Wyrzucanie do zsypu wartościowych przedmiotów

Pochopność i neurozy stoją za nieprzemyślanymi decyzjami:
kwietniowe popołudnie, remont u mamy, w bloku na piątym piętrze,
pozbywanie się hektarów niepotrzebnych rzeczy, papierów,
zeszytów i również tego:
– dziennika babci, kiedy była nastolatką zakochaną w dziadku.
Przeglądasz kilka stron i wiesz, że to rzecz nie do wyrzucenia:
ważna rodzinna pamiątka,
dla prawdziwego pisarza rzecz bezcenna.

No tak, rozumiesz. Rozumiesz. Musisz wybrać tę drogę.
Tę inteligentną ścieżkę.
Więc skąd to się bierze: niezrozumiały ciężar,
kiedy trzymasz w ręku poplamiony zeszyt,
przygnębienie, nie ze zmęczenia,
bo wystarczy, że odrzucisz go na tamten stos
i mija, jakby ktoś zabierał ci z ręki czarnoksięski przedmiot.
Czy tak działają demony: nagłą bezsilnością, wrogim smutkiem?
Tylko zwykle rzuca się to na karb niezjedzonego obiadu
albo niewyspania?
Czy będziesz żałować, że wyrzuciłaś ten stary pamiętnik
i jak bardzo?

Tajemnica, która trwa;
nie szkodzi, że wszyscy o niej wiedzą,
a babcia powiedziałaby:
− Ależ czytaj sobie, dziecko, o mnie i dziadziu,
nie mam nic do ukrycia, jestem stara,
nie wolno wyrzucać pamiętników z młodości,
a tym bardziej pamiątek rodzinnych!

Ona, szesnastoletnia, siedzi w jasnej kuchni,
w sukience w szare róże, rumiana,
pachnąca białym mydełkiem i pisze, pisze o nim.
Czuje zapach gotowanych poziomek, słyszy szczekanie psa.
Mężczyzna, o którym pisze, jego dalekie myśli, niewidoczne
kilometry, które ich dzielą, ich wspólne powietrze,
turkot kół, dym nad lasami, sekundy wypełnione światłem.

Przestrzeń tego czerwcowego popołudnia jest otwarta dla uczestników
i zamknięta dla obcych.

Dziadek Władek

Moi dziadkowie poznali się, kiedy ona miała 14 lat,
on 25. Roztargniona z nastoletniego zakochania,
kaleczyła sobie palce podczas szycia, wylewała na siebie wrzątek,
rozmyślała tylko o nim,
myśląc jednocześnie, jaki to cudowny przypadek,
że rodzice właśnie jego planują na jej męża.

Blisko siedemdziesiąt lat później będzie opowiadać jednak inną wersję:
on zupełnie oszalał na jej punkcie,
jego namiętność była jak biblijny ogień.
Ona pogodziła się, że muszą być razem, dopiero kiedy zaszła w ciążę.
(W ciągu wielu lat małżeństwa zwykle jednak mieszkali osobno;
wiadomo: studia, praca, kontrakt w Afryce, wcześniejsza emerytura).

Ze wszystkich starych historii o jego napadach szału
najbardziej lubiłam opowieść,
jak kiedyś, żeby rozbawić mojego ojca,
wymalował twarz kosmetykami babci,
ale w międzyczasie wpadł w furię i zaczął wrzeszczeć,
aż jaskrawe zielone cienie zaczęły mu spływać po policzkach,
a brokat rozsypał się na podkoszulek.

Może babcia uważała,
że nigdy nie ma dobrego czasu na gwałtowną miłość,
można ewentualnie tylko jej się poddać.

Myślę, że dziadek jako jedyny mógłby objawić się jako duch,
tylko on byłby do tego zdolny,
może dlatego że z całej rodziny najbardziej przybliżał się
do szczęścia, nieskrępowanej wesołości.
(Może ta furia go wyzwalała?)
Więc on objawiłby się, umalowany szaleńczo jak wtedy
i powiedziałby: Tak, Wandziu, właściwie masz rację,
było, jak mówisz.

I nie byłoby to przytakiwanie dla świętego spokoju,
to byłaby prawda. A ja bym się myliła.



Magdalena Bielska (ur. 1985) – wydała tomy wierszy: Brzydkie zwierzęta (2006), Wakacje, widmo (2009), Czarna wyspa (2015), Torfowy ogród z tygrysem (2019) oraz powieść Miłość w zimie (2013). Laureatka nagród im. Kazimiery Iłłakowiczówny oraz PTWK, nominowana do nagrody Orfeusz. Jej wiersze tłumaczone były na angielski, hiszpański i serbski. Mieszka w Krakowie.

Katarzyna Wójtowicz (ur. 1995) – ilustratorka i graficzka, absolwentka grafiki Wydziału Sztuki UP w Krakowie, obecnie studentka Art & Design. Lubi eksperymentować w grafice warsztatowej i czerpać z niej inspiracje do działań projektowych. Różnorod­ność kształtów i materii odnajduje w człowieku i jego nieoczywistych obliczach. Najbardziej cieszy ją projektowanie i skład książek.