Wymówienie
to stało się jednego dnia
nikt nie wie, jak się mogło stać –
wzruszaliśmy ramionami, jakby to nie było pytanie
a kryjówka dziwnego pragnienia
w końcu to stało się nagle
tego dnia
największe nagle w historii prędkości i dat –
przestał istnieć wszystek, który działał
zostały rzeczy zaprawione w bezruchu
co więcej
lub co gorsza
– jak kto woli –
przepadła większość tak zwanych bliźnich
wszyscy, których znaliśmy – znikli
ludzie jak rzadkie owady – przemykający w oddali
a zdolni nas zabić – rozpadli się bez śladu
jeśli był w tym zamysł, zastygł w bezruchu
i został jedną z wielu niesprawnych rzeczy
to stało się nagle
nikt nie wie, jak się mogło stać –
tuż przed wyjazdem na miasto pierwszego tramwaju
przed brzaskiem pierwszej myśli
przed porannym serwisem
było po wszystkim
jak się mogło stać
– to chyba nie jest pytanie –
i nie wie zupełnie nikt
dlaczego tego dnia
czemu właśnie nad ranem
Liczby
przyszłość nigdy nie była przyszłością
istniała tylko obrotna nerwowość
wykresy i prezentacje, krwinki na kontach
obietnice wymuszone uprzejmością bądź stopniem zażyłości z władcami
za dnia nieunikniony rejwach cząstek
tworzy widoczność, zapach, fonię –
droga jest prosta, choć już stąd widać
ginie w uścisku pobocza
o jutrzejszy pokarm trzeba zadbać w tej chwili
kilka godzin stąd, za parkiem pokrzyw, magazyn konserw
manna z przeszłości dla garstki zostawionych tu chyba
przez kosmiczny brak koncentracji
mówią, że został nas jeden promil
że ponoć sami bezpłodni
nie wiem, kto policzył ten czynnik ludzki
są też inne rachunki
działa jedynie horoskop błędów
nadaje do nieczynnych odbiorników
– inaczej nie będzie –
czy nie lepiej tak pomyśleć
czy nie lepiej kornie to założyć?
Reszta
napisy na murach prowadzą do wniosków sprzed lat
„moje słowa zawsze będą znaczyć to samo”
„chciałem ofiarować ci świat”
lub
„uśmiech wyprowadzi cię z cienia”
zdumiewająca jakość farby –
burze i deszcze nieziemsko bezradne
szukamy szans w każdym zaułku
jedzenie dają za odkrycie ramion
nieco więcej
za pracę ud
Rozmieszczenie
place z granitem w blokach
tyły magazynów butli po gazie
skład szyldów leżących na płask
bezlik popielatych ram
żółte maskownice w stertach na słońcu
podstawy frontów i blaty bez kółek
stalowe profile w wiązkach na skarpie
pusty zbiornik i karton uszczelek
bramy warsztatów wulkanizacji
podesty na sobie pod murem
Ciemnia / Odsłuch
ktoś tu robił zdjęcia – zatoka przechowała kliszę:
przesadnie barwne miasto rwie się nocą
w stronę galaktyk i spada za wzgórzem
konfetti wrośnięte w glebę i szkielety ulic –
suma ich osiągnięć, pierwotnie podobno
mieli wznosić dusze
potem zwrócił uwagę
dźwięk, który wydaje obuwie odrywając się od rozmiękłej gleby
taki, co jest domeną starców –
wyssane z palca doświadczenie, sztuczki łysych dziąseł
Powtórne odejście
wreszcie widzimy karuzelę na barce –
kadłub zarył w brzeg
rdza wije się w kierunku słońca
przy diabelskim kole, na wysokości
popiskuje w tulei
ukryty mechanizm
to wiatr, tak
to ten wyżej silniejszy
wiatr
Zasób
gąbki z tworzyw grodzą ujście rzeki
liczne strugi spruły przybrzeżny próg ziemi –
spiętrzenie widać z oddali, kolory dawniej żywe
teraz w skrzepach szlamu
wszystko, co było kramem – jest odmętem czasu
wszystko, co chciało zasłonić powierzchnię, by nikt
nie ujrzał, jak porasta siatką pęknięć – wessały mokre światy