[Poniedziałek]

Początkowo cała wiara jest rajem. Tak giętkie medium. Czas niezbyt długi. Wywołana przejrzystość. Przekaz zerwania. Subtelne przemieszczenie. Skąpe i rzadkie. Głęboko w rozkosznym poranku, błogie rejony, twarde i smukłe. Niespotykane i skąpe. Codzienne i umiarkowane. Zacznij od nowa w krainach atmosfery, która opasuje twardą ziemię, ten ziemsko-wodny glob, co szybuje i śpiewa, wzniosły i kapryśny. Jaskrawy i gorący. Ciało i barwa. Nasze nieba to wynalazki, trwania, odkrycia, zasoby, fałszerstwa, wspaniałe i wielkie. Wspaniałe i wielkie. Świeże i jaskrawe. Niebiańskie i jaskrawe. Dzień wylewa z siebie przestrzeń, jasnoczerwoną przepastność, jaskrawą i świeżą. Jaskrawą i częstą. Jaskrawą i świeżą. Musującą i mokrą. Zgiełk i odcień. Przemierzamy przepastne pola, blanki sprytne i szybkie. Jaskrawe i srebrne. Wstążki i potknięcia. W tę i we w tę. Wspaniałe i wielkie. Niebo jest skomplikowane i ma skazy, a my w nim tam w górze unosimy się obok brzoskwiniowej falbanki; ukośne spadanie, obok tej markotnej nadętej części, która rozpuszcza się w srebro, w następnej chwili w brąz, lecz nic zbyt istotnego, naruszenie zielonkawego błękitu, sylaba, wszystkie stąpamy po rozłożonym kawałku wełny, strzępiącej się linie, miedziany buk za aluminiową surmią zachowały całą wiosnę dla tego lotu, ich korony są częścią nieba, lekki wiatr odsłaniający biały spód liści, niebo od nowa, muśnięta część z tyłu, koziołkowanie. Tak przy niebiańskim szeleście. Sztywne z ambicji, przemierzamy przepastne drzewa ze szczerym pragnieniem, pewnym i bliskim. Prędkie i zachodnie. Kapryśne i zmasowane. Zmienne i ukazujące się. Pierwsze i ostatnie. To zrobiono z Europy, uformowano z Europy, tyrada i ryk. Wspaniałe i wielkie. Świeże i jaskrawe. Czubate i mętne. Srebrne i jaskrawe. To zostało wypowiedziane, kiedy do nas szło, by świętować i ubarwiać, odrębne i zaprojektowane. Pewne i cenne. W pełni zaprojektowane. Bliskie od nowa. Tak otwarte na pokazywanie. W pełni wierzymy w to, co chwalimy. Bardzo wspaniałe. Wiara szczupła i czysta, i jasna dla tytułu. Bardzo piękna. Wiara śliczna i elegancka, i uczciwa dla oparcia. Bardzo prędka. Wiara żywa i szybka, i silna przez pęknięcie. Bardzo jaskrawa. Wiara jasna i błyskotliwa, i znana z odruchu. Bardzo burzliwa. Wiara gwałtowna i otwarta, i szalejąca z braku. Bardzo wspaniała. Wiara nieprzejednana po pościgu. Bardzo gorąca. Wiara pożądliwa i skora, i ciekawska w obliczu piękna. Bardzo jaskrawa. Wiara zamierzająca od nowa. Tak spokojnie i przejrzyście. Tylko sztywna liściem i pewna, i cenna, i ukazująca się, i ostatnia. Z żądzą jasną i niespotykaną, i ukazującą się, i ostatnią, i od nowa.

