na powierzchni Ziemi
poddawanej wodzie słońcu siłom
grawitacji i jelitom dżdżownic po
drodze z kamienia do
ciała i
pulsującej krwi na
Ziemi
oddychających
będzie dziś bolało
z nową werwą, ale nie
po równo
przy powierzchni Ziemi, gdzie
jej destruenci strzegą, aby nic nic
nic nie nadużyło
gościnności drogi, nawet
mikroplastik i aerozole
atmosferyczne przez dziecinne
płuca skuteczniej
wdychane niż przez te
dorosłe, po prostu
dlatego
że dziecko
szybciej
oddycha
na Ziemi
wykonanej przez maleństwa
będzie dzisiaj zimno, ale nie
po równo
i będzie bolało
gdzie wydobywa się czas
aby go podzielić
pomiędzy niektórych
podczas gdy przyszłość
całej żywej reszty
jak najpiękniej spłonie
w apetycie bez
granic
liczba oddechów
ludzkiego dziecka
wynosi od dwudziestu
do trzydziestu na
minutę na
zjedzonej
nierealnej
fantomowej Ziemi
na powierzchni skały czerwonej i
szarej inkrustowanej organizmami
porostów
w glebie, w której mieszają króliki
myszy skoczogonki
roztocza mrówki bakterie
aby to, o czym pewien poeta
(Pound) mówił
(za Konfucjuszem):
„proces”
trwało
aby przetrwało
koniec
który się wydarza
który się dzisiaj
wydarzy z nową
werwą, ale
nie
po
równo
po prostu dlatego
że
niektórzy
przestaną
oddychać