Poniżej znajduje się proponowana przez Jakuba Skurtysa „samodzielna rekonstrukcja wielokrotna” poematu wspólny Piotra Przybyły. Ze względu na długość wersów zmniejszyliśmy czcionkę. Zachęcamy do powiększenia strony!

akwarium lub pranie, tłumaczę małej świat. bosko kłamiesz, młoda wykreśla lud z kości na temat akwarium i prania, zdanie
ale okruszek, wymarzyła córka, zostawcie rybkom na pamiątkę chaosu (i biszkopt). zostawiły dywan, mamy teraz płacz
ale w pokrzywach, żeby monitoring? domyśliła się córka, niech ma. ja jej nie chcę, jak ciebie, oddać do obcych pomieszczeń
chcę umierać w domu – powiedziałaś, że spoiler (że w cudzym, dodałem. dodałaś, że hobby po kąciki ust, po końcówkę włosków) aaa
chłopiec dziewczynka czy biszkopt? pomachaj pramatce, prekursor masz we mnie, że było wspólnie 
dalej w takim miejscu odnawiasz spojrzenie? zostań, ja właśnie wychodzę, ten widok ma potencjał 
DUŻO PIĘKNA W JEDNYM MIEJSCU. ROMAN HONET DAJE MI PASTĘ DO ZĘBÓW, KUBKI, MYDŁO, DZIELI SIĘ: WEŹ, PRZYJDZIE NOC, ZABIERZ
jestem chłopcem, czy dziewczynką – pyta syn, kiedy stronię od niego na zawsze wieczność nie jest odosobnieniem, jakby co
mój kot i Plażowa Piłka Nożna Zmarłych Duchów, połów pereł Wąwozem Ostatnich Ust. ja rozumiem turpizm, ale bez przesady
musimy wybaczyć każdemu, kto przynosi nam w śnie dwa ślimaki, choć jeden wystarczy
należę do wspólnoty mieszkaniowej; zanim się zawiązała, to było niczyje, nie tknięte przez nikogo, poznałem po sobie
nie musisz brać od innych, jeśli potrzebujesz poproś. poprosiłem, podrapałaś mnie w plecy tam, gdzie nie sięgam
nie widzę siebie tak pięknego, by dotknąć E. Tkaczyszyna-Dyckiego, a łyżeczki po matce, najpiękniejsze, jest pogranicze
nie zabieram pasty do zębów, kubków, mydła w płynie, przychodzi noc, ale poezja to broń (rekonstrukcyjna
niech będzie wielkogabarytowe, aby umknęło przykładnie. nam, bo tylko nam należy się tajemnica (i biszkopt)
nieczysty jest Bóg, albowiem mnie dotknął w język pełen miłości i nie ma już do czego wracać; na spółę jagodzianka
nosiwoda ma stopę, a autsajder nos, lubczyk i tęsknotę (a miało być tylko awaryjne światło)
Panie, to Ty, czy tylko ślimaki? sprawdzam fotopułapkę. dzieci biegają za legwanem, dalej inne autentyczne czynności
piksi, diksi, liksi obecne? – ty, w imieniu ruchów pro-life, zapominając o mnie w żółtym przedpokoju
po raz kolejny upadłem i stałem się podobny ślimakom. wiersz mnie podźwignął i uronił. poezja to broń (rekreacyjna)
te, żal się Boże, podróże w głąb siebie: klimaty z acja – brak klimaty z acji; obiad o kolacji a – brak obiadu o kolacji (na pociechę) 
trwa korozja komiksów. będą okna życia – zagadujesz, skoro leżymy nago, moskitiera – przytakuję
urlop. Bieszczady. dziecko robi pod siebie żałobę z utraty autentyczności. góra na tydzień, jak ktoś lubi takie rzeczy 
w ’95 eksmisja. można robić rozgardiasz. 3-pokojowe w 1-pokojowe. byłem, tyle wystarczy. brak tradycji – opróżniać, zajmować
w oczach mam sitko, dziurawe, można włożyć do niego brudną dłoń i bezkarnie zerwać natkę pietruszki, chyba że to koperek
w śnie nie jesteś sobą, ale przychodzącym po swoje przebaczenie (ze ślimakami, żebyś nie był samowystarczalny)
wiosną poszedłem w pasy. nie gilgotać, nie czochrać, takie postulaty (byś się zaangażował, bywał na kamerkach) ca
wróćmy do domu i wyprowadźmy psa z psa, ale najpierw w politurze piksi, diksi, liksi, nomen, tomen, żeby było piękniej
zbiegły z Północnej Korei żołnierz zdaje się nie mieć końca. a moje niech będzie wasze umieranie, podpowiedz mu, Panie
zdehumanizowani tubylcy w odzwierzęconej papużce.
zintegrować się z innymi pacjentami. być współpacjentem. współpracującym z personelem całe życie żyję po to

Całą recenzję Jakuba Skurtysa przeczytasz tutaj.



Piotr Przybyła (1985) wydał zbiór liter pt. wspólny, w którym ukryte były (dotąd) w/w „przekazy”. Czytelnik Filipa Matwiejczuka.