dr Benjamin L. Aacha, mgr Cynthia Egua, mgr Dominic Ruevno

Losy cywilizacji fabrykańskiej w świetle najnowszych ustaleń kosmostorii1

(Akademia Humanistyczna im. Katarzyny Zachary w Fomalhaut)

Streszczenie: Autorzy artykułu podejmują zagadnienie kosmostorii cywilizacji fabrykańskiej pochodzącej z Delty Joty III Oriona, podejmując próbę syntetycznego opisu dziejów tej cywilizacji od jej zarania do czasów współczesnych, ze szczególnym uwzględnieniem okresu betonozy. Ich główna teza dotyczy produkcji betonu jako czynnika decydującego dla zniszczenia rodzimej planety Fabrykan.

Słowa kluczowe: Fabrykanie, cywilizacja fabrykańska, beton, kosmostoria stosowana.

*

Mieszkańcy nieistniejącej już Delty Joty-III Oriona przez długie lata stanowili dla egzologów i kosmostoryków wielką, nierozwiązaną zagadkę. Przez lata bowiem, żyjąc w diasporze, skutecznie nie dawali się opisać, szczególnie że, pechowo dla badaczy, pochodzili z sektora Drogi Mlecznej zamieszkałego niemal wyłącznie przez takie gatunki myślące, które z różnych powodów nie wykształciły cywilizacji tekstowej i tym samym nie były w stanie przekazać ludziom żadnych informacji o deltanach joty-III w formie zrozumiałej dla rozmówców. 

Sami deltanie joty-III zostali sklasyfikowani po raz pierwszy w roku 846 EG przez Lwa Piechurę, domorosłego egzologa-amatora, który porzucił studia w Wyższej Szkole Egzonauk im. Jana Pawła II na Becie Alfy Centauri i wyruszył w kosmos, aby wzorem swojego antycznego idola, Heinricha Schliemanna, szukać mitycznych Lyran, odkrył zaś zupełnie nowy gatunek. Jego przedstawiciele nazywali samych siebie „istotami, które są zdolne do produkowania”, więc z braku lepszego wyjścia ochrzczono ich „Fabrykanami”2

Słowo to, niemożliwe do zapisania inaczej niż fonetycznie, jest jednym z nielicznych fabrykańskich wyrazów, jakie znamy. Fabrykanie bowiem wskutek tysiącletniego rozproszenia po Drodze Mlecznej zapomnieli swojego ojczystego języka, zastępując go rozlicznymi dialektami okolicznych ras, mieszanymi z paskudnym dialektem galaktycznej biedoty, wspólnym dla wszystkich zakazanych portów kosmicznych i górniczych asteroid. Jeszcze bardziej utrudniało to badania nad historią tej rasy. A gdy wziąć pod uwagę całkowitą destrukcję ich ojczystej planety, przez co jedynymi możliwymi do pozyskania źródłami były nieliczne artefakty odnajdywane w fabrykańskich koloniach, zadanie opisu historii Fabrykan okazuje się tytaniczną pracą. Tym bardziej jest godnym podziwu, że zespół kosmostoryków z Uniwersytetu Saggitaryjskiego, kierowany przez prof. Blumbelsztycla, dokonał tej sztuki. 

Według ustaleń wspomnianego zespołu ewolucja Fabrykan rozpoczęła się w podobnym czasie co ziemska, z możliwym przesunięciem około trzech milionów lat. Fakt, że są oni rasą białkową i humanoidalną3, wskazuje na oczywiste podobieństwo ich ojczystej Delty-Joty III do Ziemi. Jednak według ustaleń prof. Blumbelsztycla i jego asystenta, dra Nauck, najważniejszą różnicą między naszą planetą a D-JIII miałyby być nad wyraz obfite i kwaśne opady atmosferyczne związane z wysokim stężeniem siarki w atmosferze, które zresztą do dziś pozostawiło ślady w fizjologii Fabrykan dla ras posiadających zmysł węchu istoty te niemożebnie śmierdzą i – być może dlatego zostały skazane na los wyrzutków. W związku z kwaśnymi deszczami Fabrykanie podczas pierwszych paru milionów lat ewolucji skazani byli głównie na egzystencję podziemną, rzadko tylko oglądając swoją macierzystą gwiazdę. Nie udało się ustalić dokładnie, na jakim etapie historii nauczyli się kopać tunele, uniezależniając się od geologicznych kaprysów systemów jaskiń, niemniej z całą pewnością po około dwóch i pół miliona lat ewolucji udało im się opanować produkcję betonu. 

