pierwszego tramwaju, którym przybysze z utraconych rajów jadą na próg dnia; deszcz stuka o szybę i patrzę na moje dziecko doroślejące w kobietę we śnie,
to są pierwsze chwile, chwile dnia i wiosny i cisza twojego ciała przy mnie – czas sypie piasek na powieki ciężkie od wilgoci, obok
ruda suczka śni sen o bieganiu, bo nie ma szczelin w jej życiu, nie ma umierania, którym od dziecka karmiliśmy miłość kobiety i mężczyzny
cisza ulubionych wierszy, „żmudne przesiewanie czasu przez siebie”, jak pisała Kamieńska i cisza w jej niebie, moja cisza
przed zmianą, kiedy odsyłam siebie po trochu do pustki, którą w sobie noszę jak pęcherz pławny pozwalający zanurzać się w życiu raz głębiej, raz płycej
cisza tej, która nadchodzi, nieznajomej, chociaż będzie mną, czego się boję
cisza przed wdechem (przytrzymaj)
między oddechami mamy ostatniego dnia, coraz dłuższa; dłuższa i wreszcie ogromna, i „teraz jestem sierotą” – powiem wiele razy, żeby ją zagłuszyć, bez skutku
kiedy palimy na parkingu przed szpitalem w złotym słońcu upalnego września
przed uderzeniem wiatru tak mocnym, że odczuwamy solidarność z ciałami drzew
kiedy dużo później sprzątając mieszkanie odczepiam Jezusa ładnie wyrzeźbionego przez tatę od nieudanego krzyża i wrzucam do pudła z pamiątkami też cisza
kiedy oddzielam rzeczy żywych od rzeczy umarłych, biały szum samochodów od dobiegających znad rzeki ptasich nawoływań, współpowstawanie i
współumieranie zjawisk od tej, która się jeszcze nie umie na to zgodzić
wewnątrz tego snu
do którego należą
mgła mojego oddechu
w świetle latarki i maleńkie
zwariowane znikliwe
płatki śniegu
że akurat teraz stawiasz pierwsze kroki
na cielęcych nóżkach
cienkich i drżących jak wierzbowe witki
podnosisz ciężką głowę lotosu
rozpościerasz liście
zapuszczasz korzenie
wydziobujesz się z ciemnej skorupki
na światło
a wtedy moje matki
zazwierzęcają zaroślinniają świat
jak kolumny z mgły, tak
maszerują nasze policzone dni, jak
śpiew z prochu, tak zanosimy siebie
do najdłuższej nocy. Co istnieje
gdzie nie widzimy, do kogo
się zwraca? „Emergency
warning for Eden”, że zapłoną
sny, których jeszcze nie śniliśmy
i płatki sadzy odtańczą żałobę
po tym czego nie: