o linii Mołotowa, bunkrach, które nie były schronami,
o prawie bez treści, porzuconej twierdzy.
Nie było drew do budowy tratew, a trafiłeś na sieć.
Kości leżą w jeziorze. Ktoś je wyciąga, przerabia na pokarm.
Ten wątek jest wyjściem w noc koniecznym jak potok,
w którym topił się pies mojego ojca.
Spacerem wzdłuż siebie. Pochyła obłość torfowiska.
Wzdłuż brzegu kilka znaków, które uczy się mówić
o imieniu Cygan, jego czarnej sierści.
a gdybym nazwała: drut żyletkowy Concertina, wąwóz, w który wyrzucano śmieci,
z imienia każdą, która była w Bruzgach. Metaforą ciasną, jak nieoznaczona ciężarówka,
a byliśmy pieszo.
przeskoczyć czas, której na imię: osypanie muru.
Jeszcze ,,można”. Widzieć
raj jako ogród. Byłabyś porzeczką?
że nie idziemy do lasu bo to jest nasz las
skąd przychodzę brudna i wychodzę brudna
ruch jako obrót, którego domem jest mała zapadnia
Gdy mówisz, że chciałbyś minąć płeć, zapala się niska żarówka.
Bawią nas śliwki. W nazwie lodu, dobrej do chłodzenia dłoni,
nabieram głosu w usta (słowa ,,zmysłowy”?)
Tutaj przesuwamy większość reguł.
Tutaj przepisałam Jabłoń, przepisałam inne drzewa,
a wciąż boisz się gubić. Mam uczciwą miętę, dubla,
argot do żeglugi, świeżo rwącą chęć. Ty wiesz o brzegach.
Chciałam ,,pomiędzy” wychodzić traktat,
a zasnęłam w muszli, która zawsze jest po kimś.
Po kimś dostajemy większość kluczy.
Powiedzmy, że to próba wiersza. Jest jeszcze kilka kroków.
Berek na plaży, puenta. Jeszcze studzenie, ogrzewanie,
co robię u wodopoju nie jako ogród,
o czym nie pamiętam,
jak mówię i jak nie mówię o tobie
to jest ta zwana tym