Temperatura poniżej normy,
wypadki drogowe w normie,
syfilis
nieoczekiwanie poniżej,
ale za chwilę powyżej.
Gwałty poniżej,
pandemia poniżej i nagle powyżej,
na koniec jednak w
normie.
Zmarł Gunnar,
ale po dwóch dniach
okazało się, że wyzdrowiał.
I wszystko było znów po
staremu.
Obroty witaminą D3 powyżej,
lodowce poniżej.
Sprzedaż szampana
w normie.
Ludzie przytyli, a ptaki zaczęły masowo
uciekać z miast.
Ich świergot, doprowadzający nas
do porannego szaleństwa,
poniżej normy…
Miastem suną ciche transportery…
Król rządzący podziemiami jest na zewnątrz tylko
w zachmurzone
poniedziałki.
Kartel uznał moją głowę za
bezwartościową.
Chłopiec z tabliczką:
NIE MAM NA CHLEB!
Pierwszy grudniowy mróz…
Czy pomogą mu mężczyźni
w żółtych butach?
A może ich partnerki w czapkach
z polskich nutrii?
Po godzinie żebraniny wchodzi
do sklepu REMA1000.
Wraca szybko, uzbrojony w siatkę
lokalnego piwa i kartonik
z daktylami.
Oszukał nas i prezydenta
– pomrukuje zimny chodnik.
Tymczasem prezydent powiedział
wodzom G20, że jego kraj
nie jest jeszcze gotów.
Najważniejsze jest zawsze sianie
zamieszania.
Gdzieś głęboko w szklanej kuli, w betonowych
zagajnikach,
w państwie kwarcu, słonej
wody,
ktoś zapragnął mnie odwiedzić.
Kiedy wreszcie tutaj wpada, podczas jesiennego
sztormu, okazuje się, że nie mówi nic po duńsku,
a ponadto
nie zna mongolskiego, o którym i ja nie mam
pojęcia.
Gość przypomina dużą, owłosioną
kurę.
Kilka dni siedzimy w kuchni. W milczeniu
spożywamy ser, zagryzając go dymem
z konopi.
Można porozumieć się bez słów – dym
podsuwa nam miłosne rozwiązania…
A zapasy szybko
kurczą się na parapecie. W końcu przybysz
znika już na zawsze.
Starzy ludzie mieli rację, wykrzywiając
w śmieszny sposób usta nad moją dębową
kołyską.
Szklana kula, zagajniki… Tak, z pewnością
można porozumieć się bez słów.