Tata
Mój Tata zjadł cały smutek świata
Jadł czasem na umór, czasem po kęsie
Sensem chaosu podetknięte
Ilości wielkie łakoci
Z pustych opakowań twierdzę zbudował
Nie wierzy wcale w kwiat paproci,
Ale opuszcza zwodzony most
Z przyzwyczajenia, w równonoc
Mój Tata ciągle łez nie wypłakał
Jak nie w fosie, w beczułkach zamknięte
W kolorach zatrutych cukierków
Przepiękne minioną tęczą
Fanfary żałobne, do twierdzy przez groblę
Gdy klaszcze, dłonie mu nie dźwięczą
Straciły mowę, zrobiły, co miały
Nawet szkoda przyzwyczajeń
A ja, kochany, nawet nie wiesz
Mam za amulet miniaturę
Tej twierdzy
I słony bandaż z flagi.
Chichocze Hellinger,
A Mama chlipie, jak to mama
I tylko gdy wśród czarnej nocy
W bezpiecznej kapsule toyoty
Opieram głowę pijaną o szybę
Jesteśmy razem
Słuchamy mazurka
Dwie rdzawym smutkiem dusze zżarte
Opus dwudzieste czwarte
Danse macabre
kiedy dies irae z rąk wyrwie
tosty z awokado
gdy nas zaleje morski wrzątek
oleistą plagą
zabrzmią dzwony
pandemii nieszpory
korowód otworzą
derkacz i oryks
wyruszy równikiem
danse macabre
stukotem kopyt
człapaniem łap
przeeleganckie jedwabniki
oskalpowane angorskie króliki
sfruną ze szpilek
barwne motyle
na chmurze piżma
cywetu ambry
ze ścian się odkleją
jelenie, lamparty
zagrają słoni trąby
melodie z własnych kości
a na sam koniec
rozumny człowiek
za nim już tylko
baranek boży
lacrimosa krokodyla
nietoperze ex favilla
susła snem requiem
próba ognia próba wody
raf koralowych
las równikowy
próba wiatru próba ziemi
rojem pszczół
zapustynnieni
wszyscyśmy zwierzę
litościwe zwierzę
wszyscyśmy godni
zwierząt litości
kyrie eleison
taneczny rząd