w cudzysłowie

– po co ty to wszystko piszesz to nie wiersz
wstydź się-wstydź się-wstydź się, a w cudzysłowie
 „nawet gdy boję się,
mówię prawdę”,
o ile nie mam głosu,
zapisuję, co mi powiedzą inni

w cudzysłowie

kiedy przekroczę granicę swojego pisma,
na marginesie zostaną wpisane koszta

za wszelką cenę państwo zachce – Sciapan Łatypau –
wsadzić mi w gardło słowa – Sciapan Łatypau –
„tryby wolności prowadzą do samobójstwa”

Sciapan Łatypau, areszt we wrześniu,
pięćdziesiąt jeden dni tortur przed rozprawą,
powiedziano: następni będą jego rodzice,
jeśli nie przyzna się, jak należy, do czego trzeba
pierwszego czerwca w sądzie spojrzał na ojca,
wbił sobie w krtań długopis,
próbował rozedrzeć gardło

za podpisem milczenia głos zabiorą ci,
którzy się nie krępują,
których nic nie zawstydza,
których w ogóle nic nie martwi

– czemu na linie z hamaka
kupionego w Polsce
jako prezent dla dzieci
wisi martwy Aleh Biabienin,
– czemu powiesił się w Pieczach wojskowy Korżycz,
– czemu umarł pod Lidą Andrzej Manonin
– czemu przesłuchiwano siedemnastolatka sierotę,
potem napisał, że samobójstwo to nie jest wyjście,
potem skoczył z szesnastego piętra w Mińsku
„moje siły są na wykończeniu” Dzmitryj Stachouski

emerytka ma płacić za winę „pikietowania
poprzez dłoń podniesioną i położenie jednego tulipana”.
to nie wiersz, przypominam, to jest Białoruś,
to nie tekst poetycki, tylko cytat z sądu,
to nie jest żaden trop, tylko nasze półmartwe ciała
w klatce pośrodku sali
wszyscy jesteśmy Sciapan Łatypau
 krtanie krwawią nam i krwawią

– po co ty to wszystko piszesz
przecież to nie jest wiersz
wstydź się-wstydź się-wstydź się
a potem w cudzysłowie
„po co machanie dowolną człowieczą flagą?
po co nam wiedzieć, kto kogo i jak chce kochać,
jeśli nam mówi ksiądz, kogo znienawidzić,
jeśli mówi dowódca,
kogo trzeba zabić?
wymaga wskazówek święto niepodległości
jak wychowywać dziecko bez takiej wiedzy?
zachęcamy do przekroczenia granic,
głównie zachodnich,
tu nic się nie zmieni” –
a jedna nadchodzi zmiana:
posuwają się dalej i dalej zachodnie granice.

„wstydź się-wstydź się-wstydź się”
w cudzysłowie
to nie jest wiersz
dzieci rodzą się, by oddychać,
machać rękami i flagami, składać kwiaty,
słuchać i mówić, czytać i pisać
prawdę
jeśli nie piszesz prawdy,
będą czytać

 co pozostaje

4.06 – 9.08.21

Dżuma płucna

W okolicach Białorusi
zakazano oddychać

w związku z
ze względu na
nie patrz w niebo
nie odwracaj się
nie zwracaj uwagi
nic się nie dzieje
nigdy już tu nie wracaj

Strefa zakażona,
kraj pod szklaną kopułą.
Niech się udusi
ze wszystkimi swymi dziećmi.
Mrowisko pod okiem lupy –
niech słońce zdmuchnie je promieniotwórczym 
wiatrem.

Europa zabija deskami
okna mojego domu
z jego morowym powietrzem.
Europa boi się, że
z mego domu nadchodzi zaraza.
Biały wrzód dymieniczy
na ciele rosłego byka.
Mitologia Greków powtarza się
poprzez pchły:
Europa się boi,
Rosja się rozrasta.

Pierwotnie łacińskie słowo „pestis” pieści
łeb mego państwa.
Przeciera flagą
ludzką krew i plwociny.

„Apollo razi grotami pomoru” – 
Wyspiański wypisze receptę.
Wylew świadomości.
Wyborcza Iliada wpisuje się w życie.

Objawy w postaci płucnej –
pestis pneumonica
ma Białoruś.

Czy znaczy to, że nie ludzi swymi palcami –
Bóg dusi za jakiś nieopłacony dług?

24.05.21

siano

włosy jak siano
po prysznicu w twardej wodzie
(15–21 stopni niemieckich, z polskiego kranu).

Pierwsza krytyka z ust Ludmiły Rubleuskiej:
Tak bardzo staraliśmy się
wyciągnąć Białoruś
każdą literką, każdą łodygą, liściem
we współczesność miasta,
w literaturę dzisiejszych dni,
a piszesz o wsi,
o wszelakich bajkach,
pradawnych prawdach,
zapomnianych korzeniach.
Bez urazy, nie mam na ciebie kosy,
ale czy jesteś metaforą Pana Stralcowa?

