byłam dziś na tzw. rodzinnnym obiedzie tym samym uzupełniłam sobie kilka braków – mam na myśli składniki odżywcze

krzątałam się po kuchni, tak, już umiem to robić

była zupa, drugie danie i dwie sałatki, już moja babcia miała taką zasadę, żeby pamiętać o warzywach, najlepiej kilka sałatek do każdego większego posiłku

sama też jem warzywa, ale skromniej (mam kilka sporych utrudnień – funkcjonalnych szlabanów góra dół góra dół)

i pamiętam jej mieszkanie, kamienny zapach klatki schodowej, trochę różany w znaczeniu „metalowy” zapach rur

taki, że nigdy nie wiesz czy i co się ulatnia

nakryłam stół i kontrolowałam stopień podgrzania potraw

mój dziadek założył koszulę w ananasy i mówił, że jest prawdziwym bananowcem, tfu, ananasem 🙂

mój dziadek dał mi dwanaście słoików powideł śliwkowych które
prawdopodobnie uratują mi życie

pomyślałam, że po otwarciu każdego kolejnego słoika będę pisać do niego list

dziadku,

itd.

  1. relatywność czy relacyjność
    (?)
    ostatnio mój kumpel miał wymyślić na następną sesje terapeutyczną jakie zwierzątko przypomina, zaczęłam się zastanawiać nad sobą, na ten moment powiedziałabym dziwny szczur
    jestem szczurem i baraszkuję w kuchni
    żart, nie mam żadnej funkcji: nie jestem gryzoniem
    ostatnio jak spałam na dywanie pogryzły mnie pluskwy
  2. nie wiem jak wyglądają pluskwy
    nie interesuje mnie jak wyglądają pluskwy
    pluskwy nazywają się jak ostatnie śmierdziele
    uściślając ja głównie wychodzę i wstępuję
    najlepiej pomiędzy miastami
    przewiew! przewiew!
    tęsknota i przesyt
    powrót bezpłodne zetknięcie
    przedtem aaaaaadrenalinaaaaaaaaaaanaaaaaaaaaaaa przebiegu
  3. analiza: może w ogóle ich nie było
    może od początku istniała świadomość, że przed chwilą odeszli
    swoją drogą, to bardzo stylowe
    gdy o tym myślę widzę zadbaną stopę i gustowne obuwie

proszę mi powiedzieć, czy to jest ważne
mów dalej to jest ważne
więc dodaję nieistniejące szczegóły:

jebią mi się oczy

ostatnio jak patrzyłam w okno a potem próbowałam patrzyć na cokolwiek innego, boże, i nie chodzi mi o powidok ani mroczki „przed”, tylko o maleńkie srebrzystobiałe (jasne!) świecące kuleczki, o spowolnionej trajektorii, bezgłośne powoli opadające fragmenty, żartobliwe haha slomo, jakby coś wybuchło i zamiast grzyba rysuje się najdelikatniejszy kwiatek, subtelna forma
nie, nie miały struktury styropianu
nie mają*
to nie było przesypywanie

  1. to nie było przepisywanie
    „to powtórzenie” – i raz dwa trzy i raz dwa trzy – najprawdziwszy walc wiedeński
    śmieszne że ludzie nie łapią, że nie muszą cali się zginać poniżać i podwyższać, kiedy go tańczą
    wystarczyłoby tylko wydłużyć krok do taktu


Zofia Skrzypulec – 20, Kraków.