(…)

[Wtorek]

Dni piętrzą się na nas. Wszystko jasne. Wszystko w chmurach poza wąskim prześwitem u góry nieba. Wszystko zachmurzone poza wąskim prześwitem na dole nieba z kilkoma mniejszymi. Wszystko zachmurzone poza wąskim prześwitem na dole nieba. Wszystko zachmurzone poza wąskim prześwitem u góry nieba. Wszystko zachmurzone. Wszystko zachmurzone. Wszystko zachmurzone. Poza jednym dużym prześwitem i kilkoma mniejszymi. I jeden raz w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest nasz gniew. I cienie ciemniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Ale ciemniejsze na dole niż u góry. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Ti-Grace. Ale ciemniejsze na dole niż u góry. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Christine. Złamana na słowie „kultura”. Ale ciemniejsze na dole niż u góry. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Valerie. Wciągająca ciężkie powietrze do płuca. Życie kruszy się i pęka. Ale ciemniejsze na dole niż u góry. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Patty. Oduczająca się każdej rzeczy. Czerwone niebo kruszy się i pęka. To jedyna droga do tego, by szeroko otworzyć serce. Ale ciemniejsze u góry niż na dole. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Shulamith. Obalająca słowo „miłość”. Radykalne skrzydło kruszy się i pęka. Pogardy nie przewidziano. Dałyśmy naszą powierzchnię. Ciemniejszą u góry niż na dole. Poza jednym dużym prześwitem z innymi mniejszymi. Poza jednym dużym prześwitem z innymi mniejszymi. Stopniowo. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Patricia. We śnie o posłuszeństwie i autorytecie. Genitalia kruszą się i pękają. To zawsze tylko przebłysk. Nigdy nie czciłyśmy żałoby. Pokryto ją stiukiem. W połowie w chmurach, w połowie jasne. W połowie w chmurach, w połowie jasne. W połowie jasne. Ktoś w części jasnej, a ktoś w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Jane. Szukająca pożywienia. Głód kruszy się i pęka. To wszystko zostało zbudowane na jej pięknie. Wpadłyśmy w kategorię. Miłość subsydiowała nasze zejście. Pasiaste chmury na dole nieba. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Mary. W skrajnie krótkiej historii parytetu. Wściekłość kruszy się i pęka. To przypominało gęstą mgłę. To, co jest faktem, niekoniecznie musi być ludzkie. Pamięć przeczuwa. Autorytet wlewa się w nas jak żel. Przekraczamy granicę, by zmierzyć się z ideałem. Pasiaste zachmurzenie u góry nieba. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Grace. Roztrwoniona w smutku. Podziemie kruszy się i pęka. Żadna transgresja nie jest możliwa. Publicznie mobilizujemy koszmar naszej emocji. To falanga. Chmury ciemniejsze od jasnej lub niebieskiej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Gloria. Tłumiąca śmiech. Utopia kruszy się i pęka. To emocja podobna do dokazujących zwierząt. Nie będziemy plagiatować wstydu. W ten sposób go rozwiązujemy. Chmury ciemniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Chmury ciemniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Chmury jaśniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Chmury jaśniejsze od jasnej części i ciemniejsze na dole niż u góry. Chmury jaśniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Światła chmur jaśniejsze, a te ciemne ciemniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Takie same jak ostatnie, ale ciemniejsze na dole niż u góry. Takie same jak ostatnie, ale ciemniejsze na dole niż u góry. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Violette. Krocząca bez zawahania. Zwątpienie kruszy się i pęka. To nie wartość tylko zniknięcie. Dochodzimy do miasta w naszym ciele. Takiego samego jak ostatnie. Takiego samego jak ostatnie. Takiego samego jak ostatnie. Odcień raz tam w jasnej części i dwa razy w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Emily. Na zewnątrz w każdą pogodę. Godność kruszy się i pęka. Nie ma nawet utopii. Musiałybyśmy wymienić wszystkie możliwe powody jej śmierci. Odcień raz w prześwitach i dwa razy w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Olympe. Działająca bez odpoczynku. Polis kruszy się i pęka. Niczym się to nie różni od powolnej wojny. Odcień dwukrotnie w prześwitach i raz w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Michelle. Stęskniona za gniewem jak za domem. Północ kruszy się i pęka. Odcień dwa razy w prześwitach. Odcień dwukrotnie. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Bernardine. U opisu. Odcień dwukrotnie. Dni piętrzą się na nas. Gdzie jest Kathleen. Odcień dwa razy. Chmury ciemniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Chmury jaśniejsze od jasnej części i ciemniejsze u góry niż na dole. Światła chmur jaśniejsze. Inne mniejsze. Takie same jak ostatnie. Takie same jak ostatnie. Odcień dwa razy w prześwitach i raz w chmurach. Dni piętrzą się na nas. Odcień dwukrotnie. Dni piętrzą się na nas. Z kilkoma mniejszymi. Z innymi mniejszymi.

