Mój ojciec, na dializie

napisał książkę o Palestynie
Czy moja ziemia mnie pamięta?

Napisał ją odręcznie na skrawkach papieru
gdy wielka maszyna filtrowała jego krew

Nie bał się patrzeć 
jak krąży

Pielęgniarki i sanitariusze pytali 
Co robisz?

Zakładam ogród, mówił,
pełen drzew migdałowych i figowców

Zanurzam gałązki mięty 
w parującej herbacie 

Wdycham zapach wilgotnych kamieni
mojego dawnego miasta 

Wtulam umysł w duszę 
drzewa oliwnego 

Niezapomniane

W wodzie wiersz
nienapisany przez trawę. 
Nie. Na lądzie wiersz
nienapisany przez wodę. 
Wszystko nienapisane. 
Nienapisane na twoim czole,
nienapisane na niebie. 
Ojcowie odpłynęli, 
zamierzając wrócić.
Niełatwo będzie im zapomnieć
o miejscu, które nam wszystkim
przysporzyło tyle cierpienia. 

Zdjęcie do paszportu

„Biuro Paszportowe przyjmuje zdjęcia, na których
wnioskodawca jest zrelaksowany i uśmiechnięty”. 
Wniosek paszportowy

Zanim zrobią zdjęcie, myślę o celu podróży:
Chile, najcieńszy kraj świata,
peruwiańscy Indianie w jasnych, plecionych kapeluszach.

Połykam mapę Ameryki Południowej, która wisi na kuchennych drzwiach,
gąszcz dziwnych nazw, sinawe rzeki
jak żyły w nodze starej kobiety. 

Kontynent, o którym wiem tyle, co przeczytałam
albo usłyszałam od mojej boliwijskiej sąsiadki. „Szkoła Złodziei”,
mówi. „Na twoim miejscu zostałabym w domu”.

Osaczona przez lampy,
staram się zapomnieć o odległościach,
o tym, jak daleko będę od osób, które kochały mnie najdłużej. 

Nie myślę o niczym swojskim ani przytulnym,
tylko o poszarpanych liniach brzegowych i drogach do przebycia, 
które otwierają się przede mną jak kokosy, a potem się uśmiecham 

Bo ta twarz, której robisz zdjęcie 
to mapa prowadząca do innego kontynentu –
ledwo zaczęłam się jej uczyć.

Sztuka znikania

Kiedy mówią My się chyba znamy?
mów, że nie.

Kiedy zapraszają cię na imprezę
przypomnij sobie jak jest na imprezach
zanim odpowiesz.
Ktoś głośno mówi
że kiedyś napisał wiersz.
Tłuste klopsiki na papierowym talerzu.
Potem odpowiedz. 

Kiedy mówią Spotkajmy się 
zapytaj po co?

To nie tak, że już ich nie kochasz.
Starasz się pamiętać o czymś
zbyt ważnym, żeby to zapomnieć.
Drzewa. Dzwon klasztorny o zmierzchu. 
Powiedz im, że masz na głowie nowy projekt, 
Którego nigdy nie skończysz. 

Kiedy ktoś Cię rozpozna w sklepie
skiń głową i udawaj warzywo. 
Kiedy w progu stanie ktoś,
kogo nie widziałaś dziesięć lat,
nie śpiewaj mu od razu 
wszystkich swoich nowych piosenek. 
Nigdy nie nadrobicie zaległości.

Pospaceruj, poczuj się jak liść.
Wiedz, że w każdej chwili możesz spaść. 
Dopiero wtedy zdecyduj, co zrobić z czasem.

Różne sposoby na modlitwę

Jedną z metod było klęczenie, 
porządna metoda, jeśli żyło się w kraju,
gdzie kamienie były gładkie.
Kobietom marzyły się sterylne podwórza,
ukryte zakątki, gdzie kolano dobrze układa się na skale.
Ich modlitwy były jak zwietrzałe kości 
małe wapienne słowa wypowiadane jedno po drugim,
jakby takie rozsiewanie sylab mogło
wznieść je do nieba. 

