Kiedy moskiewskie czasopismo „Teleskop” w 1836 roku ogłosiło Filozoficzne listy do Pani *** bez podpisu autora, publikacja ta wywołała w Rosji wielki skandal. Na rozkaz cara pismo natychmiast zamknięto, a Piotra Czaadajewa – autora – i trzydziestodwuletnią panią Panową – adresatkę listów – uznano za szaleńców.

Po miesiącu od publikacji nie było w Moskwie domu, gdzie nie omawiano by „czaadajewowskiej historii”. Siostrzeniec Czaadajewa, Michaił Życharew (1820–1882), pisał:

Nawet ludzie, którzy nigdy nie zajmowali się żadnymi literackimi sprawami, kompletni ignoranci, pomocnicy diakonów i służący, posiwiali i zdziwaczali od pijaństwa, rozpusty i zabobonów, tkwiący po uszy w malwersacjach i łapówkarstwie, głupi, nietrzeźwi kapłani, okrutnicy lub hipokryci, młodzi wielbiciele ojczyzny i starzy patrioci – wszyscy połączyli się w jednym pospólnym jęku potępienia i pogardy dla człowieka, który śmiał obrazić Rosję.

„List Czaadajewa wstrząsnął całą myślącą Rosją”, pisał Aleksander Hercen. Car Mikołaj stwierdził, że coś takiego mógł napisać tylko szaleniec.

A jednak były to myśli bardzo przenikliwego człowieka:

Przebiegnij wszystkie wieki, któreśmy przeżyli, całą przestrzeń ziemi, którą zajmujemy: nie znajdziesz ani jednego wspomnienia, któreby Cię zastanowiło, – ani jednej pamiątki, któraby Ci ukazała przeszłość w żywej, silnej, malowniczej postaci. Żyjemy obojętnie na wszystko, w jakimś ciasnym horyzoncie bez przeszłości i przyszłości; jeżeli czasem zajmiemy się czemś, to nie w celu osiągnięcia rzetelnego, właściwego i potrzebnego nam dobra, ale z lekkomyślnością dziecięcia, co spina się i wyciąga rączki do zabawki, której zazdrości w cudzych rękach, nie pojmując jej znaczenia ani użytku.

Putin to jaskrawy przykład takiego dziecka, które cieszy się zabawką. Dla niego historia to tylko grzechotka, którą można potrząsać tak czy siak. Imperialne plewy, które zapełniają jego głowę, nie są czymś oryginalnym i wyimkowym, bo tak jak on myśli większość Moskali – poczynając od absurdalnej mantry „jesteśmy przecież braćmi”.

I nawet ci Moskale, którzy wyszli na ulice Petersburga, protestując przeciw wojnie z Ukrainą, posługują się tym samym hasłem. To nachalne braterstwo nie ma żadnych podstaw chociażby dlatego, że nigdzie w świecie nie ma bratnich narodów.  Każdy z narodów ma swoje terytorialne pretensje do sąsiadów i choć może ich na poziomie państwa nie zgłaszać, to zawsze pamięta o tym, co „nasze” .

Ukraina stoi Moskalom kością w gardle, bo przeszkadza im patrzeć na swoją historię z niezachwianą dumą. Historia Moskowii bez Ukrainy jest niedorobiona, i sami Moskale są przez to niedorobieni.

Nam młotem trzeba wbijać w głowy, co drugim stało się zwyczajem i instynktem – pisał Czaadajew. – Nasze wspomnienia nie sięgają dalej jak dnia wczorajszego, my – że tak rzekę – obcyśmy sobie samym. Idziemy tak odosobnieni po drodze czasów, że każden krok uczyniony niknie dla nas bezpowrotnie; wszystko to jest skutkiem wykształcenia pożyczonego od obcych, naśladowniczego. Nie ma u nas rozwoju swojskiego, samodzielnego, logicznego postępu; dawne wyobrażenia zacierają się nowemi, bo te nie wypływają z pierwszych, a nowe zalatują do nas Bóg wie z kąd; nasza wiedza nie zbogaca się niezatartemi śladami, w czem tkwi siła ciągle wyrabiającej się myśli, bo od drugich pożyczamy idei już rozwiniętych. Rośniemy, ale nie dojrzewamy, idziemy na przód, lecz w jakimś skrzywionym kierunku nieprowadzącym do celu. Podobniśmy dzieciom, których nie wprawiano do używania własnego sądu; więc wyrósłszy nie mają nic własnego; wszystkie ich pojęcia zewnątrz ich bytu, zewnątrz cała ich dusza.