Od tłumaczki 

Tom poetycki The Weather powstawał w trakcie rezydencji artystycznej na Cambridge University, którą Lisa Robertson odbyła w 1999 roku. Książka jest zbiorem próz poetyckich i wierszy, a jej ramę wyznaczają dni tygodnia. Robertson stworzyła projekt o charakterze site-specific, w którym zainteresowanie konceptualizmem przybiera formę eksperymentu i poetyckiej spekulacji. Pisarka bada dyskurs meteorologiczny poprzez przekształcanie jego charakterystycznej retoryki, podstawowych zwrotów i pojęć. Przy pisaniu The Weather Robertson czerpała inspirację z osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych publikacji dotyczących zjawisk pogodowych, między innymi pracy Luke’a Howarda Essay on the Modification of Clouds („Esej o modyfikacji chmur”, 1803), eseju o rosie Williama Charlesa Wellsa (1814) oraz rozprawy Johna Aitkina Essay on the Application of Natural History to Poetry („O wykorzystaniu historii naturalnej w poezji”) z 1777 roku. Tak jak we wcześniejszych tomach poetka stosuje tu konwencje pastoralne, neoklasycystyczne i neobarokowe. 

The Weather to rodzaj poetyckiej pracy etnograficznej, w której Robertson przedstawia artystyczny, wręcz malarski potencjał zmieniającej się pogody dla pejzażu wyłaniającego się z tekstu. Obserwacje meteorologiczne stają się ważnym elementem namysłu nad architekturą społeczną jako formą kształtowaną przez wiarę, czyli system przekonań i afektów, który poetka ukazuje spekulatywnie jako rodzaj pierwotnej przestrzeni, wolnej od doktryny i dogmatu. Wykreowana w ten sposób przestrzeń jest polem ciągłego, bezładnego ruchu, przywodzącego na myśl teorię parenklizy, która w fizyce Epikura opiera się na przypadkowych odchyleniach atomów i jest istotnym elementem postawy epikurejskiej, skupionej na dążeniu do odzyskania wolnej woli i przyjemności. 

Robertson jednocześnie uwydatnia kwestię różnicy płciowej, włączając do tekstu imiona zarówno znanych radykalnych feministek, takich jak Valerie Solanas, Shulamith Firestone, czy Ti-Grace Atkinson, jak i znajomych kobiet, których rewolucyjny gniew stanowi kluczowy motyw książki. W eseju poetki zatytułowanym The Weather: A Report on Sincerity1 („Pogoda: raport o szczerości”), który jest krytycznym komentarzem do utworów zawartych w tomie, czytamy, że dyskurs meteorologiczny został ukazany jako „przestrzeń złudzenia” (ang. delusional space), przy czym owo złudzenie ma w tekście zarówno wydźwięk pozytywny, jak i negatywny. Z jednej strony poetka demaskuje zdawkowy ton i pozorną szczerość dyskursu, który dąży do usystematyzowania zmieniającej się rzeczywistości, z drugiej zaś sprawia, że konwencja meteorologiczna nabiera lekkości, a język prognozowania pogody przestaje być realistyczny, wymyka się społecznym normom i schematom. We wstępie do książki czytamy, że (de)konstruowanie i projektowanie opisu pogody stanowiło dla poetki rodzaj pracy, którą sama nazywa „dekoracyjną” (ang. decorative work), opartej na kunsztownym przekształcaniu i ożywianiu opisu nieba, co w kontekście całokształtu jej twórczości można by odczytywać jako przykład wykorzystania neo-barokowego gestu. Gest ten ma na celu przywrócenie absolutnej wolności twórczej uwikłanej w ideologiczne spory radykalnej filozofii feministycznej, ale i skupionej na strukturalnym i proceduralnym wymiarze utworu twórczości awangardowej. Intencja ta jest również widoczna w wykreowanej przez Robinson formie podmiotowości, określanej mianem „Biura Miękkiej Architektury” (ang. The Office for Soft Architecture), jako instancji pozbawionej instytucjonalnej sztywności, która w tekstach przyjmuje formę liczby mnogiej, zyskując w ten sposób wymiar wielościowy i kolektywny. W The Weather myślenie Robertson o podmiotowości zostaje porównane do procesu dystrybucji (ang. distribution) – chodzi tu o decentralizację podmiotu, tak by nie można go było opisać w esencjalistyczny sposób. W okresie, w którym powstawał tom, Robertson badała pojęcie powierzchni, a teksty zawarte w książce zostały skonstruowane poprzez nałożenie kilku różnych planów. W ten sposób powstała płaszczyzna, na której poetka operuje podmiotowością w sposób analogiczny do dystrybucji elementów w opisie meteorologicznym.


