sprzedam masę pewności
za spodek nieziemskich przypuszczeń
za czubatą górę
kupię spód
gdzie na wznak śpi filolog
kochanka jak suseł
a kamień
kamień zawsze bokiem
zmordowany wkruszam do zupy podkrążone wióry
teraz pewnie znów wrócimy każde do swoich korzeni
bo nie udała się nam krucha demokracja
musimy zrobić sto kroków do tyłu
okopać się w bunkrach mięciuchnych podniebień
ust wypłukanych płynem którym zaciemnia się miasta
wycelować do siebie przez patrony oczu palec
położyć na wargach jakby były cynglem
czekać na wejście pod lufę w paradę wolności
lecz nigdy nie nacisnąć nie zmarnować prochu
popielniczki leżą naprzeciwko siebie
jak w świetle ambrazur strzelcy wyborowi
niosła dziewczynka trzy baloniki
na sznurkach długim dłuższym i naj
pierwszy czarny wrzuciła do kosza
drugi biały zawisł na drzewie
trzeci zamieszkał na czwartym
piętrze
w niebie