Niedonacja zmuszona jest wymyślać mity. Stąd też fantazje o pierwszym radiu, o pierwszej maszynie parowej, o pierwszych planach statku kosmicznego. Wszystkie narody Europy mają swoje terytoria i zaczynają swoją historię od swojej ziemi; Moskale zmuszeni są zaczynać swoją historię od ziemi cudzej, żeby w ten sposób potwierdzić historyczną ciągłość własnej nacji. Jeśli poszczególni książęta i ówczesna moskiewska szlachta (ciekawe, że właśnie „szlachtą” nazywała się moskiewska elita) byli Słowianami, to nie da się tego powiedzieć o całym narodzie.

Ale historię zawsze można podmalować. Zajmowali się tym jeszcze Łomonosow i Tatiszczew, a wraz z nimi caryca Katarzyna, która niemało pisała na tematy historyczne. Jednak fachowych historyków brakowało i dlatego zaprosiła Niemców – Johanna Strittera (1740–1801) i Gerharda Müllera (1705–1783). Ci dzielni chłopcy, zanurzywszy się w źródłach i pojeździwszy w głąb kraju, doszli całkiem nie do takich wniosków, jakich oczekiwała caryca. W swych pracach stwierdzali bowiem, że Moskale historycznie, etnograficznie i antropologicznie są Ugrofinami. To bardzo oburzyło Katarzynę. Długo się nie zastanawiając, ogłosiła, że Wesowie, Meriowie i Muromcy to Słowianie i potomkowie dawnych Roskolan, a nazwa „Rosjanie” pochodzi od tego, że są „rozsiani”. Prace wspomnianych historyków zostały zakazane.

Jednak nie tylko Niemcy podali w wątpliwość imperialną wersję historii Moskowii. Konstantin Kawielin (1818–1885) pisał:

Otworzymy naszą pierwszą kronikę, która została spisana, wszystko na to wskazuje, nie później niż w XI wieku. Jej twórca zna Małorusów; i wylicza różne odrośla tej gałęzi ruskiego plemienia; wymienia północno-zachodnie tegoż plemienia odrośla; Krywiczów (Białorusów) i Słowian; wspomina jeszcze Radymyczów i Wiatyczów, pochodzących od Lachów, ale ciekawe, że Wielkorusów w ogóle nie zna.

Na wschód od zachodnich ruskich plemion, gdzie teraz żyją Wielkorusy, mieszkają, wedle kroniki, plemiona fińskie, po części istniejące również teraz, po części takie, które już znikły. Gdzież byli wtedy Wielkorusowie? O nich w wyliczeniu plemion, które żyły w obecnej Rosji, nie wspomina się ani słowem. Jeśliby oni istnieli już w tamtym czasie, kiedy kronikarz pisał swoje etnograficzne notatki, to z pewnością znałby tę odrośl ruskiego narodu i o niej by wspomniał. Z jego całkowitego milczenia należy wywnioskować, że w tamtym czasie ta najliczniejsza i wedle historycznej roli najbardziej znacząca gałąź ruskiego plemienia jeszcze nie istniała.

Dalej dochodzi do wniosku, który wywraca do góry nogami utrwalony mit o „starszym bracie”: „zruszczone fińskie plemiona wniosły nową krew, nowe fizjologiczne elementy w młodszą (!) gałąź ruskiego plemienia”. Oto objawienie: Moskale to najmłodszy z trzech narodów. Rosyjski pisarz Osip Senkowski (1800–1858) też doszedł do wniosku, że „Wielkorusy to nic innego jak zruszczeni Finowie”.