Beton okazał się materiałem odpornym na atmosferę rodzimej planety. W związku z tym po raz pierwszy Fabrykanie mieli okazję wypełznąć na powierzchnię, a to poprzez budowę pierwszych betonowych schronów i zadaszeń, pod którymi koczowali zwolennicy reformy fabrykańskiego stylu życia zwani betonalistami. Wskutek rozlicznych uwarunkowań socjologicznych, związanych najprawdopodobniej z nieopisywalnym z antropoperspektywy podziałem władzy, społeczeństwo Fabrykan zaczęło betonalizować się coraz szybciej. Po zaledwie kilku tysiącach lat życie w betonowych konstrukcjach na powierzchni stało się synonimem prestiżu i bogactwa.

Cement – i wszystko, co z nim związane – zaczął dominować w fabrykańskiej gospodarce. Monopole i wpływy zyskiwali nie tylko jego producenci, lecz także konstruktorzy pomp cementowych, szalunków, prętów zbrojeniowych i podobnych akcesoriów budowlanych. Betoniarze utworzyli uprzywilejowaną kastę nadfabrykan,  którzy cieszyli się ogromnymi wpływami społecznymi i bogactwem, zaś za najwybitniejszego ze swojej rasy Fabrykanie do dzisiaj uważają wynalazcę betoniarki, a mali Fabrykanie uczą się w szkołach następującego wierszyka:

Kto ty jesteś? Fabrykanin.
Jaki znak Twój? Pręty stali.
Czym twa ziemia? Moim domem.
Czym pokryta? Cnym betonem4.

Powierzchnia Delty-Joty III zaczęła zanikać pod ogromnymi, betonowymi konstrukcjami. Proces ten przyśpieszał dodatkowo ogromny przyrost naturalny. Wskutek kolonizacji powierzchni na planecie pozostały dwa rejony zdatne do zamieszkania – betonizowana góra i system starych podziemnych tuneli. Po kilkuset latach Fabrykanie odkryli sposób miotania cementu w przestrzeń kosmiczną za pomocą ogromnych pomp i zaczęli betonizować również okolice swojej planety oraz dwa towarzyszące jej księżyce. Betonowa stacja kosmiczna, krążąca do dziś na stałej orbicie wokół nienadającej się do zamieszkania Gammy-Joty III, pozostaje jednym z najwspanialszych zabytków tej tragicznej cywilizacji. O dziwo, początkowo nie doszło tutaj do znanego z Ziemi zjawiska walki klasowej, podziemni mieszkańcy Delty-Joty III wydobywali bowiem piasek konieczny do produkcji betonu, co pozwoliło na względnie równomierne rozłożenie własności środków produkcji.

Ale to właśnie piasek stał się kluczem do zguby Fabrykan. Po kilku tysiącach lat zasoby piachu, niezbędnego do produkcji betonu, zaczęły się wyczerpywać. Konieczne stało się skonstruowanie machin do mielenia skał, co doprowadziło do uniezależnienia się mieszkańców powierzchni od mieszkańców podziemi i zerwania społecznej symbiozy. Ponadto szeroko zakrojone inwestycje budowlane doprowadziły do lawinowych zmian klimatu, wskutek których coraz mniej było kwaśnych deszczów, za to temperatura na planecie wzrosła o kilka stopni, przez co pod ziemią trudno było wytrzymać wysokie temperatury. Ogromna fala emigracji podziemnej doprowadziła prędko do kryzysu demograficznego, przyśpieszonego wyrzucania betonu w kosmos oraz sprowadzenia  roli podziemnych Fabrykan do robotników w fabrykach piasku, pracujących dzień i noc, by zaspokoić coraz to większe zapotrzebowanie. A ponieważ robotnicy ci zajmowali budynki dotychczas przeznaczone dla powierzchniowych bogaczy, powierzchniowi bogacze zaczęli przenosić się na orbitę, jeszcze silniej podkreślając podział społeczny. Warto zresztą wspomnieć, że beton okazał się wyjątkowo mało odporny na niszczycielskie działanie prądów gwiazdowych i bombardowań promieniowania, w związku z czym konieczne okazało się naprawianie już powstałych konstrukcji, co jeszcze bardziej geometryzowało produkcję tego materiału.

