Skip to content
Magazyn Wizje
  • POEZJA
  • PROZA
  • PRZEKŁAD
  • EKSPERYMENT
  • DRAMAT
  • AKTUALNIK
  • Search

Krzesło

Dominik Bielicki
Numer 2/2019 „Ruiny”
Proza
  • Ilustracja: Hania Kmieć

Kiedy w domu zaczynają dziać się znowu te rzeczy, Zawilska podnosi się, idzie do przedpokoju, bierze krzesło, i zaczyna schodzić z drugiego piętra po pięćdziesięciu trzechschodach. Opiera się o to krzesło, ono schodzi dwa stopnie niżej na swoich przednich koślawych nogach. Na schodach w te dni panuje zamieszanie, ludzie rozstępują się, ktoś oferuje pomoc, ktoś pyta, od kiedy tu mieszka. Zawilska z nikim nie gada. Doszła do wniosku, że już się nagadała, że z dalszego gadania nie ma pożytku, a kosztuje ono dużo wysiłku, więc robi sobie od niego wakacje. Wnuki urosły i poszły z domu, został syn z żoną, ale Zawilska co miała mu do powiedzenia, powiedziała, czego mu nie przekazała, tego już nie przekaże. Toleruje swoje dzieci i to już w zupełności wystarczy.

Zawilska wychodzi przed budynek, stawia krzesło tam, gdzie zawsze, niemal równo w cztery kółka odciśnięte na chodniku. Był czas, że nie ruszała go stąd w ciepłe dni, ale potem zaczęły dziać się tu różne rzeczy, Zawilska znajdowała na krześle pety i butelki po kubańskich napojach, które musiała odnosić do śmietnika na podwórku (kiedy był jeszcze otwarty) albo prosić o to dozorczynię (kiedy była jeszcze dozorczyni). Zresztą krzesło ułatwiało jej chodzenie i potem nie ruszała się bez niego też na pocztę.

Przed budynkiem siedzi już Kazia na swoim taborecie, olbrzymia, w kwiaciastej sukni i kapeluszu. Nie przepadają za sobą z jakichś powodów, a może bez powodu. Mając ją po sąsiedzku, praktycznie za ścianą, Zawilska nigdy nie musiała jej jeszcze lubić. Owszem, gadały na schodach, pożyczały sobie soli czy mąki, kilka razy nawet były u siebie. Kazia, stara panna, trzymała w swojej kawalerce ratlerki, których Zawilska nienawidziła, i jeszcze strzygła psy, w ogóle miała jakąś szajbę na te psy. Chwała bogu wszystkie dawno wyzdychały.

Kazia lubi mówić, więc mówi do Zawilskiej.

– Już są z telewizji te pijawy, o tam. Raz mnie pytali, co ja na to, to im powiedziałam, co ja na to, i wystarczy. Ruszę się stąd tylko na tamten świat! Już mi niedaleko. Ale was to już dziś zabiorą coś czuję.

Przygląda się chwilę Zawilskiej z uwagą. Jest od niej wyższa o głowę, a że trzyma się prosto, to o dwie. Z trudem jednak oddycha, jakby w płucach miała psią sierść. Wachluje się kapeluszem. Zawilska woli patrzeć na ulicę. Jeden pas jest zablokowany. Ci z telewizji jedzą to kubańskie jedzenie.

Podchodzi Henia. Henia jest młodsza, po siedemdziesiątce, drobna i zażywna, tylko chodzi w palcie także w upał. Czasami siada z nimi jako trzecia, a czasami biega, tak jak teraz, bo jeszcze ma siłę.

– A ta pietruszka, to, kochana, od Czarnego? – ciekawi się Kazia.
– A skąd, nie ma Czarnego od lat – mówi Henia.
– To ja wiem, że nie ma Czarnego, ale coś tam jest, jak to się teraz nazywa?
– Zdrowe jedzenie.
– O właśnie – śmieje się Kazia, a może kaszle – to gdzie ty biegałaś?
– Aż do spółdzielni.
– I co tam, pod spółdzielnią stoją?
– Stoi jeden. Sałatę miał za cztery. A u kogo to dzisiaj?
– U Zawilskich.

– Boże, znowu!

