wszystkie te samoloty mają sisiakowy kształt
ale ty i ja mamy w brzuchu takie schrony
gdzie się drukuje w 3D cały naród
o ile się zgodzimy ale póki co czas szukać pokoju
bez okien miejsca za dwiema pustymi ścianami i wanny
z dala od instalacji gazowej kantoru
wymiany krwi na złoto w rozmiarze tamponów
pytasz: która ręka dotykała kupy?
mówię: wytrzyj w szmatę podpal traf butelką w misia
mówili: nic nie jedz w schronie wiesz jak to jest z potrzebami
jedną zaspokoisz za nią popędzi druga
nie każdemu słowo sranie przejdzie przez usta
w swoich ssałam wtedy trzy granatowe zawleczki
krwią jak z dziąsła jak z pestki plułam w ozime i w ugór
i myślałam o matce miesiączce i barszczu
który mi ugotuje gdy wrócę spod ziemi
spyta: zeszłaś czy cię porwano gryzłaś czy brali za zgodą
wysikam styks na różowo po roślinkach podziemnych
do mnie podobnych brudnych twardych jak cudzy korzeń
wrócę kwaśną fastrygą chrupką jasnozieloną
grzybnią atomową w ziemi pełnej gruzów
wczesywał w siwiznę podobne im zdroje
wyszczywane przez dwóch opartych o gady
(precyzyjniej: żółwia i krokodyla)
chłopców z cementu
którym moja córka wskazywała na pupy
w świetle jesiennym aż do bólu gardła
przysiadł się więc zapytałam czego potrzebuje
odpowiedział
prawdziwego piękna
i może ewentualnie czegoś do jedzenia bo ostatnio
odżywiałem się samymi pomarańczami
a to niedobrze
bo to wychładza
pomyślałam
dlaczego ostatnio nie przychodzą do mnie wiersze
tylko taki ktoś