Włosy jak siano
po zimnym prysznicu.

W Mińsku, w 2011 roku,
w instytucie Goethego, który dzisiaj zlikwidowano:
finaliści konkursu imienia Czesława Miłosza, który odbył się dzięki PEN Centre i Związkowi Pisarzy Białorusi – oba już zlikwidowano – podczas festiwalu imienia Michasia Stralcowa, 
„Siano na asfalcie”
literki porozrzucane po papierze – 
czytam liryczne wiersze, jakbym zbierała kwiaty
po tym, jak przejechano przez pole czołgiem i samochodem
najnowszej marki.

W 1998 roku Łukaszenka przemawia do ludzi:
Pisarz jest politykiem. Literatura jest wielką polityką.
Chciałbym, abyście uprawiali ją nie na ulicach,
nie za pomocą krzyków, lecz milczącego pióra.
Wszak wasza broń jest mocna i w takiej formie.
Oby była wykorzystywana dla dobra państwa.
Będziecie wspierać państwo – państwo nigdy was nie odrzuci
i zawsze będzie wspierać.

W 2005 roku następuje rozłam w związku pisarzy.
Przestaje istnieć biblioteka licząca 50 tysięcy książek.
Wydają także zakaz spotkań z członkami „nielegalnego” Związku
w szkołach, na wyższych uczelniach 
i w bibliotekach. 
Często w tym kraju wpadają na pomysł
aresztowania
członków PEN-u,
redaktorów czasopism i gazet,
zamykania oczu i ust,
wybijania okien i drzwi.

Przyjaciel wyjeżdża z Białorusi – 
trzymał się, ile mógł, tak mocno, że ręce mu się trzęsą.
Przecież żywy człowiek nie może trzymać się tak,
jak trzyma się upiór,
z całej siły, posiniałymi palcami.

Potrzebujemy siły, musimy wyjść.
Wisimy na widłach winy – jak siano.

Wczoraj znów przyszli po pisarzy i redaktorów,
konfiskowali, co wpadło w oko,
wyrywali z kontekstu.

Literki są porozrzucane na papierze – 
czytam, jak zbieram kwiaty,
po tym, jak przejechano mnie czołgiem i samochodem
najnowszej marki, z pancernymi szybami
[zgadnij, do kogo należą
prawa autorskie i prawa jazdy].

15.07.21

trauma rodzinna

Spójrz, Arthur Schnitzler pisze do przyjaciela:
Schlomo, prawie przestałem tu widzieć sny.
Teraz nie wiem, jak ukończyć „Traumnovelle”.
Jestem żałosny.
Mówią: ty nazwałeś mnie 
„alter ego własnego ja”. 
Przynajmniej Marek Cicero
wkładał w te słowa znaczenie 
„zaufany przyjaciel”.
                  Powiedz,
czy tylko w Wiedniu powietrze jak gęsty żel
i porzeczkowy dżem, a nie wicher w żagle?
Co za przeklęty rok, ten dwudziesty czwarty.

Ten odpowiada listem w trzydziestym ósmym:
Puśćmy czas w ruch wirowy. Sekcja zwłok ujawni.
Widzisz, Arthurze, miałem napisać wcześniej
                                 i nie zechciałem.
Potem musiałem zacząć od „Hava Nagila” –
                                  nie dałem rady.
Teraz, kiedy od kilku lat śpisz jak trzeba,
                mogę poczekać
    aż zmartwychwstaną,
a w to nie wierzę.
Co do powietrza:
najpierw zrobię tu cięcie ścianom,
zbadam ulice Londynu, zanim napiszę.
Teraz mój skalpel jest nad głową
pewnej – kolejnej – kobiety, która płacze,
krzyczy i wrzeszczy,
bo z pewnością widzi przyszłość.

Przyszłość prowadzi do zamyślenia,
Nierzadko zawodzi. Bywa przykra.
Sigismund Schlomo Freud
umiera w trzydziestym dziewiątym.

W miasteczku Kassa żyją trzy siostry –
Edith Ewa, Magda i Сlara.
Żydowskie dzieci bawią się tak:
Clara na skrzypcach
Magda na pianinie
Edith Ewa w balecie.
Wszystko gra.
W lecie ich ojciec Lajos udaje Węgra,
a tak, na co dzień, jest krawcem.
Ich matka nic nie udaje,
ma szczupłą klatkę piersiową i wąskie uda,
nosi pierścienie i swoje imię – Ilona.

Czy wszyscy przeżyją? Obawiam się,
że to nie bajka.
Magda, Edith Ewa i ich rodzice
będą niebawem w obozie. Starsi trafią do pieca.
Clarę przechowa jej nauczyciel gry na skrzypcach.
Edith Ewa i Magda znajdą się nawzajem
dopiero w czterdziestym piątym.