Nawet gdyby zostawić na boku antropologię, wymiary czaszki i tym podobne, a skupić się tylko na etnografii, to widzimy, że Moskale odznaczają się osobliwościami, jakich nie znają inne słowiańskie narody. Nie mają swojej narodowej flagi, swojego herbu i swojego hymnu. Nie mają nawet własnego zawołania, nie mają własnych nazw miesięcy, nigdy nie przyjęli wielu obrzędów, zwyczajów i tradycji wspólnych dla reszty Słowian. Rosjanie nie znali i nie znają kolęd, bo Ugrofinowie przez długi czas byli poganami, a wiele wsi, nawet niedaleko Petersburga, jeszcze na początku XIX wieku nie rozumiało języka rosyjskiego.

Tłumaczy się to tak, że kiedy wszystkie słowiańskie narody dążyły do samoświadomości, do ustalania swych narodowych symboli i posiadłości od dołu, czyli od narodu, imperialna samoświadomość Rosjan narzucana była od góry. Dlatego też wszystkie ich symbole nie są narodowe, lecz autokratyczne.

W Ukrainie za cara kolędowanie było zakazane, kolędników zatrzymywano, szopki konfiskowano i niszczono. Natomiast, jak wspominał Wadym Szczerbakiwski: „Z Synodu przychodziły zalecenia, aby w cerkiewnych szkołach podczas świąt Bożego Narodzenia urządzać choinki”. Jeden z duchownych zorganizował taką choinkę w swojej szkole i zaprosił na nią Szczerbakiwskiego z jego ojcem, też duchownym. „Na tej choince o. Iwan przeczytał jakieś kazanie z Ewangelii troickiej, a potem chór uczniów pod jego batutą zaśpiewał Czemu śpisz, człowieku, wszak wiosna na podwórku. Przyjechawszy do domu, ojciec bardzo się złościł: «To przecież obraza dla naszego chłopstwa. Niechaj sobie kacapy śpią i upijają się, ale nasi chłopi na wiosnę nigdy nie śpią, a pracują… Po co nam choinkę urządzać, kiedy mamy swoją kolędę i swoją szopkę?»”.

Ojciec Szczerbakiwskiego musiał organizować szopkę wbrew prawu. Takie obchodzenie świąt Bożego Narodzenia chłopom bardzo się podobało, bo po samych jasełkach odbywała się deklamacja: „To były ukraińskie wiersze i ludzie od razu zaczęli reagować bardzo żywo, to się śmiali się, to się smucili, bo nasi chłopi nie klaskali w dłonie”.

Moskale ze skóry wyłazili i wyłażą, żeby nie stracić swej „słowiańskości”, i dlatego fałszują historię wedle swoich potrzeb, czego dowiódł Putin. Nie na darmo czeski poeta Karel Hawliczek-Borowski pisał, że „panowie rosyjscy panslawiści zaczynają wszędzie zamiast «rosyjski» mówić i pisać «słowiański», żeby potem zamiast «słowiański» mogli także mówić «rosyjski»”.

Jeśli dawniej historycy nie mieli żadnych wątpliwości co do pochodzenia Moskali, to już w epoce sowieckiej zaczęli fałszować tę kwestię albo ją przemilczać. Wraz z dojściem Putina do władzy odrodziły się szowinizm i gigantomania. Jeszcze w minionym roku Putin napisał traktat, w którym wyraził wątpliwości co do prawa Ukrainy do samodzielnego życia. Ten płód jego obłąkanej myśli rozesłano do wszystkich jednostek wojskowych i żołnierze studiowali go, jak my kiedyś Małą ziemię Breżniewa. W ten sposób Putin przygotowywał obywatelską myśl, szykując się do agresji: „[…] należymy do ludów, które zdawałoby się, że nie wchodzą jeszcze w skład całej ludzkości, a istnieją tylko, aby zostawić z czasem nauczającą przestrogę światu”.

