Skip to content
Magazyn Wizje
  • POEZJA
  • PROZA
  • PRZEKŁAD
  • EKSPERYMENT
  • DRAMAT
  • AKTUALNIK
  • Search

Trzy wiersze

John Ashbery
Numer 4/2020 „Rodzina”
Poezja | Przekład
  • Przekład: Przemysław Suchanecki
  • Ilustracje: Olga Zip
Białe róże

Najgorsza strona tego wszystkiego
Białe światło słońca na lśniącej podłodze
Zmuszone do służby,
A wtedy okno się zamknęło,
A noc się kończy i znowu zaczyna.
Jej twarz zielenieje, jej oczy są zielone;
Grając w ciemnym kącie The Stars And Stripes Forever, próbuję
                              ci opisać,
Ale nie chcesz słuchać, jesteś jak łabędź.

Nie ma tam żadnych gwiazd,
Ani pasów,
Tylko laska ślepca stukająca, dość niezdarnie, w najbardziej czułe
                              zakamarki domu.
Niczego nie można skrzywdzić! Noc i dzień znów się zaczynają!
Odłóż więc książkę,
Kwiaty, które trzymałeś, żeby komuś dać:
Tylko biała, wspaniała piana ulicy jest istotna,
Nowe białe kwiaty, które właśnie zaczynają kwitnąć.

Zawieszone życie

Jest pod silną narkozą
Gdy widzi świat. Napój 
Kontroluje ząb 
Klinika wiadomości pogodowych
O poranku nazajutrz. Zaczęła 
Swój rejs dookoła świata 
Na pokładzie Zefira. Chłopiec nosi 
Sukienkę. Dziewczyna spodnie. Każdy trzyma magazyn
Paczka morza obserwatorium 
Przedstawiło mnie tobie, zapuszkowanej. 
Tylko kilka przypadków zarazy 
Ogłoszono w Oporto, szkoły 
Znów otwierają się w świeżym wrześniowym
Wietrzyku. Zęby przeżuwają sałatki
Tragedie i pożary lasów wracają 
Do wydrążonego, szczęśliwego miasta. 
Dżungla materii 
Unosi się nad hałdami. 
Major obraził morską
Zagładę. Tabletka
Opuściła kufer z krzykiem. 
Niewola wyskoczyła ze starości. Niebo 
Wyobraziło sobie nas szczęśliwych. Czarne 
Drzewa odbijają się w balonie. Wychodzi zatem
Na to, że byliśmy wredni
Dla naszych bliskich, 
Nagi mechanicznie śpiący, 
Chłopiec-fundament pod rośliną. 
Chichotałeś, bo w damie od skał 
Morze rozrastało się neutralnie. 
Dywan ze schodów zanurkował w pustkę. 

„Słońce z igloo, kiedy mnie nie było, 
Skarciło ręczniki z wilkołakami. 
Czy Idaho to nie stan wilkołaków
Tak czy siak Ohio to stan kwiatów.
Nowy Jork to najważniejszy stan.
Bandana to stan populacji. 
W stanach pełnych siana jak Pennsylvania czy Arkansas
Kładłem się i spałem. 
Wściekły od delirium stan Mississippi
Doprowadził mnie do dalszych odkryć:
Na przykład Timbuktu. I Ashtabula, 
Miasto ręczników. Wilkołaki 
Już prawie wyblakły z ręczników, odpowiada za to 
Mroźna bladość arktycznego słońca.” 

„Czy Montpelier to nie stolica stanu rowów?
Pamiętam – gdy byłem dzieckiem, czytałem o jakichś
Bombach, które umieszczono w tramwaju. 
Były zielone i stały ułożone w stos, 
Aby kształtem przypominać jodłę. 
Wielu ludzi dało się nabrać. 
Inni w odległych miejscach 
Jak Aberdeen czy Szetlandy 
Byli niezadowoleni z tego zajścia. 
Co można zrobić z ludźmi, którzy są daleko? 
Tylko ci. którzy są blisko mnie, tak jak Bob, 
Znaczą dla mnie tyle, ile znaczy Wujek Ben, 
Gdy wchodzi, wycierając kawałek lodu 
W kuchenny ręcznik z wiewiórką, jego twarz skrzy się 
Od rozkoszy bycia już nieobecnym. 
Albo gdy ktoś kładzie kapustę na pieńku 
Myślę, że jestem z nimi, myślę o ich imieniu:
Julian. Czy widzisz 
Różnicę pomiędzy wątłymi uściskami dłoni 
A zamarzaniem na śmierć w wannie pełnej lodu i śniegu, 
Którą pewni ludzie zwą domem, chociaż brak jej płóz, 
Widzisz? Kiedy nocą
Czyste spazmy płaczu zaznaczają obecność 
Nadnaturalnej tęsknoty, myślisz 
O tych wszystkich, którzy byli blisko ciebie, 
Którzy mogli byli stworzyć mur 
Demarkacji wokół twego smutku, 
Tych, którzy spytali, czy chcesz kawy.” 

