Na zawsze Laurence
Ciekawe, czy zauważyłaś. Na ścianie wczesny Monet, wrzesień 1989 roku. Przyglądam się krynolinom dam w ogrodzie. Są pięknie wymalowane i kładą pierwsze, błękitne cienie. Przedpokój, ściany pocięte światłem. Ciekawe. W sypialni można szybko odlecieć, spotkać złociste Mona Lisy na niebie. Póki co włosy, chciałbym przeczesać je długimi paznokciami. Symbolika jest przekłamana. Zazdroszczę staruszkom w folii. Na głowie siatka i pogięte druty, przed oczami neonowa tafla. Między nami robi się chujowo gdy zaczynam malować oczy. Ciekawe. W barze dostaję po twarzy za jedwabną bluzkę? Puszczam czerwoną farbę i myślę (o was – macie ryje jak z obrazu Hieronima Boscha), o was, którym przeszkadza fioletowy płaszcz na wietrze.
Kopfstand
Dziś jest walorowo. Szarość zawitała na dobre, choć wiem jak lubisz czerwień. Zgrzyta na linii szyba – ślina – styropian. Być może jesteśmy sobie potrzebni, ale razem jest nas za dużo. Przestrzeń wymaga rozjaśnienia, wejścia w ramy, tymczasem wychodzimy bokiem. Dziś jest walorowo, bawimy się we wzajemne wkurwianie. Zrzucam walizkę ze stołu, następnie talerz z serwety. Zrzucam wściekłość z pleców, dajesz mi z liścia po pysku. To cię nauczy szacunku do matki, to cię nauczy braku granic i własnego zdania. Wychodzę bokiem, a wchodzę od frontu. Paski na piżamie, śnieg przed oczami. Garść tabletek zachęca do szaleństwa. Pomiędzy sesjami wstrząsów szachownica. Czarna dama w białej wieży. W wolnej chwili powtarzam drzewa na zaparowanym oknie.