Nowy tom Leszka Szarugi, Łowca, w pierwszej lekturze wydaje się tekstem bardzo dostępnym, napisanym przejrzystym, prostym językiem. To książka minimalistyczna, złożona z łatwo przyswajalnych wierszy, wzbogacona dwiema pięknymi i symbolicznymi fotografiami – portretami sytuacyjnymi autora.

Gdy jednak wejdziemy w głębsze warstwy poszczególnych tekstów – gdy słowa i zdania, wersy i wiersze, zaczną się na siebie nakładać i budować nowe, także warstwowe sensy, gdy przywoływane daty i projektowane wydarzenia porwą nas w spiralę czasu – zauważymy, że w tej pozornej bezpośredniości tkwi podwójne, a nawet potrójne dno. Minimalizm formy owocuje maksymalizmem treści. Pozorna prostota komunikatu okazuje się tak istotna, ponieważ jest spoiwem całego tomu, spoiwem, które wyznacza ciągi logicznych paraleli oraz dyscyplinuje opowieść o dokonywanych w życiu wyborach; a one – w konsekwencji – pociągają za sobą konkretne wydarzenia. Te ostatnie, osobiste i historyczne, przywoływane są w teraźniejszości relacji. Gdyby jednak zastanowić się nad wszystkimi występującymi w tomie formami określania czasu i częstotliwości, okazałoby się, że powracający antyczny czas koła i starotestamentowy czas strzały spotykają się tutaj w słownej przestrzeni wierszy, w formie spirali, zmierzającej gdzieś w stronę przyszłości, a logika żelaznego dyskursu zakrzywia się pięknie i romantycznie. Celowo.

To wszystko widoczne jest już w tytule tomu: co bowiem robi łowca, alter ego poety? Łowi oczywiście! Łowi drobną i grubą zwierzynę zdarzeń, przemyśleń i obrazów we wnyki słów:

łowca na słowo myśliwy na cień rzeczy
wyłuskany z wody poranka karp karp
wymarły na piasku bezmiar

(„Łowca”)

Już w pierwszym wierszu, Spacerze, zapowiedź lasu, określonego jako gąszcz lektur i poezji, przywołuje wielość: powielanie i wielokrotność pisania (także przez innych i w językach obcych – dosłownie i w przenośni). Uprawomocni ona sytuację stałej wolty poetyckiej – ciągłej niezgody na „zastane”, „jawne” (dostępne każdemu potencjalnemu czytelnikowi historyczne ułomki zdarzeń) i „ukryte” (intymne i jednostkowe przeżycia), i na bierność. Oto Szaruga będzie dzielić się językiem i wizją świata prowadzonego po osiach obserwacji: od mchu po korony drzew (od ziemi do nieba, od głoski do zdania, od człowieka do człowieka) i cierpliwie wyjaśniać skojarzenia słowne, zarówno to, co go w nich zachwyca i to, co desygnują. Ale będzie też tłumaczyć nam bezwstyd „sikania” w lesie poezji: dezynwolturę, pominięcie, przejście obok, niedostrzeżenie, brak ludzkiego zaangażowania.

Poeta z upodobaniem dociera więc do rdzenia słów – w tym celu rozdziela sylaby, układa wyrazy w pary, przestawia i porządkuje, tym samym upraszczając komunikat, ale w konsekwencji… zagęszczając sens. To perspektywa przyprawiająca o zawrót głowy: od początku do końca, od narodzin do śmierci. Widoczna jest tu radość z odkrytego słowa, co wcale nie tak oczywiste, bo – wbrew pozorom – nie wszyscy poeci lubią słowa oraz ich konkretną przydatność. Szaruga potrafi je docenić, zobaczyć je w ich możliwie najpełniejszym blasku i w ich nieprzystawalności do wyrażanego. W rezultacie otrzymujemy tu lingwistyczne zabawy (podszyte jednak solidną porcją powagi), pokazujące nam różne możliwości dotarcia do miąższu słów po odarciu ich ze skórki przedrostków i przyrostków, na przykład: „do-chodzenie do siebie – chodzenie do siebie” (Nigdy), „pod-powiadać”, „po-zwalać” (Powiadają), „od-powiedz, do-powiedz” (Od do). Szaradowa zabawa z asonansowymi lub konsonansowymi układankami ma nam pokazać niezwykłą pojemność języka, a co za tym idzie – bogactwo świata, na przykład: „łowca – słowa”, „poranek – karp”, „bezmiar – mar”, „mit – mi tu”, „przerwa – przetrwa”.

