup nie da się zadowolić tylko jedną książką.