Cała nowa zabudowa powstawała w kosmosie i na księżycach planety, sama planeta została zaś przekształcona w gigantyczną fabrykę piasku i betonu. Ruchy robotnicze, które początkowo usiłowały wzniecać strajki przeciw eksploatacyjnej polityce Fabrykan z orbity, zostały szybko spacyfikowane poprzez strącanie – na planetę kloców betonu, a nawet całych betonowych budynków, w gęstej atmosferze przybierających formę meteorów i powodujących gigantyczne straty w Fabrykanach. Podobny los spotkał wszystkie późniejsze powstania. Na podstawie pewnych źródeł można przypuszczać, że w oczach Fabrykan tego typu działania nie były bynajmniej niedopuszczalne etycznie (ich system wartości pozbawiony był pierwiastka religijnego i bardzo utylitarny), jednak w obliczu kosmicznego holokaustu nawet najbardziej wyrozumiałe etycznie społeczeństwo musiałoby się ugiąć. Był to jeden z najdłuższych etapów w historii Delty-Joty III i trwał około osiemset lat – aż do momentu, gdy dostrzegalne stały się pierwsze przejawy katastrofy. 

Na tym etapie w zasadzie każda cywilizacja kosmiczna, jaką znamy, dociera do progu zaawansowanej kosmodromii i inwestuje niemal wszystkie posiadane zasoby w eksplorację kosmosu. Fabrykanie obrali inną drogę. Rozwój fabrykańskich stosunków społecznych zaowocował tym, że dla przedstawiciela tej cywilizacji jedyną drogą akumulacji kapitału, a tym samym zwiększania swojego prestiżu wskutek fetyszyzmu towarowego, jak ma to miejsce w każdej społeczności kapitalistycznej, była inwestycja w beton i wszystko, co z nim związane, a przede wszystkim liczba posiadanych przezeń budynków betonowych, choćby nieużytkowych, mierzona – jak wiemy z różnych źródeł – w tzw. betmetrach. Jednostka ta oznaczała metr sześcienny betonu i była wirtualną jednostką posiadania. Im więcej Fabrykanin posiadał betmetrów, tym wyżej znajdował się w hierarchii społecznej. 

Oczywiście Fabrykanie powierzchniowi nie posiadali żadnych betmetrów, całkowicie zdominowani przez akumulących betmetry nadfabrykan orbitalnych. Na późniejszą katastrofę nałożyły się dwa czynniki. Po pierwsze – całkowita akumulacja środków produkcji w rękach klasy nadfabrykan, połączona z niemożliwością przeprowadzenia jakiejkolwiek rewolucji (wobec zagrożenia betonoholokaustem); po drugie zaś – charakter samego betonu, do którego produkcji potrzeba jedynie wody i skał różnego rodzaju, które z kolei po opracowaniu syntezy wody z wodoru stają się zasobami w zasadzie niekończącymi się. W każdej cywilizacji kosmicznej drapieżny kapitalizm doprowadzał do tak zaawansowanej eksploatacji planety, że w którymś momencie zasoby naturalne po prostu kończyły się, jak miało to miejsce np. na Dzecie Wodnika, gdzie cywilizacje wydobywające gigantyczne ilości żelaza musiały przestać to robić, bo najzwyczajniej nie było już w ich pobliżu więcej rud żelaza. Po tym etapie cywilizacja taka nie ma innego wyjścia jak wejść na wyższy stopień rozwoju ekonomicznego, jednak w wypadku Fabrykan nie miało to miejsca, ponieważ złoża skał skończyć się nie mogły – a przynajmniej tak się Fabrykanom wydawało. 