Koncentracja podczas łowów prowadzi do podwojenia uwagi, jak w wierszu o znaczącym tytule Na wezwanie, gdzie „stawać się” sytuuje się bardzo blisko „stawiać się”, a najważniejsze słowo w środku wiersza, „miłości”, jest pytaniem o istnienie oraz (s)tworzenie, i mimo wszystko stwierdzeniem, że: „nie ma / niema”:

słowa się stawiają
na wezwanie

ludzie stawiają
pierwsze słowa z

miłości
nie ma
niema
jest

(„Na wezwanie”)

W odnajdywaniu sensów uczestniczy „ja” – podmiot mówiący, „ty” – jego adresat; uczestniczy również wspólny świat, intensywnie obecny jako przestrzeń akcji:

mówimy
do siebie
wymawiamy
się światu
ty mi od
do powiedz

(„Od do”)

Spacerowicz po lesie znaczeń, flâneur, zarazem swój i (trochę jak u Camusa) „obcy”, wędrowiec, czytelnik, podróżnik na kartach ksiąg, odczytuje i przypomina znaki autorów i filozofów, z różnych epok, różnych przestrzeni językowych i kulturowych: Tales, Lukrecjusz i Nietzsche, Kochanowski i Miłosz, Antonycz i Lorca pojawiają się jak słupy milowe na mapach wierszy. Intertekstualnych odniesień jest bardzo dużo i w ten sposób wstępna prostota przekształca się w erudycyjną zagadkę. Czytelnik, który też chciałby pokusić się o własne łowy sensów, dostaje w pakiecie międzytekstowe znaki, by móc uczestniczyć w tych szczególnych, „leśnych” podchodach. Musi jednak także odpowiedzieć na pytania dotyczące kresu, zepsucia, zagłady, katastrofy; musi zmierzyć się z przywoływaną w wierszach przeszłością, która odnosi się do więziennej rzeczywistości (związanej również z biografią samego Szarugi), w Rumunii lat pięćdziesiątych czy podczas wydarzeń na ukraińskim Majdanie, pamiętającym czasy Pomarańczowej Rewolucji w 2004 roku (Majdan 2014).

Jak filozofowie i mnisi, jak Noe i św. Franciszek, czytelnik zmuszony jest zadać sobie za autorem pytanie: gdzie ostatecznie schowała się zwierzyna? Czy aby łowca sam nie jest „łowiony”? Co może z sobą zabrać na ostatnią wyprawę? Oto czytamy:

śmierć się zbliża już teraz
nieważne czy znienacka czy
w powolnym skupieniu bo życie
w każdej chwili gotów jestem
skończyć choć przecież zawsze powiem
nie zdążyłem

(„*** Śmierć się zbliża…”)

W tomie mamy do czynienia ze skrajnie uczciwą diagnozą własnego stanu duchowego posiadania i stanu świata, z przypomnieniem o okrucieństwach popełnianych na „braciach mniejszych”, wyczerpywaniu się zasobów wody, o nieuchronnym zmierzaniu do kresu – kresu planety. Co może wobec tego zdziałać poeta? Może dokonywać bolesnej punkcji ciała świata za pomocą słowa:

to się nigdy nie kończy to
dochodzenie do siebie
im bliżej jestem tym dalej
się znajduję i wciąż się
wmawiam w inny mój
język obcy wypowiadam
się sobie wciąż innymi
słowami

(„Nigdy”)

W Łowcy mamy do czynienia z panoramą zysków i strat, rozliczeniem za słowa i czyny, za bierność i niepamięć, za Gniewoszów, w którym już nie ma Żydów, jest za to wymowna i bolesna pustka po nich, równie dojmująca jak po śmierci Orszulki Kochanowskiej – sugeruje poeta, wykorzystując intertekstualne odniesienia. Ten z pozoru prosty tom jest tak naprawdę zwierciadłem metafizycznego, nierozstrzygalnego z empirycznej perspektywy problemu oraz próbą odpowiedzi na pytania: czym jest życie i jak znaczy istnienie? Gdzie się rozpoczyna i gdzie kończy? Jaka jest jego pamięć i do kogo ona przynależy? Co jest największą wartością i tajemnicą życia?

