I
dopiero wiele lat później zobaczyłam słowo burzan
było tam czekało w drodze z madrytu do toledo objawiło się
szarpaniem kolan
trawą
żółtą jak włosy mojej matki po dekoloryzacji jej głową
której już nie była w stanie dokończyć
II
choć nigdy go nie widziałam został we mnie krajobraz
z la manchy
jego beżowe pola wysuszone na wiór
macki kaktusów i światło jak trujący gaz zapach
spalonych suszarką włosów mojej matki tego
co z nich zostało
wypełniony autami parking w pełnym słońcu
przypominał cmentarz dno płytkiego strumienia
karoserie jak gładkie kamienie prześwitywały przez wodę
co z tego że nigdy nie widziałam burzanu
przejrzałam go
strupy: owocobrania
drylowałyście wiśnie albo wycinali wam migdałki
nie możesz być pewna
nie wiesz nawet czy to było lato czy opera
a gdy domykasz oczy pamiętasz jeszcze mniej
choć po zamknięciu drzwi lepiej słyszysz mokre
odgłosy współlokatorek
widzisz tylko czerwień mięśni miąższu
w sobie nie masz nic do przekazania dalej
(komora nasienna jest pusta choć tyle razy prosiłaś
o zwolnienie blokady)
wierzysz że dni jak gardła służą przełykaniu
coś przez nie przechodzi osuwa się chciałabyś naciąć
sięgnąć pestek każdy ruch to zanurzenie noża
w wodzie ale zobacz
od zanurzania wody jest coraz więcej
aż tapety odłażą powoli od ścian i okiennych szyb
rośnie wilgoć
brakujące obrazy niczym grzyby i freski
na mokrym tynku czasami wychodzą z asfaltu
jak kałuże i zdarte kolana