Od początku swojego istnienia Moskowia nie robi nic innego, poza dawaniem przestróg światu – lekcje terroru, Hołodomoru, Sołówek, Kołymy. Nie niesie niczego innego.

Doświadczenie wieków dla nas nie istnieje; patrząc na nas można by powiedzieć, że jesteśmy wyjęci z pod ogólnego prawa ludzkości; cudzy, obcy w świecie, nic mu nie daliśmy, nic nie wzięliśmy od niego, nie wcieliliśmy się, nie przyswoiliśmy sobie ani jednej idei z skarbów myśli przez całą ludzkość nagromadzonych. Nie mieliśmy żadnego udziału w udoskonaleniu ludzkich pojęć, a skaziliśmy wszystko, cośmy tylko przyswoić sobie chcieli, z tej obcej wiekowej pracy. Przez cały przeciąg naszego społecznego istnienia, nic nie wykonaliśmy dla dobra ogólnego ludzi, ani jedna pożyteczna myśl nie zeszła na naszej bezpłodnej niwie, ani jedna wielka prawda nie zajaśniała wpośród nas, sami nic nie wymyśliliśmy, a z wszystkich pomysłów obcych przyjęliśmy tylko ułudną powierzchowność i nic nie wartą rozpustę.

23.02.2022 | Tekst opublikowano na portalu „Zbrucz”.

Wszystkie cytaty listów Czaadajewa pochodzą z wydania: Piotr Czaadaew, List filozoficzny do Pani ***, przełożył Piotr Moszyński, Kraków 1886.



Jurij Wynnyczuk (ur. 1952 w Iwano-Frankiwsku) – poeta, prozaik, językoznawca, dziennikarz. Pracował jako nauczyciel, a po przyjeździe do Lwowa w 1974 jako tragarz i malarz. W latach 1987–1991 był reżyserem teatru estradowego „Не журись!”. W latach dziewięćdziesiątych był redaktorem działu mistyki i sensacji gazety „Post-Постyп”, redaktorem naczelnym lwowskiej gazety „Гульвіса” i redaktorem działu gazety „Поступ”. Wydał m.in. tomy wierszy Відображення (1990), Передчуття осені (2010), książki prozatorskie Спалах (1990), Діви ночі (1992, 1993, 2003), Tango śmierci (2012, wyd. polskie 2018), Lutecja (2017, wyd. polskie 2021). Opracował antologię ukraińskiej fantastyki XIX wieku i ukraińskiej bajki literackiej oraz serie książek „Jurij Wynnyczuk prezentuje” i „Skarbnica bajek”. Mieszka we Lwowie.

Bohdan Zadura (ur. 1945 w Puławach) – poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. Po studiach filozoficznych na UW (1969) pracował w muzeum w Kazimierzu Dolnym, był kierownikiem literackim Lubelskiego Teatru Wizji i Ruchu, członkiem zespołów redakcyjnych kwartalnika „Akcent" i miesięcznika „Twórczość" (w latach 2004–2020 redaktor naczelny tej drugiej). W ostatnim okresie wydał tomiki poezji Już otwartePo szkodzie, wybory wierszy Płyn Lugola oraz Sekcja zabójstw, a w jego tłumaczeniu ukazały się m.in. książki poetyckie Hałyny Kruk, Wasyla Łozynskiego, Wasyla Słapczuka, Julii Cimafiejewej. Siarhieja Pryłuckiego, Pétera Kántora, Petera Milčáka, Siemiona Chanina, powieści Tango śmierci Jurija Wynnyczuka i Sonia Kateriny Babkiny, opowiadania Andrija Lubki Pokój do smutku i powieść Twoje spojrzenie, Cio-Cio-San oraz opowiadania Ihora Sencowa Żywoty i Marketer. W drodze: zbiór wierszy Puste trybuny, powieści Andreja Adamowicza Pieśń o Cimurze i Wasyla Machny Kalendarz wieczności. W 2018 otrzymał nagrodę Silesiusa za całokształt twórczości, w 2019 nagrodę artystyczną miasta Lublin za rok 2018.