1. Autoresponder

Skrócenie czasu pracy to więcej teorii spiskowych
dotyczących losów osób znanych głównie z nagłówków,
i więcej posiłków zjedzonych z nudów, tego się boimy,
ale też rękodzieło i rzemiosło: radość, smutek, gniew
lub cokolwiek innego, ale głęboko w serduszku;
coś, co doceni siedząca po drugiej stronie AI.

To pierwszy z pięciu punktów. Zarządcy wolą model chiński:
dane biometryczne pracowników w przejściach, plama CCTV,
typowe zainteresowania ludzi o kociej mordzie. O czym myślimy,
gdy myślimy o życiu w sąsiedniej firmie? Mówisz: złe rzeczy
spotykają jedynie nieznajomych, ale sześć stopni oddalenia dzieli cię
od dowolnej osoby, więc złe rzeczy spotykają jedynie znajomych, +/–.

Trzecia droga? Wspieranie różnorodności jest łatwiejsze,
gdy ta niczym się od nas nie różni: cytat z kultowej komedii,
w którym jesteśmy wszyscy, nasz ulubiony sygnalizator,
najczęściej wybierane skrzyżowanie, elity pędzące na urlop u podstaw.
Radio, wiadomość z ostatniej chwili: pomrów wielki jest ślimakiem,
którego muszla została zlicytowana przez komornika, ślimaczku.

2. Wyrenderuj pustkę (byle ładnie)

Immersyjne, żywe obrazowanie, punkt drugi: że jest styczeń,
albo luty, prolongata listopada, jego rozłożysty, od niechcenia,
przypadkowo deptany ogon, i każda wiadomość jest błękitna,
a rówieśnicy uśmiechają się na fotografiach do nekrologów,

zupełnie jakby wybierali się na prywatkę do Domu Ojca.
A ty, armator mocnych wrażeń, próbujesz nie zawadzić
o brzeg cieśniny, przepychając swoją krypę na drugą stronę,
czekając, aż róża, złachana róża, znów zrobi się czerwona.

3. Mężny, waleczny, prześladowany i pełen nadziei

Kapitalizm oznacza, że jakość, którą staramy się
państwu zapewnić, nie powstaje za darmo,
dlatego tak ważne jest efektywne wykorzystanie języka
i oszczędne gospodarowanie talentem, other literary devices.

A co, jeśli język pozostaje bogatszy od świata, który opisuje?

Dialektyka zastyga jak kisiel mleczny! Naturalnym wrogiem
rakiet pozostają zazwyczaj inne rakiety, paro dysydencka.
I teraz my, chóralnie: mądrość etapu, ale ze względu na bezpieczeństwo
uczestników etap został najpierw skrócony, a potem odwołany.

4. Snując opowieść, imituję jedynie brzmienie świata

Zobacz, supersamochód uwięziony
na wyniesionym przejściu, słyszysz,
jak poburkuje, skomle na niskich obrotach?

Dźwięk miasta: to dopiero sen plebaniusza-audiofila,
brzmi czyściutko jak norma Euro 6 i otacza jak smog!

Ale my, miastowi, mamy też problemy,
których nie rozwiąże nawet teflonowa taśma:
chcemy wleźć drugi raz na tę samą chmurę.

Wleźć. Nie prosimy, by chmura zniżyła się do naszego poziomu,
planujemy wysiłek i pakujemy w plecak węglowodany.

Wysiłek. Policzyć dzwonnice jest łatwiej niż oszacować
liczbę osobników współuczestniczących w rzeczywistości
najeżonej dzwonnicami, współodpowiedzialnych za brzmienie.

Hej, pomyślałabyś, że możliwość przebycia części trasy
metrem wcale nie gwarantuje sukcesu w maratonie?

5. Parkour!

Miasta naszych snów mają gąbczastą strukturę,
a my przemierzamy je sprężystym krokiem:
wykonując skrupulatnie pracę snu, nakładam
plan obcego miasta na plan mojego miasta
z myślą o przeskakiwaniu ponad budynkami,
które piętrzą się jak plany miast na biurku w śnie.

Ogień wciąga miejscową społeczność po plasterku,
tląc się na mankietach i kołnierzykach, ale spokojnie,
mamy wprawę, za chwilę połkniemy go w całości.

Gąbczasta struktura miasta wiele wybacza:
źle obliczoną trajektorię lotu, błędne współrzędne,
zacinający się przycisk odpowiedzialny za unik.
Odbijamy się, wykorzystując przewagi zastanego,
a drobna rekonfiguracja fizycznej przestrzeni
pozwala pokazać państwu niebywałe rzeczy!

Nie powiedziałem przecież, że nakładające się plany miast
pochodzą ze zbliżonych planów czasowych, dlatego też
nowoczesny biurowiec ląduje miękko na dachu jugokiosku.

Wspinam się na wieżę kościoła, bo jak wynika z planu,
właśnie tam musi znajdować się paczkomat,
ale uwaga, nie byle jaki paczkomat!: paczkomat
pozostawiony w mianowniku, zgodnie z wytycznymi właściciela,
dostępny przez całą dobę, wypełniony treścią,
która wynagradza trudy wspinaczki na wieżę kościoła.

Wyposażony w narzędzie, które zostanie wykorzystane przeciwko mnie,
przygotowuję się do ostatniej akrobacji: podbiegam do krawędzi dachu,
wykonuję nieskoordynowany obrót i, wybudzony, wiem już, co i jak.



Tomasz Bąk (ur. 1991) – kolektyw schizofreniczny, autor siedmiu książek z wierszami, jednoaktówki Katedra (2019) i książki eseistycznej Fiszki (2023). Laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut za tom Kanada (2011), Poznańskiej Nagrody Literackiej – Stypendium im. Stanisława Barańczaka za tom Utylizacja. Pęta miast (2018), Nagrody Literackiej Gdynia za poemat Bailout (2019) i Nagrody Literackiej m. st. Warszawy za tom O, tu jestem (2021). Mieszka w Tomaszowie Mazowieckim.