na powierzchni Ziemi
poddawanej wodzie słońcu siłom
grawitacji i jelitom dżdżownic po
drodze z kamienia do
ciała i ciepłej
krwi na ziemi
oddychających
będzie nas bolało
po nowemu, ale nie
po równo
na powierzchni
ziemi, gdzie
nic nie nadużyło gościnności
drogi
będzie nas bolało, ale nie
po równo
gdzie
wydobywa się czas
aby go podzielić
pomiędzy niektórych
podczas kiedy przyszłość
całej żywej reszty
jak najpiękniej spłonie
w apetycie bez
granic
gdzie liczba oddechów
ludzkiego dziecka
wynosi od dwudziestu
do trzydziestu na
minutę na
fantomowej ziemi
na powierzchni skały czerwonej i
szarej inkrustowanej organizmami
porostów
w glebie, w której mieszkają króliki
roztocza mrówki bakterie
aby to co Konfucjusz
nazywał
„procesem”
trwało
aby przetrwało
koniec
który się wydarza
który się dzisiaj
wydarzy po
nowemu ale nie
po równo
po prostu dlatego
że niektórzy
przestaną
oddychać