Gdy pierwsze betonowe budynki na powierzchni planety zaczęły się zapadać, niepodtrzymywane już dłużej warstwami mineralnymi, które zmielono i skruszono, prawdopodobnie pojawiały się głosy, aby zaprzestać eksploatacji Delty-Joty-III i zacząć sprowadzać skały z innych pobliskich ciał niebieskich, np. asteroidów. Niestety, kapitalizm zawsze dąży do eksploatacji możliwie najmniejszym kosztem, kontynuowano więc rabunkową, względem ojczystego globu, politykę produkcyjną. Nie minęło wiele czasu, a zabudowania na powierzchni planety stały się wspomnieniem, gdyż pozapadały się wgłąb sztolni kutych przez nieskończone rzesze podfabrykańskich robotników. Stwierdzono wtedy, że zamiast eksploatować wszerz, należy eksploatować w głąb – i po raptem dwudziestu latach pierwsze fabrykańskie wiertła dotarły do nieciągłości Moho, która, jak wiadomo geologom, jest ostatnią granicą między skorupą a płaszczem każdej planety tektonicznej. Zdawałoby się, że to położy kres nierozsądnemu betonoszaleństwu. Skądże! Błyskawicznie opracowano metodę wyrzucania w próżnię magmy pochodzącej z samego płaszcza planety, aby tam, zastygniętą, kruszyć i mielić na pył, tak potrzebny do produkcji betmetrów. Całą Deltę-Jotę otoczono gigantyczną megakonstrukcją, oczywiście betonową, która służyła tylko temu celowi.

Same betmetry w międzyczasie stały się, rzecz jasna, jednostką pozbawioną jakiejkolwiek praktycznej wartości. W konstrukcjach budowanych z dziesiątek miliardów ton betonu nikt nie mieszkał, nie były też one do niczego użytkowane, stanowiły bowiem własność prywatną, a nawet gdyby jej nie stanowiły, to i tak liczba populacji Fabrykan skrajnie zmalała. W związku z tym kontynuacja betonozy była już wyłącznie procesem ekonomiczno-kulturowym, całkowicie oderwanym od praktyki przetrwania cywilizacji, która staje się dominującym dyskursem etycznym każdej rasy zaawansowanej, co zresztą każe nam uznać, że Fabrykan, mimo osiągnięcia wysokiego poziomu inżynierii kosmicznej, nie można postrzegać w ramach tej kategorii. 

Do ostatecznego kataklizmu doszło w okolicach III wieku PEG, czyli w czasach, gdy ludzkość zabawiała się dopiero w kolonizację księżyców Jowisza. Naruszone przez ubytki magmy z płaszcza (a co za tym idzie, radykalne zmiany w zachowaniu prądów konwekcyjnych), a także liczne odwierty warstwy tektoniczne Delty-Joty-III, od dłuższego czasu niestabilne i doprowadzające do ogromnych trzęsień ziemi i powstawania nieznanych nigdzie indziej gigazapadlisk, ostatecznie utraciły jakąkolwiek równowagę. Planeta literalnie rozpadła się na kawałki, rozerwana przez siły pochodzące z jądra planety. Niekontrolowane wykwity magmy miały katastrofalny wpływ na atmosferę, z której już wcześniej odsysano tlen do produkcji wody. Gdy powłoka gazowa globu zaczęła się rozwiewać, planeta, pozbawiona tego naturalnego grawitacyjnego hamulca, zwiększyła prędkość wirową, co doprowadziło do zmniejszenia przyśpieszenia i tym samym wyrzutów powłoki w próżnię. Proszę sobie wyobrazić tę Sodomę i Gomorę! Gigantyczne fragmenty kontynentów wylatujące w kosmos, rozbijające powstałe wokół megastruktury, zabijające miliardy istnień – oto los Delty-Joty-III…!

Po ojczyźnie niegdyś świetnie się zapowiadającej cywilizacji nie został nawet ślad – jądro, pozbawione ochronnej warstwy płaszcza, rozwiane zostało na cztery strony galaktyki przez wiatry słoneczne. Proces ten trwał prawdopodobnie raptem kilkadziesiąt lat, tak skutecznie Fabrykanie zniszczyli swoją własną planetę! Jak zatem widać, katastrofa cywilizacji fabrykańskiej jest zawiniona nie przez kogo innego – a samą tę cywilizację. Mamy nadzieję, że niniejsza rekonstrukcja, poczyniona z niemałym trudem, ukróci ostatecznie wszystkie spekulacje, na które pozwalali sobie w ostatnich latach badacze-kosmostorycy, a które daleko wykraczały poza granice nauki, osuwając się nieuniknienie w mgłę czystej fantastyki.