Albo mężczyźni, którzy byli pasterzami tak długo, 
że chodzili jak owce. 
Pod drzewami oliwnymi wznosili ręce – 
Usłysz nas! Jest tyle bólu na ziemi!
Jest tyle bólu, że nie ma gdzie go schować!
Lecz oliwki kołysały się spokojnie
w pachnących wiadrach z octem winnym i tymiankiem.
W nocy mężczyźni z apetytem jedli pitę i twaróg, 
i byli szczęśliwi mimo bólu, 
bo szczęście też było. 

Inni chwalili sobie pielgrzymkę.
Autobusami przemierzali opustoszałą pustynię, 
otuleni w świeży biały len.
Po przybyciu do Mekki 
wielokrotnie obchodzili święte miejsca.
Pochylali się, by całować ziemię,
i wracali, a ich szczupłe twarze skrywały tajemnicę. 

Za to niektóre kuzynki i babki 
odbywały pielgrzymkę  codziennie,
taszcząc wodę ze źródła
albo wiadra pełne winogron.
To one były obecne przy porodach, 
cicho nucąc spoconym matkom.
To one wyszywały misterne wzory na dziecięcych ubrankach,
zapominając, jak łatwo dzieci je brudzą. 

Byli ci, którzy nie dbali o modlitwę. 
Ci młodzi. Ci, którzy kiedyś byli w Ameryce. 
Do starych mówili – tracicie czas. 
Czas? – starzy modlili się za młodych. 
Modlili się, żeby Allah naprawił ich mózgi,
żeby gałąź lub okrągły księżyc
nagle przemówiły władczym tonem. 

A czasem zdarzał się i taki,
który nie robił żadnej z tych rzeczy,
na przykład starzec Fowzi, głupiec Fowzi,
który ogrywał każdego w domino, 
twierdził, że rozmawiał z Bogiem tak jak z kozami,
a jego śmiech znali wszyscy.

The Art of Disappearing, The Passport Photo and Different Ways to Pray, from Words Under the Words: Selected Poems by Naomi Shihab Nye  © 1995. Used with permission of Far Corner Books.

My Father, On Dialysis and Unforgettable, from The Tiny Journalist by Naomi Shihab Nye  © 2019. Used with permission of BOA Editions.



Naomi Shihab Nye (ur. 1953) – amerykańska poetka pochodzenia palestyńskiego. Mówi o sobie „poetka wędrująca”. Urodziła się w St. Louis, Missouri, wiele podróżowała, mieszkała między innymi w Palestynie i Izraelu. Profesorka na teksańskim uniwersytecie stanowym w San Marcos. Autorka ponad trzydziestu książek poetyckich; jej debiutancki tom, Different Ways to Pray, ukazał się w 1980 roku. Autorka uznanych wierszy i książek dla dzieci, między innymi Habibi (1997). Laureatka wielu nagród literackich, w tym National Book Critics Lifetime Achievement Award oraz Robert CreeleyAward, a także prestiżowego stypendium Guggenheima. Od 2021 roku członkini The American Academy of Arts & Sciences. Od lat konsekwentnie działa na rzecz dialogu międzykulturowego.

Joanna Mąkowska – literaturoznawczyni, adiunktka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka. Stypendystka Fulbrighta (SUNY Buffalo, 2017-2018) i Fundacji Kościuszkowskiej (Duquesne University, 2021-2022). Publikowała między innymi w Modernism/modernity, Arizona Quarterly, Women’s Studies i James Baldwin Review. Jej teksty krytyczne i przekłady z angielskiego ukazały się w Literaturze na Świecie, Dwutygodniku, Czasie Literatury, Wizjach i Twórczości. Tłumaczyła wiersze Naomi Shihab Nye, Adrienne Rich i innych, a obecnie pracuje nad przekładem książki poetyckiej Natalie Diaz.