Czytaj także:
Dorota Walczak-Delanois
recenzuje Istnienie
Leszka Szarugi

Bodaj najkrótszy wiersz w tym tomie zawiera najsilniej metafizyczne i najbardziej złożone przesłanie. Chodzi o Nic, które poprzedzone jest wierszem o śmierci (niejedynym w tym zbiorze). Jest odpowiedzią na wersy: „coś wyżera litery / wżera się” i jakby ciągiem dalszym. To „coś” to Nic złożone z czterech słów i opatrzone dedykacją dla Mistrza Eckharta brzmi porażająco. Za filozofem (którego główną myślą było odrzucenie wszystkiego, co nie jest Bogiem, w celu ostatecznego zjednoczenia się z boskim-najważniejszym) jesteśmy zaproszeni do porzucenia wszystkiego, co dla nas najistotniejsze: porzucenia naszego świata, naszego życia, naszych narzędzi poznawania – w ostatecznym rozrachunku do porzucenia i poniechania siebie (nic – z niczego – z siebie). Triada boska u Eckharta odpowiada u Szarugi triadzie ludzkiej:

ex nihilo
z siebie

(„Nic”)

Rezygnacja z siebie, wraz z upływem czasu, jest być może sposobem na nowe powstanie, na pogodzenie się ze śmiercią, ostateczne poznanie i ostateczny, a zarazem nowy byt. Jest w tym poważnym tomie jakaś radość, jakaś doza spokoju i uśmiechu oczekującego – mimo strachu – na wielki finał, w perspektywie którego cały ziemski byt jest przygotowaniem, strojeniem instrumentów. Jak w wierszu Kres:

musisz to powiedzieć oto kres
świata i światła

gasną zorze i snuje się
nad horyzontem
cienki blask

echo ognia z jaskini
trzask gałązki pod stopą
szept igliwia
musisz to powiedzieć oto błysk
nadziei na dzieje
budzą się słowa w tle
zgiełk instrumentów
lśnią krople rosy i łzy
na niebie

(„Kres”)

W Posłowiu tomu czytamy trafne słowa Anny Matysiak: „Chodzi o stałą świadomość niespójności i niemożliwości objęcia własnej złożoności – pozostaje pulsowanie, oscylacja między ujęciem makro i mikro; raz obejmuje się w sobie (świadomością) ten wieloforemny świat, a zaraz potem jest się jego niemą, najmniejszą cząstką”.

Dodam tylko, że jest to sytuacja, której może doświadczyć każde nas – łowców codziennych, zdarzeń i słów; mniej lub bardziej zapalonych myśliwych, chwytających co dnia momenty szczęścia, radości, przeżywających chwile rozpaczy, zwątpienia, rozczarowania. To siła ostateczna tej poezji, że – prócz żelaznej logiki i lingwistycznie opanowanego warsztatu poetyckiego – Szaruga umieszcza w prezentowanych wierszach jeszcze jeden uniwersalny drogowskaz, który umacnia dostępność tej poezji. Jest nim, po prostu, ciągle żywe serce. I przypomina nam, nadal jeszcze mogącym czytać wiersze i świat z jego wyczuwalnym pulsem, o możliwości: „Prze / bicie / serca” (Prze).


Leszek Szaruga
Łowca

Convivo, 2021, s. 54.


Dorota Walczak-Delanois – Profesorka i kierowniczka katedry polonistyki na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli (Université Libre de Bruxelles), autorka monografii oraz artykułów naukowych, a także tomików poetyckich w języku polskim i francuskim. Członkini Jury Nagrody Fundacji im. Wisławy Szymborskiej. Nagradzana za popularyzację kultury, języka i literatury polskiej poza granicami Polski oraz za swe prace (m.in. Polonicum, Bene merito). Malarka. Bada poezję polską i belgijską XX i XXI w szerokim kontekście kulturowym i historycznym. Interesuje się zagadnieniem tłumaczenia dzieła poetyckiego, eksperymentem, awangardą a także związkami poezji ze sztukami plastycznymi. Ulubione obszary badań to: historia literatury, komparatystyka, tłumaczenie (zwłaszcza intersemiotyczne).