Cofające się fale
zostawią rysunki paproci.
Chmury rozrosną się pierzaście.
Nieważne, co będzie martwe.
Dopasują się.
*
Nieważne, co umrze.
Chmury wypuszczą pąki
i będą się cielić –
Jeśli liczy się piękno,
proszę bardzo.
*
Jeśli liczy się piękno,
będziemy się nim cieszyć
za nic i znikąd,
nieważne kto
odejdzie.
Czuliśmy się zagrożeni,
lecz nie potrafiliśmy stwierdzić,
co właściwie nam zagraża.
Jedni mówili, że w lesie są wilki;
drudzy, że wśród nas są kanibale.
Jedni sądzili, że ludzie
zostali przemienieni w zombie,
i kazano im mówić
cudzymi słowami.
Drudzy mówili,
że to niemożliwe.
Jedni twierdzili, że zbiornik
wysycha;
drudzy mówili, że zbiornik
jest boginią.
Dawne pojęcia znów nabierały sensu.
Gdy byłam już prawie kobietą,
mężczyźni w radio
nazwali kogoś, kim mogłam być
ja sama,
aniołem i dzieciątkiem.
Nie obraziłam się.
Co ja tam wiedziałam?
Wiedziałam, że będę musiała
opustoszyć siebie, by zmieścić się
w piosenkach. I chciałam
być w nich tak długo,
jak będą żywe, być wołaną
i nigdy nie nadchodzić. Wypełniać się
coraz lżejszą sobą
i dosłownie nie mieć dokąd pójść
jako w niebie
dla Marka Kruse
Teraz nam mówią,
że to nie „orbity”.
Elektrony wcale nie
„orbitują wokół jądra”.
Może szukają słowa
„nawiedzać”.
Nawiedzać znaczy też
bywać.
Dać się poznać
zjawiać się.
Mówią, że elektrony przeskakują
z nieistniejącego
szczebla na szczebel,
oddając przy tym energię,
niby duch, który znika
z jednego pokoju,
by zmaterializować się w innym,
aż publiczność
podskakuje.
(z tomu Finalists)
Przemieniają arsenian
w arsenit
i z powrotem. One
dyszą.
—
Skapitulować
to poddać się;
zrekapitulować
to powtórzyć
pokrótce.
—
Cień fuksji;
wiszące paciorki.
Oto
ciało
moje,
które
—
Wymieniają po jednym
atomie
między sobą:
„Bierzcie i jedzcie”.
(z tomu Finalists)