Chaim Soutine, martwa natura z płaszczką
wyrojona z raju raja
manta po spuszczeniu manta
śliskie mięso z oceanu
kręte pęta pętle jelit
rozbryzgane po obrusie
pod uśmiechem pełnym ciepła
głębiej głaskać cię po trzewiach
krzyczeć każdym włoskiem pędzla
zamiast krwi masz brokat
zamiast krwi masz farbę
na języku toczę z tej farby gwoździe
zgadnij jak mięciutko te gwoździe wejdą
w buchające różem życie
Elon Musk rozmawia z Łajką
(w tle leci “Hallo spaceboy”)
– chciałbym umrzeć na Marsie
– wy jesteście kryształki na skórze Ziemi która w każdej chwili
może się otrząsnąć albo wskoczyć do wody zmyć wszystko z siebie
powinniście wrócić w głąb wetrzeć się w skórę jak piaskowy tatuaż
grzechotać kamieniami w pęcherzyku żółciowym czy moczowodach
nie umiera się na Marsie ani na Ziemi ani na Sednie
umiera się w małej pełnej brudnej wody misce
postawionej gdzieś na zewnątrz
ty nie rozumiesz kosmos jest nasz
nasza wypadająca sierść nasze rany od promieniowania
nasze ciała wywinięte na lewo nasze rozgrzane żołądki
nasze miski
zabieraj ten listek blachy skręcony w rakietę
пошёл вон
jadłoba
na imię mi Melissa, jestem oreadą.
jako pierwsza w Grecji
wydarłam pszczołom miód z gardeł,
by włożyć we własne
kiedy znalazłam w górskiej grocie niemowlę,
chciałam je nakarmić, nie miałam pojęcia,
że pszczoły wszeptują w miód zło, obłe buteleczki,
które rozbijają się w brzuchu i rozlewają po ciele
biegłam przez sześciokątny labirynt słyszałam
jak z trzaskiem zamykają się wszystkie drzwi
przez szpary sączą się mętne perły które nie mogą pęknąć
jak pękają wszystkie ściany szmacieją mięśnie
wiotczeją tynki gną się sufity murszeją nabłonki
jak wszystkie komórki biją na alarm
a zaraz potem zamierają
nie miałam pojęcia
poza kadrem Reja łka, trzymając bezwładne ciałko Zeusa