APPENDIX
Korzystając z okazji publikacji niniejszego tekstu, jego autorzy chcieliby gorąco zaprotestować przeciwko pewnym praktykom, nazywanym „badawczymi”, a w istocie będącymi tylko sadystycznymi, które nasi koledzy i koleżanki po fachu stosują wobec nieszczęsnych ocalałych Fabrykan. Jak wiadomo, żyjący w diasporze Fabrykanie mają do betonu stosunek sakralny, na który składa się bałwochwalcze uwielbienie – relikt dawnych losów cywilizacji – oraz naturalny w ich sytuacji nabożny strach. Ta wysoce emocjonalna relacja Fabrykan z betonem nie powinna i nie może być wykorzystywana dla badań „naukowych”! Docierają do nas bowiem wieści, iż niektórzy tak zwani badacze usiłują, co następuje, odstępować nielicznym ocalałym Fabrykanom worki darmowego cementu, aby zobaczyć, co z nimi zrobią (dr Bejbak), albo – o zgrozo – zamykają ich w betonowych pomieszczeniach, aby obserwować ich reakcje (dr Porzeczka). Obaj zresztą za swoje wyczyny uzyskali gratyfikację w postaci punktów, co przekracza granice dobrego smaku. Absolutnym zaś skandalem, nie tylko etycznym!, są wyczyny delegacji badaczy z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, którzy – przechwyciwszy za sprawą kontaktów w Gwiezdnej Policji grupę fabrykańskich uchodźców zmierzających na Kallisto – zamknęli ich pod pozorem eksperymentu w fabryce betonu, następnie sprzedając uzyskany cement na czarnym rynku po paskarskich cenach – a to wszystko pod pretekstem „robienia nauki”…!

Przedstawiciele żadnej cywilizacji rozumnej, nawet tak pożałowania godnej jak fabrykańska, nie mogą być traktowani w ten sposób! Czyn tym bardziej ohydny, że dokonany w bezpośrednim sąsiedztwie naszej ukochanej planety – Ziemi! Nie musimy chyba dodawać, że jako przedstawiciele świata nauki kategorycznie odcinamy się od tego typu bestialskich i oburzających praktyk oraz wyrażamy kategoryczny sprzeciw dla sprowadzania naszej szlachetnej dziedziny do pseudoeksperymentów, mających przynieść jedynie zysk lub sadystyczną satysfakcję badaczom.


1  Artykuł ten jest zapisem odczytu wygłoszonego przez autorów na Ganimedyjskim Uniwersytecie im. L. Mibicha.
2  Warto wspomnieć w tym momencie o ustaleniach jednej z autorek niniejszego artykułu, C. Eguy, której udało się zbadać ocalałe strzępy narzecza Fabrykan i ustalić, że rzeczone słowo w istocie oznacza „istoty, które są zdolne do tworzenia skał z innych skał”. W związku z tym proponuje się aktualizację nomenklatury i nazwanie rasy „Skałanami”. Jednak z uwagi na przyzwyczajenia czytelników w niniejszym tekście pozostajemy przy tradycyjnym nazewnictwie. Zob. C. Egua, Etymologia wybranych słów fabrykańskich z perspektywy kosmostorii i egzolingwistyki, „Annales Universitatis Cosmologicae Beta Orionis” 921, t. MMMMMMMMMCDLXVII (3), s. 21–37.
3  Według klasycznej typologii prof. dra hab. Oetkera oznacza to, że posiadają kończyny w liczbie większej niż jedna. Według typologii zaproponowanej niedawno przez prof. Z. A. Walidrogę należeliby raczej do fenotypu fallusocefalopoliusów.
4 Tłum. D. Reuvno.



Marcin Świątkowski (ur. 1992) – doktorant w Katedrze Krytyki Literackiej UJ, wiceredaktor naczelny kwartalnika KONTENT, krytyk poetycki, nauczyciel. Publikował w „Małym Formacie”, „Xięgarni”, „ArtPapierze”, „Bez Porównania”, „Krakowie” i innych.