Przez długi czas patrzę sobie na zdjęcie
strumienia –
zapalam papierosa rzucam zapałkę
w spieniony wodospad
schylam się po swój
czerwony plecak
Kocham stacyjkę
na której konduktor woła „Halcyon!”
i znowu: „Halcyon!”
I kocham kurwę o imieniu Tó
I ciszę
na skraju lasu
I kocham te dwa szczęśliwe dzięcioły
zaniepokojone moją obecnością…
Śniący Sandburg
czujny Benn
ciemny Trakl
jasny Creeley?
Idź na pole a odpocznij sobie
znajdziesz tam mnóstwo
wyliczeń
Ucieknij w zieleń
i wody Tao
znajdziesz tam spokój
przed następnymi zadaniami!
Ruszyłem się
na wycieczkę w góry
o dziwnych kształtach
Z płaskiego głazu
witam jesień
z ostrymi szczotkami trawy
I to jest życie!
Przemoczone i zziębnięte
w tych fantastycznych górach!
Tylko na kilka sekund
przerywamy z ojcem
wędrówkę na szczyt Smreka
Miedzy krzakami jagód
obydwaj wpatrujemy się milcząc
w miejsce gdzie rozkładaliśmy koc
gdy jeszcze mama żyła
Włóczęga nie wpędza siebie
w szaleństwo czy inny
nadmiar pytań –
w nurt wody
wkłada rękę.
Wie, że nie można wiedzieć,
pieścić się
z pępkiem nurtu
można tylko…
– – – – – –
Świat od gówien
aż po gwiazdy.