1  Lisa Robertson, The Weather: A Report on Sincerity, „Chicago Review” 2006, nr 51–52, s. 28–37.


Copyright © 2001 Lisa Robertson. Fragmenty z tomu „The Weather” opublikowano za zgodą wydawnictwa New Star Books.



Lisa Robertson – urodzona w 1961 roku w Toronto. Poetka, eseistka, tłumaczka. Jedna z najważniejszych awangardowych pisarek kanadyjskich. Autorka między innymi takich tomów poetyckich jak Xeclogue (1993), Debbie: An Epic (1997), The Weather (2001), Lisa Robertson’s Magenta Soul Whip (2009), R’s Boat (2010) i Three Summers (2016), dwóch zbiorów esejów oraz powieści The Baudelaire Fractal (2020). Tłumaczka literatury francuskiej, między innymi pisarstwa Michèle Bernstein, postaci związanej z ruchem sytuacjonistów. W latach 1988–1994 Robertson prowadziła w Vancouver niezależną księgarnię pod szyldem Proprioception. W 1990 roku związała się z kolektywem poetyckim The Kootenay School of Writing, który również działał w Vancouver. Robertson była nominowana do szeregu nagród i wyróżnień, w 2018 roku zdobyła prestiżową nagrodę poetycką imienia C.D. Wright. Jej dorobek został włączony do zbiorów archiwalnych Special Collections and Rare Books na Simon Fraser University w Kanadzie. Pisarka obecnie mieszka we Francji.

Małgorzata Myk literaturoznawczyni, wykłada literaturę amerykańską w Zakładzie Literatury i Kultury Północnoamerykańskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Autorka monografii o Leslie Scalapino, Upping the Ante of the Real: Speculative Poetics of Leslie Scalapino (2019). Współredaktorka tomu Theory That Matters: What Practice After Theory (2013) i numeru specjalnego pisma „Polish Journal for American Studies” pt. „Technical Innovation in North American Poetry – Form, Aesthetics, Politics” (2017). Współpracowała z National Poetry Foundation na Uniwersytecie Maine w Orono, USA. Stypendystka Fundacji im. Tadeusza Kościuszki (University of California, San Diego). Współredaktorka Naczelna i Redaktorka Merytoryczna czasopisma naukowego „Text Matters: A Journal of Literature, Theory and Culture”. Mieszka w Warszawie.

Ola Szczepaniak (ur. 1997) – studentka grafiki na warszawskiej ASP. Zajmuje się ilustracją i projektowaniem graficznym. Uwielbia papier i możliwości, jakie on stwarza. Najbardziej inspirują ją polskie ilustracje i plakaty lat 50 i 60. Miłośniczka długich poranków. instagram