1
Scena pierwsza. Dzień. Oko kamery, to chyba ono, zatrzymuje się na serbskim pograniczu. Żelazna Brama. Rzeczywistość zasnuta. Sine brzegi tej samej rzeki. Jest tam tylko raz, przez kilka godzin. Tak, to chyba on. I jego ljubavne pesme, jego tajny film o rzecznej miłości. Pierwsze cięcie, w nim. Od którego wychodzi. Z którego wypływa.

2
Alfabet braku. Meandrują znaki. S przypomina rzekę, nad którą wracam. Redukcja ciała do języka jest nieunikniona. Czasami mam poczucie, że słowa robią to same, bez udziału, jak ty to nazywasz, świadomości. Spłynęła krew. Z nierealnej Bukowiny, ze smutnych ulic Belgradu. Z innych miejsc. Przez krótką chwilę wypełnia wszystkie naczynia, jakie mamy w, jak ty to nazywasz, domach. Nieznana rzeka tak niewinnie dziś zasnęła. Nie miałem serca zawrócić. Jej. Siebie, ułożonego na brzegu.

3
Noc nad wodą. Stopy mówią ustom, gdzie były. Usta opowiadają, co w nich zaszło. Umieranie i rodzenie się to procesy równoległe, to jasne. Odkrywasz to tylko dla siebie. Słów, miłości, wszystkiego. Milcz, ile potrzebujesz, ja przyjmuję milczenie. Skoro mogę. Skoro musisz. Czasami mam tak duże potrzeby. Nie wiem później, jak wrócić do języka. Zjawiła się, gdy jej przez chwilę nie było. Gdy wróciła, jej miejsce było gdzie indziej. Które znała. Które czasami znikało.

4
Dźwięk z offu, to nigdy nie był film niemy. Szelest kurtek. Ci ludzie, w nas, muszą się okrywać. Ktoś daje nam znaki. To chyba my. Podajemy je sobie zimą. Może coś jeszcze znaczą, w nas i poza nami. Poznaję twoje palce, są już w środku. W moim lesie zakwitła leszczyna. Uśmiechasz się, bo wiesz, co spróbuję zrobić z tych słów. Ale obraz jest nieunikniony. To mogłaby być scena druga. Gdybym miał to jedyne oko, w którego istnienie wierzę. Bardziej niż w to, co tu mówi. Posłuchaj. Tak generuje się szmer naturalnego języka. Tak wyglądają tej zimy ścieżki dźwiękowe, którymi chodzimy. Gdy wracałem, ktoś zapytał, czy mam ogień. Skłamałem, że nie. Miałem.

5
Rewizja kilku słów. Przypominają mi ciała zwierząt, których nie zjedliśmy. Nic o nich nie wiemy. Oszczędzamy cierpienia, to wszystko. W raczej dławiącej nadziei, że nie całe życie musi się do niego sprowadzać. Nikt tu ostatnio nie mówił o miłości, zauważyłaś? Jak gdyby to wszystko było bez niej możliwe. Nasze niepoczęte dzieci. Pięknowłose, pięknookie. Nie zasmakują szybko w mięsie świata. Przez krótką chwilę ciała służą tylko nam, bez pośredników. Po czasie przychodzi inny czas. Znaki unoszą zamroczone głowy. Po twarzach spływa woda. Tak, to ona. Nic, innego. Rafting znaczeń, ja zwodowane.

6
Anatomia człowieka nigdy nie wydawała mi się bardziej przekonująca. Mój język kończy się w tobie. Ale ta granica nie ma nic wspólnego z granicami świata. Widzę to tak wyraźnie, gdy otwierasz powieki. Pod tą skórą żyjemy naprawdę. Myśl wraca nad rzekę. Tu jest jej miejsce. Widzi tylko siebie. Miejsca są już gdzie indziej, osamotnione. Pierwsza ostatnia scena, z tymczasowych. Znika oko. Serbskie pogranicze, we mnie. Podobno gdzieś jesteś. Te znaki. Muszę im wierzyć. Pod nimi coś, co zdążyliśmy szybko wytworzyć. Przeszukuję język, ale mu nie ufam. Piszę w legendarną pustkę nocy. Robi ze mną, co chce. Wyczuwam je, słowa. Są już inne. Rzeka. Gdzieś, kiedyś. Żelazna Brama. Ti nisi tu.



Juliusz Pielichowski – poeta, tłumacz z języka angielskiego. Opublikował tom wierszy Czarny organizm (Mikołów 2019). Przekłada na język polski eseje i pisma H.D. Thoreau (O chodzeniu, Lublin 2019; fragmenty „Dziennika”, „Literatura na Świecie” nr 9–10/2020). Przygotował wybór szkiców i opowiadań Elizabeth Bishop (Amerykańska Szkoła Pisania, razem z Andrzejem Sosnowskim i Marcinem Szustrem, Stronie Śląskie 2020), a ostatnio, z angielskiego przekładu, spolszczenie zaginionego opowiadania Marka Hłaski (Diabły w deszczu, Mikołów 2020).

Rafał Kwiczor (ur. 1985) – mieszka w Warszawie. Kiedyś studiował malarstwo na UAP, teraz ilustruje jako freelancer. Buduje skomplikowane narracje oparte na ruchu, w których trzeba odkryć element uruchamiający całość. Gra z lat 90. – The Even More Incredible Machine idealnie oddaje jego ilustracje, sposób, w jaki działa i jak tworzy zamknięty, smutny, nostalgiczny a nawet przygnębiający świat, wypełniony zakłopotanymi głowami w przestarzałych fryzurach.