rozbiłam sobie głowę,
po czym wstałam.
chodziłam po rusztowaniu
z lękiem wysokości.
sikałam
chyba już wszędzie.
szłam
dotykając ziemi i nieba
równocześnie.
nigdy nic mądrego nie powiedziałam
ani nikogo mądrego nie pocałowałam
po alkoholu
tyle zrobiłam cudów
i ani razu nie udało mi się zdjąć skarpetek do spania.
budziłam się
z myślą o tobie.
lizałam rany.
żyję bez ciebie.
tyle zrobiłam cudów.
zostałam wychowana na ulicy przez wilki
z Księgi Dżungli. w latach 90. nikt nie dbał o to,
czy dzieci są ludźmi. mój pierwszy obejrzany film
był o kobietach, które wjechały prosto w przepaść.
nie szukasz mojej miłości,
no to nie. robiłam rzeczy jak z kultowych legend,
ale akurat nie dla ciebie.
stoję przed sklepem gdzieś, a gdy cię widzę,
spuszczam głowę jak pies, który pogryzł
wszystko, co mógł, a teraz mu wstyd,
bo i tak czuje głód.
zostałam wychowana w mieszkaniu z balkonem
przez heteroseksualne małżeństwo. z nami koniec.
pochowaliśmy przejechanego psa,
którego znaleźliśmy przy tamtej ulicy.
graliśmy całe dnie w baseball
bez żadnych reguł. bo gówno o nim wiedzieliśmy.
weszliśmy po drzewie na szczyt
i bez żalu z niego zeszliśmy.
mieliśmy kije, walczyliśmy,
tak na niby, ale było to prawdziwe.
bawiliśmy się na placu zabaw i placu budowy
w ślepca, po ciemku często spadaliśmy
z różnych wysokości. łamaliśmy sobie
różne ręce i różne nogi. dzięki temu mamy superblizny.
siedzieliśmy w piwnicy i opowiadaliśmy sobie bardzo straszne historie,
igraliśmy z ogniem, wchodziliśmy na dachy wieżowców,
staliśmy na krawędzi. byliśmy dziećmi.
przeżyliśmy, jesteśmy.
bawimy się na Placu Zbawiciela i Placu Konstytucji,
w ślepca. po ciemku często spadamy
z różnych wysokości. i uciekamy
i przewracamy się i przeklinamy.
z wielu powodów. ale głównie dlatego, że jesteśmy pijani,
zwykle dlatego, że jesteśmy źle zakochani. opowiadamy sobie bardzo straszne historie,
otwierając przy tym wszystkie rany. nasze najnowsze sińce jak bursztyn
mienią się kolorami.
wycieram mokre ręce z tyłu o majtki,
zakładam spodnie z pustymi kieszeniami,
siedzę w metrze sama w wagonie,
mówię obcemu, że nie mam drobnych,
patrzę na przerażonego psa,
trzymam kciuki, żeby mniej się bał.
stoję pod szlauchem, z którego leci zimna woda.
wyciągam mokre ręce na słońce.
żadna z tych decyzji nigdy nie należała do mnie.
urodziłam się, lecz nie pamiętam.
nauczyłam się chodzić, nie wiem jak,
ale korzystam do dziś, bardzo fajne.
powiedzieli mi, jak mówić. dobrze, że wtedy,
bo teraz nie dałabym rady, nie mam talentu do języków.
w szkole miałam takie sobie oceny,
dziś, gdybym zaczęła podstawówkę jeszcze raz,
miałabym lepsze.
z liceum pamiętam niewiele,
pewnie był to koszmar.
skończyłam studia, nie wiem po co.
obroniłam pracę magisterską, wzruszyłam ramionami,
przeprowadziłam się nad morze.
pływałam zamiast pracować,
moja skóra była cała brązowa.
wyszłam z wody, wróciłam do Warszawy,
zapadłam w sen zimowy. czymś
trzeba się zająć do śmierci. gdybym tylko
miała jakieś hobby.