Dystans ucieczki
uciekłem na pobliską gałąź
wyładowałem agresję szarpiąc ją ku sobie
bezsilność wobec natury każe działać wbrew własnej
przełknąć
powstrzymać odruch stadny
przetrawić
odszczekać
wolę jednak utrzymywać dystans
stawiać warunki
z powierzchni Ziemi widać krzywiznę orbit
spojrzenie przekracza prędkość ucieczki
Ogród zimowy
drzewa wstrzymały oddech
wysycone chłodem
powietrze przesypało się przez skostniałe gałęzie
na klepisku leżą złocenia
strzępy draperii
ogród jak płuca na wdechu
urósł opustoszały pokój
gruzowisko wegetacji
poczułem na sobie wzrok
ściągnąłem go pomimo mrozu
próbował przycisnąć mnie pytaniem
nie ugiąłem się pomimo tej zwierzęcej siły
zdolnej podnieść naraz
wzrok
głos
łup
i siebie do lotu
to pytanie padło bo ożyło
ta zima jest inna od poprzednich
tamte mogliśmy przeżyć
kolejną musimy
dojrzała odpowiedź naszej miłości
przejrzałem siebie na wylot
biorę wdech ledwo głębszy od zmarzłych korzeni traw
chcąc czerpać z życia pełnymi garściami
drzewa wciągają powietrze pod Ziemię
para wodna oznacza terytoria wydechów
para wron na gałęziach zaciska obrączki palców
kora przewodzi ciepło dotyku jak wełna rękawic
drzewa piórami z gałęzi kreślą po niebie
pokolenia nagich małp
i opierzonych dinozaurów
zza pierwszej gwiazdy wypatruję czerwcowego górowania Słońca
nasłuchując Twojego krzyku