Rydwan się oddzielił
A ci, którzy szeptali,
Odsunęli się, jakby obraził ich
Nagły hałas. Noc się przejaśniła
Ponad górą Hymet
A nagły dzień rozpiął jej bluzkę.
Podróżni zbliżyli się do jeziora,
Gdzie palmy i wille
Zdawały się obojętne, przejrzyste
I tak oto podróż zostaje
Blisko nadziei i śmierci. Poszarzałe lampy
Oświetlają kamienny znak. 
Żyliśmy tutaj długo. 
Wargi podpowiadają tragedię,
Której żadne serce nie wyjaśni. 
Grudki szkła tworzą wykrzyknik. 
Zieleń nie może przekłuć twojej kapiącej świętości, 
Pogoda wciąż trwa, dzieci jadą do szkoły.

Życiowy dramat

Żółte zasłony 
Są modne,
Mroczna kostka do gitary, 
Wyczerpanie i dym wielu nocy 
I nagrywanie pianina w fabryce. 
Z żywopłotu 
Lasy 
Splamione wodą która płynie przez 
Fabrykę jest blisko 
Robotnicy blisko ciepła swoich nocy 
I kostka. Fabryka 
Cygar. Hel wypalił 
Wszystko prócz człowieka. I
Dziecka. Serce. Kretyn. 
W stronę biednych dzielnic
Lasy powracają 
Piasek 
Wargi     biodra     Piasek wysypany na 
Biedną dzielnicą i na fontannę 
Mężczyzna i dziecko 
Cygaro i pałac 
Piasek i biodra 
Fabryka i pałac. Jakbyśmy 
Głosowali. Człowiek i róża. 
Człowiek wraca – weź różę. 

I zamknij drzwi od auta 
Z powrotem do brei. Pośpiech znaczy druk – 
Drzewa – Mężczyzna śpieszy do druku. 
Dziecko i róża i cygaro są tam, na brzegu fontanny. 
„Łaźnia w górach”, można rzec. 
Fabryka będzie przykręcona do pałacu. 
Robotnicy – szczęśliwi 
Zagubiona pamięć zgubiony bałagan szczęśliwi 
Opiumowa róża 
Oszukujesz jesteś naszą twarzą 
Zgubione zagrożenie
Zbliżając się do miski powiedziałeś słowo 
Ja. Zapomniałeś pianina. To jest 
Jedyna rzecz która może nas zniszczyć.

Przepiórki i dziki drób i inne łowne ptaki
Zniknęły spokojnie w swoich gniazdach przy wodzie
Zachód słońca plami taflę jeziora, 
Kostka. Pośród drzew są brzozy, 
Białe, z wyraźnymi czarnymi liniami, jak źdźbła. 
Łzy naruszają prywatność prywatnego życia
W domu wychodzącym na park
Pianino rzadko milknie
Kostka niknie w trawie
Łzy naruszają zazdrość piersi regentki
Spacerując o północy ścieżką prowadzącą do fabryki
Podłoga staje się basenem. Kiedy cygaro 
Wybucha
Łzy piąty raz robotników ciągnących platformę wzdłuż 
           drzew
Kostka do gitary 
Ciemność napada na łzy które wybuchają w piersi 
Spacerując z małym chłopcem ogromnym psem i czerwoną piłką 
W domu obok bagien 
Gdzie poddali się 
Błękitni żołnierze
Kupiec powraca. Mapa Zamknij się. Przez morze 
Teraz żyjąc w inny sposób podnosić jedzenie 
Na skraj ust 
Zatrzymując się na końcu drogi biodra 
Czekające cygaro dawno temu 
Kostka dwa trzy 
Przed zabiciem po przebyciu tak dalekiej drogi
Dzień upada zazdrośnie w domu przy parku 
Pod młynem 
Dziecko zasypia na kredowej piersi. 

Download Premium WordPress Themes Free
Premium WordPress Themes Download
Download Premium WordPress Themes Free
Download WordPress Themes
free download udemy paid course
download samsung firmware
Download WordPress Themes
free download udemy paid course


John Ashbery (1927-2017) – jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów amerykańskich, centralna postać „szkoły nowojorskiej”, do której należeli między innymi Frank O'Hara, Kenneth Koch i James Schuyler. Opublikował blisko dwadzieścia książek poetyckich, zdobywając niemal wszystkie najważniejsze wyróżnienia literackie w Stanach Zjednoczonych (za tom Self-Portrait in a Convex Mirror otrzymał National Book Award, National Book Critics Circle Award i Nagrodę Pulitzera w dziedzinie poezji).

Przemysław Suchanecki (ur. 1992) – poeta, tłumacz w rozbiegu. Absolwent filozofii UJ. Autor książek poetyckich: Wtracenie (2019) i O (2021). Mieszka w Krakowie.


Więcej tekstów w kategoriach Poezja, Przekład:

Trzy wiersze

Brynja Hjálmsdóttir
  • Przekład: Adam Partyka
  • Ilustracja: Sylwia Walczowska
Poezja | Przekład

Dwa wiersze

Ihhoy
  • Ilustracja: Julia Fukiet
Poezja

Trzy wiersze

Ola Kołodziejek
  • Ilustracja: Marta Łyżwińska
Poezja

O NAS

Kontakt
Redakcja
Patroni i Patronki
Manifest “Wizji”

WSPÓŁPRACA

Call for papers
Dla Autorów i Autorek
Dla Ilustratorów i Ilustratorek
Promocja

OBSERWUJ NAS

Patronite
Facebook
Instagram
„Wizje” w mediach

Copyright © 2023 Magazyn Wizje | stronę wykonała Janka Uryga na podstawie projektu Meg Krajewskiej