pamiętam jak rozbił rondlem głowę babci
a żyły które się w nim wiły jak rzeka
wyschły w czasie letniej suszy
wkładamy sobie w usta kawałki czerwieni
może jesteśmy tutaj wtedy
uginają się choć urodzaj nigdy nie był zasługą tylko ziemi
wkładamy sobie w usta lepkie grudy
ssiemy delikatnie wchodzą jak księżycówka
wkładamy sobie wszystko nawzajem
wieje nam zza cichej wody
może jesteśmy tutaj tylko po to żeby ich miało nie by
wkładam ci do oczu krajobraz
mówisz potok mówisz zimny jak skurwysyn
progi zamiast ławek i ławki zamiast progów
mówisz wasyl reaguje tylko na bazyli
chwiejnym krokiem wracali do domów
z dalekich wypraw dobrowolnych wysiedleń
miejsce zamieszkania chyża
miejsce urodzenia piec
znam takie miejsca
bywałem w takich miejscach z widokiem na góry
z widokiem czy bez bywałem w takich miejscach urodzenia
od urodzenia znakowałem je jak pies
mówisz wasyl już nie reaguje na bazyli
postawiłeś mu na oknie miskę zimnej wody