Dla Zawilskiej Henia była zawsze smarkata. Jeździła po klatce na wrotkach, wydzierała się, a tego jej męża Zawilska nigdy nie miała za męża, chociaż ustosunkowany, został nawet dyrektorem, to był lepszy dom, ale oni ciągle w biegu, w końcu on się od tego przekręcił na serce. Narzekali, że u Zawilskiej głośno, a ona im, że taki syn. Rozumieli, dogadywali się bez litowania. Byli w jego wieku i wcale nie miała ich za lepszych.

– Bo nie wykupili – mówi Kazia i znowu patrzy na Zawilską z niepokojem, jakby ta ją miała zaraz opieprzyć za jazdę na wrotkach.
– Ale gdzie oni pójdą? Oni nie mają dokąd pójść.
– Mi się wydaje, że jak już pójdą, to przecież dokądś.
– Nie wolno tak mówić.
– Mi wolno. Ja też nie wykupiłam.
– Ale ciebie nie wyrzucają.

– Wyrzucają, na tamten świat – Kazia wachluje się. – Jak były te upały, dzwoniłam po karetkę, to mi co powiedzieli? Że nie ma jak podjechać.

Henia zna tę historię i jest nią również wstrząśnięta, ale teraz nie może przestać myśleć o Zawilskiej.

Na chodniku, po drugiej stronie bramy, stoi samochód ciężarowy, do którego pakują meble i pudła.

– Coś mi się widzi – mówi Kazia – że to jej kredens.

Zawilska nigdy za tymi gratami nie przepadała, wolała proste nowoczesne meble, jak u Heni. Nie przypuszczała, że mają taką wartość, żeby się z nimi tak certolić. Wokół trzech osiłków uwija się facet w popielatym garniturze pokrzykując „ostrożnie panowie!”, ważny, swobodny i nabzdyczony.

– I co teraz będzie? – pyta Henia.
– Tak jak z piątką. Konfiskują. Za bezprawne użytkowanie.
– No, a z mieszkaniem?

– Tamci nowe drzwi wstawią, o tam, nowe zamki.

Nadchodzi dwóch facetów z drzwiami.

– Dzień dobry paniom – woła jeden. Kłaniają się.

Ten w garniturze pojawia się przy nich.

– O ile dobrze pamiętam, my mieliśmy już przyjemność i pani jest Helena Zawilska? Całuję rączki, pani nie musi nic podpisywać. Wszystko między nami w porządku. Jeszcze tylko jedna rzecz – zwraca się do pozostałych pań. – Proszę mi wierzyć, że czuję się równie niezręcznie, jak panie. Ale muszę zabezpieczyć krzesełko. Muszę zabezpieczyć TO krzesełko, dlatego proszę panią, aby pani wstała, proszę się o mnie oprzeć.

Zawilska podnosi się.

– Proszę ostrożnie. – Jeden z osiłków odchodzi z krzesłem. – Jest bardzo stare. Czy ja teraz mogę prosić panie o pomoc? – zwraca się do Kazi i Heni. – Czy mogą panie przejąć ode mnie koleżankę? Ona was teraz potrzebuje.

Henia dobiega do Zawilskiej, nim Kazia zdąży się ruszyć, ale i Kazia powoli podnosi się.

– Dziękuję – mówi mężczyzna, wchodzi na ulicę i wsiada do auta.
Download Nulled WordPress Themes
Download Premium WordPress Themes Free
Premium WordPress Themes Download
Download WordPress Themes
free online course
download xiomi firmware
Download WordPress Themes Free
udemy paid course free download


Dominik Bielicki (ur. 1976) – autor książek z wierszami: Gruba tańczy (2008) oraz Pawilony (2017). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia (2018). Debiutował w „Filipince”. Mieszka w Warszawie.


Więcej tekstów w kategorii Proza:

Niż (fragmenty)

Maciej Topolski
  • Ilustracja: Kinga Bartnicka
Proza

Wiedeńskie dziecko

Karin Peschka
  • Ilustracja: Tomasz Woźniakowski
  • Przekład: Joanna Diduszko-Kuśmirska
Proza | Przekład

Niedziela

Maciej Miłkowski
  • Ilustracja: Grzegorz Polański
Proza

O NAS

Kontakt
Redakcja
Patroni i Patronki
Manifest “Wizji”

WSPÓŁPRACA

Call for papers
Dla Autorów i Autorek
Dla Ilustratorów i Ilustratorek
Promocja

OBSERWUJ NAS

Patronite
Facebook
Instagram
„Wizje” w mediach

Copyright © 2023 Magazyn Wizje | stronę wykonała Janka Uryga na podstawie projektu Meg Krajewskiej