wieża
mówisz, że to stąd skakali aniołowie,
gdy się tylko dowiedzieli, że Bóg nie istnieje.
stali w rządku, jeden za drugim,
w białych, drapiących swetrach.
upadali zwyczajnie za każdym klaśnięciem.
święci Andersena
dziewczynka z zapałkami jest dziś kobietą.
mieszka w kamienicy,
pod którą zamarzła dwadzieścia lat temu.
miasto dorosło, już nie gra w piłkę,
zostały pulchne, niekopane
płatki śniegu,
podziwiane z okien
wesele w remisie
to tu jest wiec wszystkich wieców.
robili nas po kątach,
potem wpychali do kółka,
kazali tańczyć.
pamiętam, wodzirej jest pijany,
kuleje. patrzę, jak schyla się po ciało,
obraca w dłoniach ptaka lub kamień
można raz tak raz tak.