Pionierzy
I szli całą noc, aż do obtartych stóp,
a ognik szluga wskazywał im drogę.
Rozmiękły asfalt – „pobrużdżony jak mózg”
(Durs Grünbein) strzępił się przy brzegach.
Nie byli już dziećmi, zamiast lodu trzymali w szklankach
sztuczne szczęki i garść zużytych szczoteczek:
matrony bez libido, faceci czujący pod skórą zimną dłoń.
Przemierzali galerie handlowe, czyli rzęsiście oświetlone
cmentarze z kojącym elektropopem
(rodzimy rynek fonograficzny rozwija się cudnie
w oparciu o dyrektywę copy & paste), żeby znów marzyć
o spiętrzonych stosach rzeczy, z których zbudują
swój lśniący nowością nagrobek albo mur do troposfery.
I szli całą noc, niemalże identyczni,
a elejską strzałę wprawiono w ruch
za nimi.
Drobno szatkowana klechda
Tysiącom i Jednej Dziewczynie
Poznałem raz dziewczynę, która nie umiała
wymiotować. Starała się i
nic.
Terapeuta skończył w psychiatryku.
Inna smarowała kanapeczki
olejem napędowym jak O’Connor
(ta od mądrości krwi, nie ta łysa).
Wyjść poza opozycję margaryny i masła
z wdziękiem Macedończyka.
Stópki chińskiej księżniczki,
„48 kilogramów dobra”
– to atrybuty O.
Opowiem o niej innym kobietom? Oby nie.
Sówka Minerwy wylatuje 24/7 źrenicą oka.
Chcę szczać we wszystkich odcieniach
czerni, chcę niekończącej się
aktualizacji podzespołów.
Chcesz poszatkować czas, chłopczyku.
radio kampus
adiunkci instytutów anglistyki i lingwistyczni poliamoryści czyli
papużki stroszące pióra i skrzeczące unisono ashbery! ameryka!
upchnięte w barakach tranzytowych na drodze z polski do jądra
języka gdzie czeka już kres wszelkich dyskursów
jeśli armia szoruje brzuchem o szutrówkę to wam trzeba
czołgać się taplać w tęczujących plamach paliwa którymi usłana
jest legendarna route 66 wdychać opary niech syndrom paryski
szerokim łukiem ominie polskiego akademika
marco polo opisał świat kto opisze błyskotliwą karierę spójnika
i elegancką koniunkcję transparentnych zdań znad stepów usa
ameryka na dragach wtargnęła do gabinetu dziekana
amerykę na marach pożegnano przy wtórze prelekcji rafała
Jakiś czas
po rozstaniu z dziewczyną
zadzwoniłem do niej i spytałem
gdzie miałaby ochotę wyjść coś
zjeść a ona mi powiedziała że
miesiąc temu ze mną zerwała
co kojarzyć się może z telefonem
himilsbacha do maklakiewiczów
– czy jest ździchu?
– przecież pan wie że zdzisio
nie żyje
– wiem tylko mi się kurwa
wierzyć nie chce.