Edith dowie się, że jej narzeczony umarł,
zaprzyjaźni się z Viktorem Franklem,
zostanie specjalistką w leczeniu traumy psychicznej,
będzie nosiła winę, poślubi innego,
napisze książkę Wybór,
napisze książkę Dar,
napisze, że przeżyła,
bo kiedy miała szesnaście lat,
doktor Mengele patrzył, jak ona tańczy,
dokarmiał w nagrodę chlebem.

W tym samym obozie
 zmysłowo tańczy Rachel Ioffe,
siostra prababci Mirem. I niestety
w trakcie jej tańca przyjeżdża Irene Schönbein,
po prostu w odwiedziny,
chce, żeby patrzyli na nią,
a nie na inne dziwki.
Rachel pomyśli, że Ira jest tak naprawdę szmatą.
Iren powie: Jeśli ręce żydówki są warte podziwu,
chcę się w nie ubrać,
chcę mieć rękawiczki z tej skóry.

Siostra Racheli będzie w pociągu trzymać
zmarznięte ręce syna i córki:
dziesięciolatka Mosze i trzylatki Anny
Mirem, Anna i Mojsze Ioffe przyjadą w wagonie pociągu
do uralskiego miasta o nazwie Kurgan
bez kurtek, czapek i rękawiczek.
Nikt oprócz nich nie przeżyje z mojej rodziny.

Mówią, że słodkie sny mają tylko zwycięzcy,
a w ich poduszkach są włosy i popiół wrogów.

Boję się spać, bo we śnie na salę wpadają
Fausto Rindon,
Helmut Gregor,
a Wolfgang Gerhard
z lekkim uśmiechem ucina mi nogi i ręce,
patrzy uczciwie na pląs między żebrami,
w oku otwartym widzi żebraczą imprezę.
Mówi mi: Tańcz, źrenico, i nie bądź ślepa.

Nie noszę skóry i rękawic nie znoszę.
Oczy trzymam szeroko zamknięte.
Jeśli tańczę, patrzę w niebo.
Widzę, jak z prawej strony Przyszłość zaczyna 
pisać do przyjaciół.

30.12.2020

Zman mattan Toratejnu – Czas nadania Tory

Skąd skowronek wie,
o czym mój Ojciec milczy?

Ja chowam pamięć w mleko,
chowam się z głową w mitach:

– Jahwe, nazwij motyla:
Papilio machaon.

Jahwe, powiedz noc majową
i bliznę księżyca wymów.

Nie ma w liliowym niebie
miejsca na myśl Jahwe.

Ja chwytam chwilę ciszy
na podniebieniu w ustach:

– Panie, po co skazałeś
mięso moje na pieśń?

14.05.21

Salwator

Pomarańczą pachną ogrody i palce Pana,
Bergamotką pachną powieki, płatki obłoków.
Bóg nasz płacze od prawdy niebios pieszczotliwą manną,
Niewyspanymi łzami miłości i smutku pada.
Bóg otwarty na wszystko: bogactwo, ubóstwo, nędzę.
Jest dla silnych i słabych Bóg-Słowo, Bóg-piękno, Jahwe.
 Nie ból, nie zmyślenie, lecz jasna i zdrowa wiedza.
Nazwij go nie katuszą, a drzew korzeniami, kwiatem.
Ogród duszny we śnie moim rośnie otwarty zatem.

23.05.21



Kasia Ioffe (ur. 1995 w Mińsku) – białoruska poetka, tłumaczka, członkini Białoruskiego PEN Centre (którego działalność jest obecnie zakazana wraz z działalnością Związku Pisarzy Białoruskich oraz Stowarzyszenia Dziennikarzy). Publikowała w Białorusi pod nazwiskami Kaciaryna Głuchowskaja, Kasia Kawalionak-Głuchowskaja, Kasia Ioffe. Autorka tomików poezji: Biały lew (2011), Kiedy drzewa rosną z głowy (2013). Publikowała w białoruskich, rosyjskich i polskich czasopismach literackich oraz w zbiorach poezji. W języku rosyjskim przygotowuje tomik poezji Konstelacja psów i wspólny tomik z białoruską poetką Inessa Gankiną, Próg porozumienia. Z zawodu jest psychologiem klinicznym ze specjalizacją w arteterapii.

Natka Klimowicz / Kosmonatka (ur. 1992) – plakacistka, ilustratorka, absolwentka grafiki projektowej i warsztatowej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Urodzona w Łodzi, zakotwiczona w Reykjavíku, gdzie tworzy plakaty koncertowe i zaangażowane społecznie. W wolnych chwilach płacze nad losem świata, czasem nad własnym.